sobota, 21 marca 2015

Azjatycka dziewczynka/Asian girl


W mieście zapanował spokój, ustały zamieszki, a osiedlowi chuligani są tak cisi, jak nigdy wcześniej... Nie wiem, jak zakończyła się historia, która sprowokowała rozruchy, kto jest winny śmierci młodego mężczyzny?... Bez wątpienia, kogoś dotknęło to zdarzenie, ktoś płacze, ktoś cierpi. Moim zdaniem marihuana powinna zostać zalegalizowana, skoro jedyne sklepy, których co roku jest coraz więcej w Polsce to ... sklepy monopolowe. Nieco mniej niż zawiści, nie znoszę hipokryzji. Coś powierzchownie usprawiedliwia, w rozwiązaniu prawdziwych problemów nie pomaga ani trochę. Wkurza. Szkodzi. I mimo tego jest legalna ;-) Ale smuci mnie obserwacja, że gdy pogotowie nie przyjeżdża do staruszki z gorączką, czy wycina się przeszło 300 zdrowych drzew na potrzeby parku (nomen omen "zdrowia" w nazwie), nie kiwnie pies z kulawą nogą, a zbuntowana młodzież ma wtedy swoje prywatne rozrywki.


Dziś Pierwszy Dzień Wiosny, data niegdyś dla mnie jak prywatne święto. Od końca podstawówki spędzałam ten dzień z koleżankami, nazywanymi na kredyt "przyjaciółkami". Później już tylko z jedną. Szłyśmy do ukochanego, romantycznie zagospodarowanego parku, było fajnie i na luzie. Sekrety, marzenia, które się nigdy nie spełniły. Z biegiem lat, były nowe znajomości - dziewczyny, chłopaki, kobiety, faceci. Życie płynęło różnymi korytami. Ważne, że do przodu. Zawsze tak się składało, że nigdy tego dnia nie byłam sama. Bywało, że lądowałam przy znośniej pogodzie z Mamą na działce. Też było super. Ostatni klimatyczny Pierwszy Dzień Wiosny spędziłyśmy wśród naszych wspaniałych Przyjaciół - starszego małżeństwa i ich grona. Parę miesięcy później, bohaterowie spotkania już nie żyli. Od kilku lat ten dzień spędzam sama. Dziś przypadkiem wyszło inaczej. Po zajęciach wracałam z nową znajomą. Słońce świeciło przenikliwie jak w lutym, powietrze było lodowate, ale może mi się tylko zdawało, bo miałam już wiosenną ramoneskę i głowę ostrzyżoną parę dni temu niemal na jeża (uznałam, że do czapki nie wróci się w tym sezonie). Zwiał nam autobus do miasta. Więc szłyśmy przez godzinę na piechotę, by w Rossmanie kupić karmę dla naszej zwierzyny ;-) Choć ona mogłaby być moją mamą, z nostalgią gadałyśmy o studiach. Że po nich szeroki horyzont kończy się ścianą i tylko nieliczni są w stanie ją przebić. Nie wiem, czy to był wiosenny temat. Ale czasem mam wrażenie, że ja utknęłam na dobre pomiędzy cegłami ;-)            



A lalka na dzisiaj, to kolejna 11 - centymetrowa Azjatka wyprodukowana przez Mattela (Jenny z Shelly Club z 1999r.). Pokornie obiecuję powrót do lalek regionalnych!!! Tymczasem, zgodnie z obietnicą, dziewuszka na moldzie z otwartymi ustami, jako przeciwwaga dla bohaterki poprzedniego wpisu. Ma idiotyczny strój, nie wiem, czy jakakolwiek mała dziewczynka chciała by coś podobnego włożyć nawet na karnawałową zabawę w pierwszej klasie.


Pierwszą kupiłam bez oryginalnego ubranka od jakiegoś mało uprzejmego faceta. Listonosz nie wrzucił awizo. Nie ja jedna twierdzę, że jest złośliwy. Źle się wtedy czułam przez wiele dni. O zakupie zapomniałam. Lalka wróciła do adresata. Był wściekły, bo musiał zapłacić za zwrot. On wyszedł na zero. Ja straciłam. Laleczki nie odkupiłam. Facet zmył się z Allegro. Poniższy egzemplarz w firmowym stroju, mam dzięki Gabrieli ;-)    
Z tej samej serii, liczącej 18 sztuk maluchów, w tym 2. chłopców, mam jeszcze drugą Jenny, Marię i Tamikę, którą na dniach bardzo ładnie zaprezentowała na swoim blogu - Kelly Shelly.




