sobota, 1 października 2016

Zła jak OSA. Krętactwa nie znoszę! Monster High. Kolorowe upiorki. Część 14.


Z osami mam związane zdecydowanie traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. I to wcale nie chodzi o tego jednego owada, który wdarł się do torebki z czekoladowym mlekiem w proszku (to była wtedy spożywcza nowość na rynku i wielka atrakcja dla stęsknionych czekolady dzieci nie przekarmionych pseudo-serkami z dodatkiem cukierków). Nie powiem, że słodyczy w moim dzieciństwie w ogóle nie było, bo w teorii istniały i jeśli już się pojawiły w realu, miały niskie ceny. A, że nie leżały sobie rzędem na półkach marketowych tak, jak teraz, to dorośli kupowali od razu (jeśli nie było limitu) po parę kilogramów - zazwyczaj cukierków owocowych (czekoladowe pozostawały jednak w sferze marzeń). Pamiętam, że nie tylko u mnie były takie zapasy w kuchennej szafce. Ale może pod tym względem Warszawa była uprzywilejowana? Na wakacje do Pradziadków, pojechała spora wałówka. I tak, po śniadaniu Prababcia nie zamknęła dość szczelnie opakowania ze wspomnianym proszkiem spożywczym. Jakaś rezolutna osa, sama zaprosiła się na słodki posiłek. A ja, pięcioletnia, zwabiona tajemniczym chrobotaniem na stoliku/taborecie? przy tzw.: lepce, wsadziłam twarz do srebrnej, foliowej torby. Nakryty na konsumpcji owad, użarł mnie w brodę, więc zawyłam na tyle dramatycznie, że w ciągu chwili kuchnię wypełnili dorośli. To było moje pierwsze spotkanie z OSĄ. Parę lat później okazało się,  że w naszej 100 - letniej kamienicy osy zrobiły sobie kolonię w nieotynkowanym murze. Wlepiły swe kruche, szare gniazda w szczeliny cegieł, w otwory po kulach i naturalne pęknięcia, będące wynikiem upływającego czasu i braku konserwacji. W iście afrykańskie lata końca XX wieku, cegły nagrzewały się niemiłosiernie, wyganiając z nich liczne, owadzie byty. I tak bywało, że po naszych poduszkach chodziły stonogi szukające ochłody, czy śnięte osy. Te obrazy rodem z horroru, pamiętam po dziś dzień. Zapytacie być może, jak obudzona w środku nocy reagowałam na to paskudztwo? O ile nie łaziły mi po twarzy, bardzo spokojnie. Ponoć człowiek to tak gruboskórna bestia, że do wszystkiego się przyzwyczai... Niestety przez wiele lat, administracja nie chciała nam pomóc w robaczywym problemie, więc owady trzeba było pacyfikować samodzielnie. Oczywiście nie bez ubytków na własnym zdrowiu...    
Po tym długim, paskudnym wstępie, pokazuję Wam wreszcie Osę (sfotografowaną na łąkach w Jabłonnie w październiku... ubiegłego roku), która była pierwszym owadem w serii Monster High (2011).




Zaistniała jednakże niejako pobocznie, jako składak w formie elementów dodatkowych, czyli "Create A Monster". O "gorszej siostrze" popularnej serii powinnam przypomnieć parę faktów, ale od kilku dni znowu walczę z zawieszającym się kompem i biegającym samodzielnie po ekranie kursorem. Powiem Wam szczerze - mam tego serdecznie dosyć :-S. Musicie mi zatem uwierzyć, że ta dziwna "pod-edycja", przyniosła parę postaci zasługujących na kolekcjonerską uwagę. Niektóre znalazły rozwinięcie w głównym nurcie MH, jak np. Skelita, która zadebiutowała w składakach jako Szkielet, inne poszły do lamusa. Osy żałuję szczególnie. Pomysł, ze zdejmowanymi okularami imitującym tzw.: "owadzie oczy", był świetny.




Dlatego cieszę się, że choć mocno używana, z drugiej ręki, trafiła pod mój dach. Bije na głowę przesłodzoną Lunę Mothews z Boo York, wydaną w 2015 r. Ma się rozumieć, moim zdaniem ;-). Osa w oryginalnym opakowaniu, miała uniwersalną nazwę "Insect". Hmm, naprawdę nie wiem czemu, bo dla mnie to zdecydowanie "wasp"!  


