czwartek, 26 marca 2015

Chorwatka z porcelany, moje podróże i miłość/Croatian porcelain doll, my travels and love


Chorwację zjeździłam wzdłuż i wszerz w ciągu kilku sezonów. Przez miesiąc na blogu mogłabym dzielić się własnymi przygodami i spostrzeżeniami. Na dobrą sprawę to kraj, który najbardziej "zajeździłam", podczas moich mniej lub bardziej zwariowanych podroży, uprawianych na wszelkie sposoby. W którymś momencie zakochałam się w nim do tego stopnia, że zaczęłam samodzielnie uczyć się chorwackiego i pod koniec studiów, szukałam tam wolontariatu.




Trochę egoistycznie czekałam aż Chorwację wchłonie UE, bowiem marzyła mi się nawet emigracja. Dlatego egoistycznie, bo nastroje miejscowych względem Unii, były wtedy mocno mieszane. Większość bała się podwyżek i zalewu obcego kapitału, a więc ingerencji w nienaruszalność chorwackich struktur - demograficznych, ekonomicznych i krajobrazowych. Ale i tu spotykałam różne opinie. Miejscowości bardziej nastawione na turystykę cechowała większa otwartość i optymizm. Zresztą niemal całą Chorwację, można nazwać w sezonie letnim "miejscowością turystyczną". Mimo wielkiego bezrobocia w "martwych" miesiącach, niewielu wtedy paliło się do emigracji na zachód Europy. Chorwaci dużo silniej niż Polacy deklarują swój patriotyzm. Ot, cecha wspólna wszystkich młodych państw... Rozmawiałam po rosyjsku - wtedy znałam go całkiem dobrze. Myślano, że jestem z Białorusi - podobno mam taki akcent ;-). Nie wiem - brak mi danych porównawczych. Inni nabierali się, że z Rosji, zatem 2 - 3 razy zdarzyło mi się, że ktoś potraktował mnie nieuprzejmie. Z czasem więc, przerzuciłam się na mało wyszukany angielski. Ale wielokrotnie dogadywałam się po prostu po polsku! Znowu zabawnie, ponieważ moją urodę kojarzyli z południowymi krainami i bywało, że ktoś patrząc na długie czarne, falowane włosy i mocną opaleniznę, na czuja odzywał się po... hiszpańsku ;-). Chorwatów na ogół wspominam ciepło i wesoło, choć w bliższych rozmowach, można było między słowami wychwycić ból, złość, zaciętość - pamiątki wojny, o której większość nie chciała rozmawiać z turystami. Pierwszy raz pojechałam tam pod koniec lat '90. I choć od dramatycznych zdarzeń, upłynęło już dobrych parę lat, wciąż można było bez problemu znaleźć na poboczach dróg takie oto pamiątki:


W trawie leżały pogięte, podziurawione tablice informacyjne, niektóre przystanki nadal były tylko smętnymi słupami sterczącymi oskarżycielsko w niebo, hotele ledwo przywracano do stanu jako takiej używalności, domy posiekane kulami niczym pumeks, do drzew poprzypinane zdjęcia poszukiwanych, często zbrodniarzy wojennych, na ulicach i targowiskach przygarbione kobiety w czerni, matki, wdowy, dużo wdów... Przejeżdżałam przez miasteczka, wioski, gdzie bezokienne budynki, zastygły jak puste muszle na wyschniętej plaży. A obok krzyże i tylko jedna snująca się jak strażniczka staruszka w czerni. Cisza.  
Ale wiosną, bielą kwiatów pokrywały się także drzewa. Spośród gruzów, jak ze szczelin skalnych, wyrastały miniaturowe, barwne kwiatki.



Kobiety z macierzyńską miłością spoglądały na swe krągłe kształty (tak, tak, sporo młodych mam wtedy widziałam), zwierząt, zwłaszcza psów było mało, koty koszmarnie zaniedbane (dopiero podczas ostatniej podróży zaczęły nabierać ciała, widać im dalej od wojny, tym wyższy poziom dobrobytu),


turystów z biegiem lata dużo, a na targowiskach czerwieniły, zieleniły się i odbijały seledynowo, wszelkie rodzaje papryki. Powrót życia, nadzieja, genialna kuchnia i alkohole,



balsamiczne powietrze, rajska przyroda,







muzyka, śpiewny język, fascynująca historia, wspólnota doświadczeń. Po Italii, Norwegii i Indiach - przeżywałam swą kolejną miłość! ;-)          




Bez wątpienia jak w wielu przypadkach, moja fascynacja zaczęła się od filmów Kusturicy, muzyki Bregovića i książek Dubravki Ugresic. Ale mogłam przecież po pierwszym tam pobycie, odfajkować kraj i myśleć o nowej podróży. Lecz mnie było mało. Ostatnim razem Chorwację odwiedziłam 7, czy 8 lat temu. Jeszcze nie wstąpiła do Unii, ale czuło się, że wejdzie. Lecz ja zaczynałam już odnosić pierwsze sukcesy zawodowe i z wolna wyhamowywałam swój pęd do emigracji. A może po zauroczeniu zaczął nadchodzić obiektywizm? Jedno jest pewne - odkryłam, że wciąż nie mam chorwackiej lalki. Zatem ostatnią podróż, zdominowało poszukiwane we wszystkich miastach, odpowiednich reprezentantów do mojej kolekcji. I wszędzie ten sam problem. Albo podróbki Barbie i Kena, albo chińskie badziewie. Tylko w Zagrzebiu oszołomiły mnie lalki drobiazgowo dopracowane, autentycznie regionalne, o delikatnych twarzach - coś jak ta z Rumunii:


Ale cena też oszałamiała. W przeliczeniu jakieś 300 zł. Za takie pieniądze wolałam kupować srebrną biżuterię. Wybaczcie młodej kobiecie... ;-) Zresztą srebro mają tam obłędne!