Wysokość: 11 cm.
Tworzywo: plastik, guma
Sygnatura: Mattel INC.
Cechy szczególne: lalka o azjatyckiej urodzie.
Data produkcji: 1999r.
Kraj produkcji: Chiny

Height: 11 cm.
Material: plastic, rubber
Signature: Mattel INC.
Special features: a doll of Asian beauty.
Date of manufacture: 1999.
Country of production: China

Zainteresowanych inną tematyką, zapraszam tutaj:   simran2pl.blogspot.com



10 komentarzy:

  1. Śliczny maluch :-) a co do lalki, która zakupiona nie dotarła- znam ten ból. Wylicytowałam Space Fantasy na ebayu ... i paczka zginęła po drodze. Dodtałam zwrot pieniedzy, ale przecież nie o to mi chodziło, zwłaszcza, że lalkę wylicytowałam bardzo okazyjnie. Takie życie. :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak piszesz, że "okazyjnie", to może wcale nie zaginęła, tylko sprzedający postanowił zachować ją dla siebie? ;-) Słyszałam o wielu takich przypadkach...

      Usuń
  2. O! Moja wspaniała ważka :) Dzięki Kasiu za to cudo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Malutka śliczna :) i masz rację ubranko nie powala kreatywnością projektującego :) Lubię oglądać lalki Shelly na blogach. Są tak subtelne i zawsze pięknie przedstawione! Ostatnie zdjęcia są rewelacyjne!
    Zajrzałam tez na drugiego bloga, bo oczywiście nic mnie tak nie kusi jak podziwianie własnoręcznie robionej porcelany i ... jestem zachwycona! Robisz przepiękne rzeczy!!
    Odnosząc się do pierwszej części Twojej wypowiedzi ... hm, ja też zauważyłam, że coraz częściej lepiej się rozumiem z osobami starszymi ode mnie. Równolatkowie w większości gonią za pieniędzmi, młodsze pokolenie ... szkoda słów ... a że masz wrażenie, że zatrzymałaś się miedzy cegłami? między murem z cegieł jest korytarz, którym tez można iść ... Pozdrawiam serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe spostrzeżenia...
      Każdego zachęcam do zbierania maleństw, ponieważ są różnorodne, ogromnie dopracowane i zajmują mało miejsca ;-)

      Co do ludzi - masz wiele racji. Ja najgorzej oceniam grupę wiekową 30 - 40. Egoizm, egoizm i jeszcze raz egoizm. Młodsze pokolenie wyrośnie na ludzi - to osoby, które wiedzą już, że pracy nie będzie, emerytury nie będzie, mamusia nie da, zatem trzeba walczyć o swoje, być otwartym na społeczeństwo i zmienić ten chory świat.
      A ja nawet jako nastolatka, zawsze super dogadywałam się z ludźmi w wieku rodziców i dziadków ;-)

      Ten mur u mnie, to totalne zaklinowanie. Żaden tam korytarz. Ani się wyczołgać, ani rozwalić dziadostwa. Ale może ktoś da kiedyś kopa i wylecę ;-)))

      Serdeczności! I dziękuję za komplementy pod adresem moich skorupek ;-)

      Usuń
  4. Może lepiej tkwić pomiędzy cegłami, niż walić w nie głową ;-) Błazen z racji swojego pokrewieństwa z cyrkowym clownem nie kojarzy mi się dobrze. Dziewczynkę - błazna w różowym ubranku to już tylko Mattel mógł wymyślić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba od tego walenia przez 10 lat, tak się wklinowałam ;-)))

      Właśnie, błazen/clown jest dla mnie czymś niezbyt smacznym, nieco uwłaczającym i zdecydowanie nieestetycznym. A jeśli jeszcze z małej dziewczynki robimy taką postać, to niesmak przeradza się w niepokój. Po co taka kreacja?
      I ten róż. Perwersyjnie Mattelowski ;-)

      Usuń
  5. Tyle różu, że dobrze choć, że nie blondynka ;-) Ale prawdą też jest, że na Twoich zdjęciach różowy klaun nie razi.
    Ja jak na razie historię z kupnem-niekupnem lalki miałam taką, że kupiłam dwie lalki, ale dziewczynka, która sprzedawała, rozmyśliła się... z jej mamą jeszcze mogłam dyskutować, ale z małą już nie. Sprawa zakończyła się sympatycznie, ale lalek też już nie (do)kupiłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. urocza niunia o fuksjowych usteczkach...

    OdpowiedzUsuń