środa, 9 kwietnia 2014

Zimne popołudnie z lalkami/Cold afternoon with dolls


Dzisiejsze zachmurzone popołudnie w istocie było bardzo zimne, ale lalkowe emocje rozpaliły mnie do stadium podkoszulka. Ja miałam Gościa i moje duże dziewczyny również miały gości. W końcu lalkom też czasem należy się impreza!
Jako przerywnik - wpis na luzie. Bez wykładu, dat i analiz :-)

Magdę, ku własnej wielkiej radości, zaraziłam Tonerzycami :-). Skutek? Jak widać poniżej:






Sesja była pospieszna i robiona na oszczędnym, zminimalizowanym tle, zatem nie wydobyłam wszystkich walorów tych piękności. Ale lalki Roberta Tonnera pozują wdzięcznie przed każdym obiektywem. Zjawiskowy rudzielec o marzycielskim wejrzeniu aż za horyzont, otrzymał ode mnie czarno - srebrny ciuszek. A tak wyglądała w nim moja ulubiona Jac. Też fajnie, prawda?



Furorę zrobiła Evangeline Ghastly, pierwsza jaką widziałam w życiu z malowanymi, a nie szklanymi oczami. I wcale nie jest przez to mniej efektowna!



 Udowadnia też, że tak, jak w reklamie, trzyma się na nogach samodzielnie i olewa stojaki:


Takie wyobcowane biedactwo na środku pokoju... Aż się prosiła o towarzystwo... Adekwatną dla siebie Rodzinę Addamsów...


Brother Dreary zawsze wydaje mi się taki ogromny, tymczasem przy Evangelinie, to niski facecik :-)

Zwolniło się tło, zatem Padlinka też oczekuje uwagi:


No, czy nie komponuję się pięknie?


Kotów nikt nigdy nie zaprasza do takich zabaw, więc muszą same dbać o własne interesy. Hołota natychmiast zabrała się za paluszki i suszone morele. Recydywa profilaktycznie odsiadywała wyrok w łazience. Odbiła sobie później, tocząc łapką po całym mieszkaniu, owoce żurawiny :-)

Ale moje serce najsilniej zabiło na ten widok:


Z tym zielonkawo złotym makijażem, misterną fryzurą i wiosenną kreacją w azjatyckim duchu, Esme pozostawiła mnie w stanie nieodwzajemnionej miłości...



Przy niej moje Esme, wyglądają jak skromne, prowincjonalne myszy :-(


Dlatego przycupnęły sobie cichutko w tle... No, nie tak całkiem ;-)


W końcu nastał nieunikniony czas rozstania. Chlip... chlip...
Brother zastygł z ręką wyciągniętą w przestrzeń. Chyba i on się zakochał.


Na arenę wkroczyły koty.


Na drugim blogu pomysł na ekspresowe upominki nie tylko na Zajączka. ZAPRASZAM:  simran2pl.blogspot.com

4 komentarze:

  1. Taki "reset" przed obiektywem to super sprawa! Fotki nie muszą być, jak ze studia, ważne że zabawa była przednia :)
    Oczywiście, że koty mają parcie na obiektyw! Wszak czy jest coś bardziej fotogenicznego, jak kot?

    OdpowiedzUsuń
  2. To strasznie fajne mieć bratnią duszę, która rozumie Twoje lalkowe szleństwo! Ja takowej nie mam i bardzo mi z tym źle. Dobrze, że mogę chociaż kontaktować się z osobami z sieci. Panny na zdjęciach są urocze. Koty również! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sesja fantastyczna bo modelki dają rade ;)
    Koty, wszystkie trzy nr1 - boskie :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kot też zakłada, że on jest ten naj - naj :-)

    Ja, Olu miałam to szczęście, że dzieliłam życie z lalkową przyjaciółką, później z Mamą, następnie bawiłam się w Forum Kolekcjonerów. Wiem, co czujesz, bo zostałam bez tych bliskich mi Osób i wtedy założyłam bloga. A teraz mam znowu w realu 2 koleżanki od lalek i Tobie też tego z całego serca życzę!

    Moje koty pozdrawiają koty Porcelanowych Lal :-)

    OdpowiedzUsuń