wtorek, 13 lutego 2018

Clawdeen Wolf jako Lisica OOAK


I oto w wyszarpanej z dzisiejszego dnia wolnej chwili, prezentuję Wam mój drugi nabytek, jaki stał się konsekwencją udziału w ubiegłorocznym Zjeździe Kolekcjonerów Lalek - choć nie od razu. Jak już pisałam, postanowiłam być wstrzemięźliwa ;-), co zaowocowało wymianą numerów komórki z Właścicielką tego wypatrzonego na straganiku cuda:



Musiałam bez emocji, bez drżenia, bez porywczej chciwości, przespać się z myślą, by podjąć ostateczną, wyważoną decyzję, że taki jedyny w swoim rodzaju nawet jak na OOAK-a byt lalkowy, powinien stać się elementem mojej kolekcji, choć nie mam już intencji zwiększania pogłowia.
Lalka stworzona na bazie klonika mattelowskiej Clawdeen Woolf, których mam kilka w zbiorze, bije na głowę wszystkie oryginalne Monster High, ustanawiając całkiem nową jakość. Urzekły mnie jej realistyczne, niemal zapłakane oczy, które zostały namalowane po mistrzowsku. Patrzyła na mnie tak litościwie, jakby była żywa. No, nie skruszyoby się Wam serce na TAKI widok? ;-) Całości wyrazu dopełnia przyklejona peruczka: w tym wypadku sprawdza się chyba nawet lepiej niż reroot, choć przy mroźnej aurze, włoski cały czas po wyjęciu z torebki tańczyły jej dookoła głowy.
Smutną Lisicę nabyłam w ubranku widocznym na zdjęciu, a same zdjęcia, zrobiłam w minioną sobotę, kiedy to wreszcie udało mi się po wielu tygodniach przekładania - spotkać się z Inką. Pospieszna sesja w marnych warunkach, co zaowocowało adekwatnie marną jakością fotografii, powstała w warszawskiej Cepelii, gdzie obejrzałyśmy niezwykłą wystawę patchworków Anny Sławińskiej.
Zdecydowałam się jadnak zamieścić nieostre zdjęcia lalki ze względu na niezwykłe tła...









Zainteresowanych zapraszam na drugiego bloga do podziwiania haftowanych obrazów:
simran2pl.blogspot.com



8 komentarzy:

  1. Lisica świetnie komponuje się
    z bajecznymi klimatami Anny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco dziękuję Ci, Ineczko, że mnie tam zaprowadziłaś. Bardzo warto było! Żal, że nie obfociłam też obrazów bez lalki, ale z drugiej strony raz chciałam chłonąć, dobrze się bawić, a nie zawsze obowiązkowo dokumentować...

      Usuń
  2. Bardzo ładna lisiczka i ma takie rzewne spojrzenie.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzenie to jej największy atut, Sowo. Kiedyś (mam nadzieję, że wcześniej niż później), doczeka się sesji na miarę swego jestestwa - w dobrym układzie świetlnym i bardziej dynamicznej scenografii ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, nie mogę! Tak mi się ta laleczka podoba, że hej!
    Jest taka cudna, że tylko ją przytulić i pocieszyć! Razem z tymi wspaniałymi (tańczącymi) włoskami i subtelnym ciałkiem stała się prześliczną i niezwykle oryginalną panną!
    Też ostatnio nie mam wewnętrznego nacisku na zwiększanie pogłowia, ale nad tą lisiczką na pewno bym zastanowiła :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak :-). Tym bardziej, że to jedyna taka na świecie, Oleńko...

      Usuń
  5. Z Twoich ust, to prawdziwy komplement :-D

    OdpowiedzUsuń