Jeśli na coś zostawało mi trochę kasy, to były to zazwyczaj drobne suveniry. W większości na prezenty dla znajomych. Miałam ich tłumy, jak teraz lalek ;-). Ludzie ciągną do szczęśliwych.



W Dubrowniku skapitulowałam. Rzekłam: "Jeśli nie tu, to już nigdzie!". Chwiejnym krokiem na skutek degustacji rożnych smakowitych, ale strasznie mocnych cieczy ;-) zeszłam z pokładu. I przez najbliższą godzinę wędrowałam tylko od sklepiku do sklepiku z pamiątkami, ciągnąc za sobą poderwanego chłopaka.


Wybrałam chińskie badziewie, ale chociaż uszlachetnione tworzywem. Porcelaną. Zobaczcie i bądźcie litościwi:










A dla tych, którym podobały się moje futerkowe, stare zdjęcie, gdy była jeszcze czwórka:


Już dziś życzę Wam smacznego jajka i dyngusa mokrego, lub suchego wedle indywidualnych potrzeb ;-)
Dziękuję za liczne odwiedziny. Ściskam!

Fanów mojego rękodzieła, zapraszam na drugiego bloga:



Wysokość: ok. 22 cm.
Tworzywo: porcelana
Sygnatura: brak
Cechy szczególne: lalka przywieziona przeze mnie z podróży
Data produkcji: czasy współczesne
Kraj produkcji: Chiny (no, w końcu Chorwatka;-))

Height: about 22 cm.
Material: porcelain
Signature: No
Special features: doll brought my travel
Date of manufacture: modern times
Country of production: China.

22 komentarze:

  1. Tak późno zorientowałaś się , że nie masz chorwackiej lalki ???
    Aż trudno uwierzyć :):) . Życzę Ci, żebyś pojechała tam po następną :):)
    Wesołego Zajączka i dużo zieleni :)
    P.S. Kostusia bardzo Ci dziękuję, ze zmobilizowałaś mnie do uszycia jej sukienki

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo ja tam miałam przecież mieszkać!!! Po co więc wozić drzewo do lasu? ;-)

    Kostunia kochana, wreszcie nie ma żeberek na wierzchu. Hurrra! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. I podczas każdej podróży dźwigałam ze sobą dużo klamotów (aparaty, prezenty), więc po co jeszcze lalka do tego wszystkiego? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... tak... rozumiem ... Musisz więc pojechać teraz do Chorwacji TYLKO po lalkę :):)

      Usuń
    2. Odkryłam tańszy sposób! Zamiast wydać 1900 zł na podróż, znalazłam na Allegro lalki w cenie 19 zł ;-). Identyczne jak te, które spotykałam w sklepach z pamiątkami.

      Usuń
  4. Bardzo miłych, pogodnych Świąt! Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. MIŁOŚĆ - niejedno ma oblicze :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Tobie też życzę zdrowych i spokojnych Świąt. Uważam, że laleczka jest bardzo sympatyczna i ładnie ubrana a Twoich osobistych, wyprawowych przeżyć i wspomnień nikt Ci nigdy nie zabierze i jesteś o nie bogatsza!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję serdecznie :-) Powiem Ci, że lalka dużo lepiej wygląda na żywo. I masz rację - ja właśnie kierowałam się kiedyś taką zasadą: doświadczać, chłonąć i zapamiętywać. Bo to na zawsze pozostanie we mnie. Wolałam więc wydać pieniądze na bilet do kolejnej miejscowości i tam spróbować przysmaków regionalnej kuchni (jeśli bezmięsna ;-)), czy wejść do muzeum, niż na pamiątki, w tym także lalki. Gdy moje życie zatrzymało się widzę, że to było dojrzałe, wykalkulowane działanie szalonej, młodej dziewczyny ;-) Ho, ho, ile mam fajnych przygód w pamięci!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hello from Spain: Fabulous doll. Great pictures. Nice place. Keep in touch

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you for visiting. Croatia is very beautiful, magical country despite the sad history.

      Usuń
  9. Przepiękne zdjęcia a lalka nadrabia strojem:) Cudna ta Chorwacja :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, strój jest całkiem poprawny, także regionalnie.
    A Chorwacja to niesamowita kraina, o starej duszy, cudownej architekturze, bliskości językowej, kulturowej i bujnej przyrodzie. Nic dziwnego, że tak się zakochałam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie muszę się wybrać do Chorwacji :-) póki co objeździłam wzdłuż i wszerz tylko Włochy, ale tak to jest, że jak się człowiek zakocha w jakimś kraju to już go tam nieustannie ciągnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest bardzo budujące, że mamy takie miejsca na ziemi :-)

      Usuń
  12. Widziałam sporo regionalnych wczoraj, aż żałowałam, że się na nich nie znam :-( Wielu moich przyjaciół "zajeżdża" Chorwację i okolice, z tego co się u Ciebie i u nich naoglądałam - warta jest tego. Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojnych Świąt Wielkanocnych!

    OdpowiedzUsuń
  13. Porcelanka paskudna, ale strój ma na sobie dość ciekawy :)
    i chyba starannie uszyty :)
    Pokłaskaj ode mnie Padlinkę i te dwa też :D
    Zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych !

    OdpowiedzUsuń
  14. Paskudna jak każda masowa, ekspresowa produkcja Chińczyka ;-)
    Ale choć pudełko ma z oryginalnymi napisami...
    Padlinka pogłaskana.
    Tobie także - Zdrowych!

    OdpowiedzUsuń