A dlaczego taki kąśliwy temat dziś wybrałam? Bo jestem wściekła! Wspominałam na tym blogu jakiś czas temu, że kupiłam Fleur i 2 maluszki od użytkownika "damian200038". Zakup był na "kup teraz" i z punktu widzenia kolekcjonera miał okazyjną cenę. Owszem, paczka nie należała do najtańszych, dlatego usiłowałam mailowo ugrać ze sprzedawcą jakąś tańszą formę. (Oczywiście moje maile i sms-y były olewane.) Niestety w międzyczasie, dowiedziałam się, że: "dziecko zepsuło największą z lalek (czyli Fleur)" i pieniądze, jeśli je już wpłaciłam, zostaną mi zwrócone. Znając tę prymitywną wymówkę, stosowaną nagminnie, w przypadkach gdy sprzedający dogadał się na boku z drugim kupującym, odpisałam, że nie ma problemu, ja sobie lalkę naprawię! Co można było przewidzieć, zostałam zlekceważona - zero odpowiedzi...
Miniony miesiąc dostarczył mi wiele trudów codzienności i zabrał dużo czasu, więc ładunek emocjonalny był przeniesiony gdzie indziej. Pierwotnie zamierzałam od razu wystawić negatywny komentarz. Ale miałam ważniejsze rzeczy na głowie, więc pewnie cwaniak zostałby oszczędzony. Jednakże w chwili, gdy zobaczyłam "pozytywny komentarz", jaki krętacz otrzymał od skądinąd miłej cudzoziemki zbierającej lalki vintage (ona coś ode mnie kupowała i ja od niej) dotyczący tej samej aukcji wystawionej parę dni później, zalała mnie przysłowiowa krew!  
Panie Damianie. Za długo na tym świecie żyję i zbieram lalki, by dać się nabrać. Ale też za długo na to, by pozwalać na robienie z siebie kretyna. Prawda zawsze wypływa, więc oszczędź swoim klientom farmazonu i przyznaj, że nie respektujesz żadnych zasad, że w d... masz tych, którzy ci zaufali i potraktowali poważnie, że liczy się tylko kilka złotych więcej... Typowe, polskie dno. Spuśćmy kurtynę milczenia podlaną niesmakiem i zapomnijmy o tym sprzedawcy...    



A na ostudzenie nerwów i w nagrodę dla tych, którym chciało się przeczytać cały wpis - Dywa i Bub. Jak widać, nie mogą się zdecydować, czy chcą ze mną popływać, czy może złowić :-)




Wysokość lalki: ok. 27 cm.
Tworzywo: plastik, guma.
Cechy szczególne: pierwsza lalka - owad w wykonaniu Mattela.
Data produkcji: 2011.

19 komentarzy:

  1. Też mam taką Osę, ale moja biedna bo trafiła do mnie bez korpusu i zapudłowana puki co biedaczka leży :(
    Kocia rodzinka jak widać wybrała się stadnie na łowy i nic przecież w tym dziwnego :)
    Belzebub rośnie jak na drożdżach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Osa wprawdzie trafiła do mnie z całym ciałkiem skompilowanym przez poprzednią właścicielkę, ale stawy ma dość luźne i skrzydełka jej czasem wypadają ;-)
      Bub dziś dał dowód swojej "odwagi", gdy przyszedł rano pan do instalacji gazowej. Tak się zaszył w pracowni, że zaczęłam się niepokoić, czy przypadkiem nie uciekł... ;-)

