czwartek, 12 marca 2015

Mała księżniczka na 200 wpis/Little princess on 200 posting


Niespodziewanie dla samej siebie... dotarłam do 200 wpisu!!! W trzecim roku prowadzenia tego bloga, osiągnęłam całkiem przyzwoity pułap. Należy mi się zatem laurka, choć bez przesadnych ozdobników ;-)
Oprócz tego, że bez wątpienia paru osobom dostarczam pozytywnych wrażeń i coś tam wnoszę w edukację lalkową, a w porywach w inne dziedziny, dla mnie samej te zazwyczaj późne wieczory, stanowią chyba najmilszą cząstkę najtrudniejszego jak do tej pory, etapu życia. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że będzie trudniej, ale blog nawet dość szczery jak mój, to nie konfesjonał, konfesjonał to nie terapeuta, terapeuta, to nie przyjaciel, a przyjaciel - to nie ty sam ;-) A jeszcze lepiej od ciebie samego, zrozumie cię twoja ulubiona lalka ;-) Po raz kolejny przekonuję się, że lalki są bliższe człowiekowi, niż drugi człowiek, choć od każdej reguły zdarzają się wyjątki ;-) Więc wyjątkowe w moim życiu są na pewno te vinylowe, plastikowe, porcelanowe i wykonywane ręcznie; lalki - pasja, która idzie ze mną tak długo, jak długo żyją niektórzy z dzisiejszych kolekcjonerów. Przez minione trzy lata (dwa wcześniejsze przemilczę taktownie) szarpałam się z życiem zawodowym i osobistym, dokonując czasem odkryć na miarę trupa w szafie ;-). Otrupiały mi też dwa ukochane koty, a trzeci ledwo się trzyma - o bliskich ludziach nie wspomnę. Wydanie książki kosztowało mnie kupę zdrowia, ale przy tej okazji spotkałam dobre byty człowiecze, choć ukończenie tego projektu, jeszcze nie otworzyło przede mną nowych dróg zawodowych. Wszystkiemu przyglądały się lalki, wychodząc powoli z kartonów i zajmując coraz większe przestrzenie mojego mieszkania. Dając pretekst do systematycznego prowadzenia bloga, nawet gdy przez 10 miesięcy miałam zawieszający się co chwilę komp, a własne bóle tak mnie przygniatały, że parę razy miałam ochotę kopnąć to wszystko i zniknąć w przestrzeni międzyplanetarnej. Nie obiecuję więc, że będę z Wami drugie 200 wpisów, bo na horyzoncie pirackie bandery, ale może to tylko Kapitan Sparrow ;-) Więc spróbuję!

I znowu zaglądam do mojego archiwum, żeby pokazać Wam sesję z 2009 roku z taką piękną, 11 - centymetrową modelką (welonik jest oryginalny, sukieneczka pochodzi od innej lalki z tej samej serii).



W 2004 pojawiły się 2 dorosłe Barbie w pastelowych sukniach księżniczek - Annelise i Erika. Towarzyszył im niebrzydki Ken w stylowym stroju, jako Książę Dominik. Lalki oczywiście nawiązywały do filmu "The Princess and the Pauper". O ile z tej trójcy głównych bohaterów najbardziej podobał mi się wiśniowy tużurek, o tyle małe Kelly wydane w tym samym roku, uważam za charakterystyczne, dopracowane i po prostu piękne. Moja to pewnie Eryka. Anna Luiza ma buzię porcelanowej laleczki i długie, jasne loki. Ale w internecie, całkiem przypadkowo spotkałam tę serię i co zobaczyłam - aż 4 sztuki + 2 w wersjach AA! Szkoda za to, że producent nie pomyślał o przynajmniej jednym chłopcu. Cóż...


Laleczkę kupiłam przez Allegro, ale odbierałam ją osobiście na tzw."patelni" przed stacją metra Centrum. Tyle lat, a ja wszystko pamiętam tak, jakbym przeżyła to tydzień temu. Wczesna wiosna z pierwszym słonecznym, naprawdę ciepłym dniem, szafirowe niebo. Ludność wyległa gremialnie na plac, kwiaciarki stały zbite w barwne pęczki niczym ich bukiety, pod murem ekstatycznie grała indiańska orkiestra, otoczona wianuszkiem gapiów; ktoś usiłował tańczyć. Laleczki sprzedawała dziewczynka, sama jak te Kelly. Towarzyszyła jej mama. Usłyszałam, że córka zbiera na nowe zabawki. Przez moment zastanowiłam się, co takiego mogło zmobilizować dziewczynkę, na oko 8 - letnią do wymiany swoich zabawek. W reklamóweczce miała jeszcze inne, ale mocno potargane, wzięłam więc tylko Mulatkę z żółtym dzióbkiem, o której pisałam jakiś czas temu. Wręczyłam banknot, reszty nie chciałam, niech sobie mała wrzuci do skarbonki. Od Indian kupiłam płytę i tak uskrzydlona wracałam do domu, z poczuciem właściwym młodości i wiośnie - że wszystko co dobre, jest przede mną, a świat to wielki supermarket pełen fantastycznych promocji.
PS. Własnie dwa razy podczas tego wpisu nawalił mi komp - zrestartował się, a za moment zawiesił. Więc chyba jednak będą problemy techniczne. Wrrrr...          


