sobota, 11 lipca 2015

Pamiątki z PRL - u/Souvenirs from PRL.


No i mamy już jesień, po afrykańskim lecie, które trwało aż tydzień! ;-). Zamiast umiarkowanej temperatury, dwa dni temu spadły na nas przelotne opady lodowatego deszczu i owiały przejmujące wiatry, które sprawiły, że wracając z miasta wczoraj przed wieczorem, wtuliłam się w szybę wiaty przystanku i odliczałam minuty do przyjazdu autobusu, nasuwając lodowatymi dłońmi na zimne uszy, grubszą wersję arafatki ... Zostały gorące wspomnienia jak z krótkiej wycieczki do ciepłych krajów wygranej w TotoLotka i nieco zdjęć z roznegliżowanymi modelkami ;-).


Byłam na początku drugiej klasy szkoły podstawowej (czułam się dorosłą kobietą ;-)), kiedy wreszcie kupiono mi ten lalkowy drobiazg, który zaraz, niczym cenny posążek, ustawiłam na półeczce. Moje koleżanki, miały już po kilka takich egzotycznych maluszków, różniących się kolorem turbana, grzywki, a raz nawet oczu! Ani to artykułowane, ani przyzwoite. Babcia wpierw upewniła się, czy Angelika i Agnieszka na pewno posiadają lalki, które "świecą" gołą pupą ;-).


Komisyjne oględziny wykazały, że tak. A jednak nie czułam się zgorszona i choć lale w moich zabawach brały udział tylko jako żołnierze lub ich żony ;-) (ewentualnie detektywi) obdarowano mnie tym gumowym maluchem, doprowadzając do niezrozumiałej w stadzie dorosłych, euforii.      
Zdaje mi się, że w tamtych szarych ekonomicznie latach, guma w ogóle była towarem z "wyższej półki". Plastik "made in PRL", charakteryzował się nieprzyjazną twardością (by nie rzec: "topornością") i często niejednolitym odcieniem. Gumę wyróżniało jakieś fizyczne ciepło; była sprężysta, niepoddająca się na dłuższą metę naciskom - uparcie wracała do swej formy. Rewolucyjne dygresje i interpretacje, były na szczęście totalnie poza zasięgiem umysłu kilkuletniej dziewczynki ;-)


Trudno było zdobyć tę laleczkę już w połowie lat '80, choć kiedyś ponoć tkwiła w każdym kiosku ("Ruchu" - czy istniały inne? Przepraszam, ja już nie mam kogo zapytać). Stąd też datuję ją na lata '70 - 80 XX wieku.


Wydawała mi się czymś zza "komunistycznego muru"; czymś w stylu Boney M. (wtedy mały człowiek i muzykę Bacha mógł uznać za zachodni hit ;-))  


Nie mam pojęcia, czy była to wena twórcza rzemieślnika, czy nasz rodzimy klon innego produktu... Zanim Chińczyk swoją chałą zniszczył polską kreatywność - przedsiębiorczy Rodak, dwoił się i troił, żeby coś podpatrzeć, tudzież samemu wymyślić i jeśli zdobył na rynku materiały, uruchamiał produkcję. Stąd mieliśmy krótkie serie figurek, zabawek, lalek, albo wprost skopiowanych, albo do oryginału nawiązujących. Mnie osobiście brązowy golasek, skojarzył się z tą amerykańską laleczką:


A tu już całkiem inny klimat, i inne firmy, które deficytem tworzywa przy produkcji nie musiały się martwić: She - Ra Princess of Power Mattela (1984 - 87) , oraz Golden Girl and the Guardians of the Gemstone, wydane przez Galooba (tylko w 1985r). To już zajawka innego posta, który pojawi się u mnie, mam nadzieję, że niebawem, do czego zdopingował mnie ostatni wpis u MoxieFun i tematyczna rozmowa ;-).



Laleczki miałam poutykane w aż czterech miejscach i wciąż nie mogłam się zebrać, by je zgrupować w jednym. Niedawna smutna sytuacja, wystąpiła jako czynnik motywujący: mianowicie okazało się, że po śmierci mojej kici, mam duże problemy ze snem (bo skoro przez blisko14 lat, usypiałam z ciepłym "termoforkiem" przytulonym do nóg, trudno przestawić się nagle i oswoić ten brak). A, że już zaczęłam wyglądać jak Al Pacino w filmie "Bezsenność", wpadłam na pomysł przeniesienia łóżka do innego pokoju, w nadziei, że w nowym miejscu złapię lepszy sen. Pomysł okazał się trafiony. Przy okazji przestawiania mebli, znalazłam wreszcie wszystkie moje wojowniczki, choć co się naszarpałam z wniesieniem przez wąskie drzwi w pionie gigantycznego łóżka, (a właściwie to rozkładanej kanapy) i mam teraz znowu do odmalowania wypieszczone mym pędzlem, nie tak dawno futryny, to mój pot i łzy. Ale tak to u mnie nie raz bywa, że gdy jedno poprawię, to drugie zniszczę ;-). Ot, proza totalnie samodzielnych, partyzanckich działań kobietki, której trochę brakuje do tych umięśnionych wojowniczek ;-)          



Wysokość: 10 cm z turbanem.
Tworzywo: guma.
Sygnatura: brak.
Cechy szczególne: lalka występująca w wielu wariantach kolorystycznych stroju, bez nazwy rodzajowej (chyba, że o czymś nie wiem).
Lata produkcji: 70 - 80 XXw.
Kraj produkcji: Polska.

Height: 10 cm of headgear.
Material: rubber.
Signature: none.
Special features: doll occurring in many different colors suit without a generic name (unless you about something I do not know ;-).
Years of production: 70 - 80 twentieth century.
Country of production: Poland.

9 komentarzy:

  1. pamiętam takie słodkie gołodupce -
    kilka różniastych - zawsze u kogoś -
    choć jak piszesz ani to artykułowane
    ani przyzwoite - rozczulały na maksa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tych gołodupców nie pamiętam, bo chyba w tym okresie zajmowałam się czymś innym a nie lalkami, ale są naprawdę świetne! Pomysłowe i rozbrajające! Nawet dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hello from Spain: I like your dolls. Lovely souvenirs. We keep in touch

    OdpowiedzUsuń
  4. ja tez ich nie pamietam ale slodkie sa bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ... ja to raczej powinnam pamiętać lecz jednak nic z tego, nie pamiętam :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Promienny pupiszonek :) Aż się sama gębula uśmiecha na jej widok. Wcale nie potrzebuje zginalności i ruchomych rąk i nóg, żeby się podobać. Jej prostota jest jednoczesnie jej siłą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny maluch, przyzwoicie ubrany straciłby połowę uroku ;-) Nie pamiętam tych lalek, pewnie były poza moją sferą zainteresowań, w tamtych czasach za sprawą zagranicznych "kontraktów" ojczyma byłam rozpieszczoną i wybredną bywalczynią Pewexu... Dziś przygarnęłabym z ochotą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaka słodka i śliczna! A wojowniczki niesamowite! U mnie wiecej chłopa było, zaraz byśmy z siostrą ich z nimi pożeniły ;-) widzę, że jest i Glimmer, to co family reunion 25.?

    OdpowiedzUsuń
  9. O jaka fajna - zupełnie nie kojarzę takich gumiaczków - w naszych kioskach królował chyba sam plastik:)

    OdpowiedzUsuń