niedziela, 8 marca 2015

Pierwsza Chelsie/First Chelsie


No i w ramach porównania, serwuję 11 - centymetrową laleczkę, która w 1994 r. zastąpiła pulchne maluchy o buziach przedszkolaków i figurze bobasa.


Oto Chelsie na ciałku i moldzie wykorzystywanym mniej więcej przez kolejnych 15 lat.
I choć później nie raz pojawiały się zielonookie, miedzianowłose, piegowate dziewczynki, tę ujrzałam jako pierwszą i co zrozumiałe, natychmiast zawojowała moje serce. Po pulchnych pyzach z Heart Family o zaciśniętych piąstkach, smukła dziewuszka z drobną buzią i oddzielnymi paluszkami dłoni, była czymś na miarę kolejnego osiągnięcia techniki. I tym razem nie mogłam powiedzieć, że lepsze jest wrogiem dobrego, bowiem pod każdym względem Li'l Friends of Kelly/Shelly, podobały mi się bardziej.
Do Polski w 1995r. zawitała ich pierwsza edycja, składająca się z trzech laleczek: blondynki Susie/Melody, bladej, delikatnej brunetki Becky i prezentowanej dziś Chelsie. Lalki były taką innowacją i miały względnie przystępną cenę, że zeszły na przysłowiowym pniu. Ledwo udało mi się z kieszonkowego kupić tę, która oczarowała mnie najmocniej. Nie załapałam się już na Becky - podobała mi się ona jako druga w kolejności. Obie pozostałe, zdobyłam dopiero po wielu latach, bez oryginalnych ubranek.


Brak Becky zrekompensowała mi częściowo czarnowłosa laleczka, z nowej serii, która pojawiła się rok później. Była to Azjatka Julie/Jenny (w tle).  


Wersje europejskie i amerykańskie, jak to często bywa, różniły się detalami i imieniem. W tym przypadku najbardziej podobna do fotki z katalogu pozostała Becky. Susie miała przede wszystkim inne włosy, zaś Chelsie i włosy i ubranko:


Ale nie wiem do jakiego stopnia różnice te występowały na żywo, bowiem nie miałam możliwości zestawienia obu lalek. Tutaj już bez oryginalnego stroju, który parę lat temu, zdecydowanie nie odpowiadał mojemu poczuciu estetyki.



Minionej nocy, dokopałam się do jeszcze starszej sesji z 2007r. Łączyło się to z pobieżnym przejrzeniem kilkuset płyt. I znowu konfrontacja ze światem utraconym, z zapisami momentów życia przez wielkie "żet". Tu w barwach końca słonecznej, soczystej wiosny...





Zainteresowanych zapraszam na krótką foto - relację z mojej promocji:  simran2pl.blogspot.com



Wysokość: 11 cm
Tworzywo: guma, plastik
Cechy szczególne: nowy projekt twarzy, nowy projekt ciała
Sygnatura: 1994 Mattel INC.
Data produkcji: 1994
Kraj produkcji: Chiny

Height: 11 cm
Material: rubber, plastic
Special features: a new design of the face, new body design
Signature: 1994 Mattel INC.
Date of manufacture: 1994
Country of production: China

15 komentarzy:

  1. Jaka śliczna, zakochałam się! Zdjęcia wspaniałe!!! Obejrzałam też te z promocji - bardzo klimatyczne. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-). Laleczka przemyślana i dopracowana, a do tego te mocne, gęste włosy, które ja upięłam stylowo!
      Promocja w istocie klimatyczna, ale takie sytuacje zawsze kosztują dużo zdrowia... To ich nadrzędna cecha ;-)

      Usuń
  2. Uwielbiam małe Chelsie, to jedne z moich ulubionych maluchów Mattela :-) na tych zdjęciach wygląda jak mały elfik, albo rusałka ! :D szalenie mi się podoba !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ona też jest jak elf ;-) Choć w duecie z Jenny, wyglądają niczym dwie szczęśliwe dziewczynki bawiące się podczas wakacji ;-)

      Usuń
  3. Słodziutkie maluchy :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly/Shelly to piękne laleczki i dają kolekcjonerowi naprawdę wiele radości. Polecam!!!

      Usuń
  4. Nie miałam pojęcia, że edycja europejska i amerykańska różniły się aż tak bardzo. Zdjęcie Chelsie w drobnych kwiatkach wywołało we mnie ogromną tęsknotę, żeby samej sobie tak poleżeć :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem różniły się nawet kolorem oczu tak, jak duże Barbie. Choć tutaj dysponuję tylko przekazem pisemnym i fotografią - lalki nie miałam w łapce.

    "Zdjęcie Chelsie w drobnych kwiatkach wywołało we mnie ogromną tęsknotę, żeby samej sobie tak poleżeć :-)"
    Kup sobie karmnik ościsty ;-))) Rośnie nawet w balkonowej skrzyni, choć jest podatny na mączniaka. Ale nieźle zimuje... Mój jest traktowany "per noga" i żyje trzeci rok. Jeśli masz ogródek - to lepiej go przykrywaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa, tyle, że ja nie mam ani balkonu, ani ogródka, a podwórko to betonowa studnia na długość budynku i szerokość około 5 metrów. Przywilej mieszkania w tzw. ścisłym Śródmieściu... Ale jeszcze tylko rok i jakieś 3 miesiące. Potem to ja sobie zrobię ogród botaniczny na balkonie :-D

      Usuń
    2. O, ja niemal całe życie przemieszkałam w kawalerce w ścisłym centrum Warszawy, więc znam ten klimat ;-). Oczywiście z jedynego okna widok na podwórze prawie studnię (tylko jedna ściana otwarta). A przed kamienicą - parking. A na parterze 2 lokale rozrywkowe, zaś nieco dalej trzeci, największy, całodobowy. Dopiero pod koniec moich studiów wybito nam drugie okno, co znacznie podniosło standard. Ratowała nas też pracownicza działka o botanicznym charakterze...

      I wiesz co? Wolałabym dziś to wszystko, nawet z tamtymi mankamentami, zamiast mojego dużego mieszkania blisko lasu, na osiedlu pełnym ludzi o wrażliwości buraków, z którymi już przeszło 3 i pół roku, nie jestem w stanie nawet wymieniać "dzień dobry", bo nie odpowiadają. Z mankamentami komunikacyjnymi, z brakiem choćby jednego kina, z odległością do weterynarza, itp. Tylko lalkom nie przeszkadza ten stan rzeczy ;-)
      A ogród na balkonie to dobry pomysł - też teraz go uskuteczniam i daje mi namiastkę dawnej radości. :-)

      Usuń
  6. PS. W realiach ogródka, w moim karmniku ptaki zrobiły sobie nie raz spiżarnię (nazwa zobowiązuje :-))) - pakowały w zbitą darń szyszki i orzechy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie piękne i urokliwe zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ... tak sobie myślę , ile jeszcze skarbów skrywają Twoje pudła z lalkami :):)

    OdpowiedzUsuń