      Usuń
  2. Słodkie paskudy, nawet nie udają, że nie są na polowaniu. :)
    Dobrze, że napisałaś o kogo chodzi. Należy piętnować takich ludzi i ostrzegać przed kupowaniem u nich. Pan Damian na pewno żadnej odwiedzającej Twojego bloga nie oszuka. Zapamiętamy go sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, Sowo! Tak, zazwyczaj wolę pisać ogródkami, zagadkami aby dać upust poczuciu przykrości, ale jednocześnie mimo wszystko nie mścić się na kimś... Tu jednak działanie było wybitnie bezczelne. Uważam, że nawet kłamać (jeśli już ktoś chce) trzeba umiejętnie.
      Tak, one poszły mnie upolować ;-D
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Wspaniała lalka i bardzo obrazowo napisany wpis. Lubię takie osobiste dodatki blogowe. :-) Gdybym kiedyś trafiła na taką osowatą pannę, z chęcią bym ją nabyła. Przyznam szczerze, że "booyorkowa" ćma bardzo mi się podoba, ale faktycznie w tym zestawieniu to osa wygrywa. :-) Koty jak zwykle skradły część serca i ... postu. Pozdrawiam cieplutko, życząc milszych doświadczeń podczas nabywania lalek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci!
      Tak, im dłużej patrzę na ćmę, tym bardziej doceniam jednak jej urok. Pierwsze wrażenie zrobiła na mnie słabe, bo jestem przekarmiona wróżkami i elfami Mattela. Wrzuciłam ją więc do jednego wora z powyższymi, ale chyba nie całkiem słusznie...
      Serdeczności!

      Usuń
  4. mnie się marzy i Ćma i Osa -
    a wyobrażasz sobie, jak by
    mógł wyglądać Motyl lub Ważka MH?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Ważka powinna mieć długie, przezroczyste skrzydełka pocięte opalizującymi żyłkami, metaliczne ciałko i wielkie, turkusowe oczy.
      Ćma, choć moją niekorzystną opinię o niej modyfikuję, jest zdecydowanie zbyt pogodna. Gdyby miała szare ciałko jak mysz MH w białe i brązowe szlaczki, cętki, nie przepuściłabym takiego okazu!!!

      Usuń
  5. oj tej osy to ci powaznie zazdroszcze <3

    Az mi cisnienie sie podioslo jak przeczytalam twoja relacje z zakupu... taki sprzedawca powinien dostac nauczke! mam nadzieje ze dalas mu odpowiedni komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, komentarz otrzymał zasłużony.
      Cóż, skoro już ktoś wybiera drogę kłamstwa, powinien chociaż robić to w sposób nie obrażający inteligencji drugiego człowieka ;-)

      Widziałam ostatnio taką na Allegro za ok. 40 zł.

      Usuń
  6. Panna "Osa" jest bardzo sympatyczna a opisany przypadek z all bardzo mnie rozdrażnił! Natomiast koty są takie słodkie w tym "łowieniu" Twoich (mniemam) paluszków, że nie sposób się nie uśmiechnąć :)))
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osa sprawia wrażenie dość delikatnej osóbki ;-) Chyba nie kąsa zbyt często.
      Tak, koty istotnie mnie łowiły :-)))
      A Allegro, cóż... Coraz częściej dochodzę do wniosku, że jest po prostu odbiciem naszego świata z całym tym chamstwem i olewaniem drugiego człowieka.

      Usuń
  7. Wspaniała Osa i bardzo pasuje jej jesienna sceneria. :) Zdjęcie uschniętego wrotyczu też bardzo w moim guście, sama często focę takie "suche badyle". ;) Niestety na krętaczy nie ma rady, sama kiedyś stoczyłam bój o zwykły t-shirt z nadrukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Suche badyle" częstokroć silniej do mnie przemawiają niż te żywe...
      Oj, każdy ma za sobą jakieś ponure przejścia na Allegro. A przecież do takich zdarzeń nie powinno w ogóle dochodzić!

      Usuń
  8. Śliczna ta Osa !! Nie wiedziałam że jest taka Monsterka :)
    Przykro mi z powodu Twoich przepychanek z nieuczciwym sprzedawcą :(.Nie ma co faceta oszczędzać , trzeba wystawić negatywa i już !!!
    Może Kociniaki chciały Cię wyłuskać z wanny ?? Moja kotka tak robiła jak była młodsza :) Trzymaj się cieplutko !! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, one bardzo się niepokoją, gdy wchodzę do wanny! To chyba taki ich nadzór na wesoło ;-)
      Moja pierwsza syjamka, Kiki potrafiła wskoczyć do wanny i przepłynąć ze dwie długości naszej zabytkowej wanny na nóżkach ;-) no, chyba, że woda była zbyt gorąca, wtedy wyskakiwała z irytacją.
      Serdeczności!

      Usuń
  9. Warmly thank You, Emma!!! :-)

    OdpowiedzUsuń