Zainteresowanych moimi poczynaniami w rękodziele, zapraszam na drugiego bloga: simran2pl.blogspot.com


14 komentarzy:

  1. Tak pięknie opisujesz okoliczności nabycia lalki, że odnoszę wrażenie jakbym sama tam z Tobą była, spoglądała na kwiaty, słuchała muzyki i kupowała...
    tylko gdzie ta laleczka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-)
      Bo ja tak fotograficznie to pamiętam! A niezależnie od mojej pamięci, zauważyłam, że są takie dni, które odbijają się w nas jak zdjęcia, silniej od innych i trudno wyjaśnić, czemu. Ale dobrze nosić w sercu taki swój prywatny album. Pomaga w czasie, gdy kolorowych zdarzeń na żywo jest mniej.

      Usuń
  2. Gratuluję 200 wpisu i życzę hucznych obchodów 2000 :-) Biorąc pod uwagę, że każdy Twój wpis to kompendium wiedzy z różnych dziedzin plus dopracowane w każdym szczególe zdjęcia, włożyłaś w ten blog ogrom pracy i czasu. Historia dziewczynki sprzedającej swoje lalki trochę mnie zasmuciła. Nigdy nie skłaniałabym mojego dziecka do odsprzedawania zabawek, by zarobiło na inne, nawet jeśli niektórym wydaje się to bardzo "wychowawcze".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Postaram się wytrwać, tak długo aż każda z moich lalek znajdzie tutaj swoje miejsce ;-)
      Oj, czasu to ja tu zostawiam baaaardzo dużo...
      Scenka z dziewczynką wydawała mi się właśnie taka "wychowawcza" w założeniu. Mama była spokojna jak posąg, mała miała prośbę w oczach. Nie wykluczone, że mama powiedziała: "dostaniesz nowe zabawki, jak sprzedasz stare". Jeśli tak było, to istotnie smutno się robi i opowieść nabiera dodatkowego, mniej entuzjastycznego wymiaru. Ale może właścicielka lalek zdalnie pokochała silniej już jakieś nowe?

      Usuń
  3. Gratulacje !!:) Twoje wpisy nazwałabym felietonami , w których wycinek historii sztuki obejmujący lalki przeplata się z nutkami Ciebie :) . Moja Mama kupowała mi wiele lalek , bo sama je bardzo lubiła . Co pewien czas musiałam wyznaczyć jedną do oddania "biednym dzieciom" . Laleczka musiała być ładnie i kompletnie ubrana . Czy było mi przykro ? Było . Bałam się bardzo , że następna właścicielka nie będzie o lalkę dbała . Z drugiej strony , wydawało mi się przerażające, że jakaś dziewczynka może nie mieć własnej lalki , więc tłumaczyłam sobie ,że tak trzeba .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Ten blog, jak żaden z moich pozostałych, to istotnie taka kompilacja własnego dziennika, pamiętnika i tekstów dziennikarskich - czyli twór bardzo w stylu tego, z czym od lat się mierzę.
      I ja oddawałam własne zabawki "biednym dzieciom" z niepokojącą nadgorliwością, właśnie z tego samego powodu co Ty - bo jak tak może być, że jeden ma, a drugi nie?! Oddawanie niektórych zabawek odradzano mi nie raz, ale niechętna byłam kapitulacji. Wspomagałam w ten sposób 5. rodzeństwa na wsi, w której żyli kiedyś moi Pradziadkowie. Dzieci dostawały też wszystkie ubrania, z których wyrosłam.
      Zawożono mnie tam średnio co weekend. To były półgodzinne, czasem godzinne wizyty. Pamiętam szok, jakiego doznałam, gdy znalazłam mojego Murzynka z PRL-u (nietrafiony prezent od Babci, bo jak tak dziko marzyłam o gumowej, niemieckiej Murzyneczce z prawdziwymi włosami, a on był plastikowy, całkiem czarny i z włosami moldowanymi) w stanie totalnego, wandalistycznego rozkładu (dziury w głowie - może też im się nie podobał?), rzuconego na stertę piasku pod betoniarką.
      Do tej pory mnie to boli.
      Dzieci nie dostały ode mnie nigdy więcej żadnej zabawki i z tego, co mgliście pamiętam, nie chciałam tam nawet jeździć.

      Usuń
  4. Kasiu, laurka ode mnie :) Tak trzymaj :)
    Chociaż kolekcjonuję lalki od lat, to przyznam, że moja wiedza o lalkach innych niż porcelanowe jest nikła. Dzięki Tobie poznaję lalki "przekrojowo"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dla takich laurek warto szarpać się nie tylko z rozklekotanym kompem ;-)

      Usuń
  5. Gratuluję z całego serca i życzę kolejnych wpisów:)
    Zdjęcia piękne i już nie mogę doczekać się wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A ja nie mogę doczekać się następnej zimy ze szronem i śniegiem ;-)

      Usuń
  6. Hello from Spain: fabulous photos. Very artistic. Lovely doll. Keep in touch

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you for your visit. Photographs I did a long time ago, when I was at the disposal of a beautiful garden.

      Usuń
  7. Gratulacje i wielkie dzięki za piękne zdjęcia i świetne pióro - każda wizyta u Ciebie to dla mnie zawsze prawdziwa uczta! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję gorąco! Gdy czytam takie komentarze widzę, że warto pisać nawet jeśli wichry z różnych kierunków, pchają w przeciwną stronę ;-)

      Usuń