wtorek, 6 lutego 2018

Dzień Lalki Bliźniaczej/Klona


Zgodnie z Kalendarzem Szarej Sowy, dziś Kolekcjonerzy Lalek, obchodzą Dzień Lalkowego Klona/Lalki Bliźniaczej... Hasło jest dość dyskusyjne, ale nie chcę Was zbyt długo zadręczać stronami prywatnych rozważań na temat etycznych aspektów zjawiska kopiowania, które sięga przynajmniej czasów starożytności i nie da się go jednoznacznie ocenić ;-)
Z pewnością KLON - użytkowa/komercyjna kopia, to nie to samo, co szlachetny usankcjonowany prawem reprint dzieła/produktu.   
W czasach mojego dzieciństwa przypadającego na schyłek epoki PRL-u, słowo "klon" nie istniało jeszcze w powszechnym użyciu. Produkty, których pomysł/wykonanie zaczerpnięto "na dziko" z popularnych na zachodnim lub amerykańskim rynku marek - nazywano potocznie "podróbami". Określenie to miało raczej wydźwięk pejoratywny. Ewentualnie: pobłażliwie - wyrozumiały. Kto był bogaty lub miał systemowe układy, mógł pozwolić sobie na limitowany oryginał za obcą walutę. Statystycznemu Polakowi, wypadało zadowolić się rzemieślniczą kopią znacznie gorszej jakości - oj, pamiętam ja dobrze piórnik na magnes a la Disney, czy kosmetyczkę ze smerfem...
Ale już wtedy komisy pełne były lalek o figurze Barbie, sygnowanych przez firmę "Krzak" z Hong Kongu, które zjawiały się pod naszymi choinkami jak niewiadomo jaki rarytas...
Co ciekawe tamte i jeszcze starsze "podróby", dziś doczekały się nawet kolekcjonerskiego zainteresowania. Patyna czasu, usunęła na boczny tor rozważania na temat uczciwości takiego procederu...
Z lewej strony klon lalki w typie Imani (czarnoskórej przyjaciółki Sindy od hybrydy Olmec Toys -Hasbro) - z prawej Imani we własnej osobie, choć co ciekawe, bez żadnej sygntury. Nie wykluczam też, że to poprostu Sindy AA, jako "Mega Pop Star - Mel", bowiem po dziś dzień nie udało mi się doprecyzować szczegółów tożsamości tej panny, która jest u mnie już ok. 7. lat ;-) Wybaczcie ten fragmentaryczny chaos informacyjny - obiecuję w najbliższym miesiącu, poświęcić post produktom Olmec Toys.



A może powszechność zjawiska (przynajmniej od trzech dekad), znieczuliła nas do tego stopnia, że przestajemy bulwersować się widząc takie bezczelne kwiatki:









Jedno i drugie żywcem zerżnięte z Mattela, łącznie z fotografiami i rysunkami na pudełku!

Być może dla ubogiego rodzica jest to wyjście z sytuacji, że płaci za niesmacznie wierną podróbkę 1/4 ceny, ale dla mnie aż tak wierne naśladownictwo powinno być karalne. W dawniejszych czasach kopiujący bardziej kradł pomysł. Dziś normą są impresje na temat Monster High i chyba nikt już procesów naśladowcom nie wytacza, o ile wnoszą do swojej produkcji nowe elementy. Cała obecna popkultura opiera się na własnej obróbce tematu, na którym zarobił poprzednik. To samo dotyczy kultury materialnej, a więc i lalek. Ale procederem irytujacym jest takie jawne piractwo:

1. Oryginalny Deuce z pierwszej serii MH.
2. Klon z kolejnej serii. 
3. Oryginalny Deuce w pudełku (zdjęcie znalezione w sieci)
4. (Mój) Piracki klon. 





A żeby nie kończyć tego wpisu w stanie tak dużego rozindyczenia, chciałam zwrócić Waszą uwagę na groteskowość wykonania: obie lalki od nowości mają ubytki w makijażu, malutkiej nie dość, że krzywo nadrukowali oczy (kupiłam ją do eksperymentów z repaintem), to jeszcze w stanie NRFB, ma zakurzony nosek i brudny policzek ;-) Zauważyłam, że u klonów z tak silnym podobieństwem - są to bardzo powszechne mankamenty. Pomyślałam, że krzywizna oczu może wynikać z faktu, iż piraccy producenci odkupują od Mattela zużyte maszyny, które nie są już w stanie drukować precyzyjnie. Może to poprostu taki nieoficjalny Mattel na wschodnie rynki? Macie dane na temat takich zabawek na Zachodzie Europy? Czy w ogóle są tam dostępne? 

Patrząc na historię lalkowego naśladownictwa wystarczy wymienić tylko Petrę von Plasty, opartą na bliźniaczym podobieństwie do Barbie z lat '60, która ostatecznie zyskała status bytu suwerennego i stała się rozpoznawalną marką...



Jeśli dobrze przejrzycie etykiety: "Monster High", ujrzycie inne klony, które prezentowałam swego czasu...

14 komentarzy:

  1. Klony to temat niezwykle sliski choc niektore sa bardzo urodzwe i nie ustpuja oryginalowi. I choc w dzisiejszych czasach Sindy czy inne vintage podobki jakos nie "rania" i sa czesto kolekcjonowane na rowni z oryginalami tak dzisiejsze np. Recasty sa juz mniej akceptowana alternatwa.

    Deuce ten Scaris czy to napewno Klon? ja mam identycznego oryginalnego i wyglada tak samo???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, klon na bank, choć niezwykle udany mimo ubytków makijażu... No, różnica w pudełku niewielka, ale zdecydowanie - jest. I mój nie miał w zestawie okularów.
      A Twój miał?

      Zauważam właśnie od lat, choć żywice póki co podziwiam tylko u innych Kolekcjonerów, że recasty wywołują bardzo negatywne emocje. Prawie tak, jakby człowiek przyznał się w liberalnym środowisku, że jest rasistą ;-)
      Tu chyba kwestią jest nie tyle akt kradzieży pomysłu/formy, co wynikająca z niego oczywistość, że bardzo drogi elitarny produkt, stał się udziałem tzw. "mas kolekcjonerskich".

      Usuń
  2. Jak dla mnie to dzieciaki powinny dostawać tylko marnej jakości klony, nie potrafią uszanować, stąd targowiska
    są zasypane "trupami" :-) To tylko mój osąd :P
    Twój wpis jak zawsze bardzo ciekawy, ale mnie złości fakt co te bachory wyprawiają z zabawkami :(
    Magiczne drzewka urzekają :D
    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba. Nie jesteś odosobniona w tej ocenie. Dzisiejsze dzieci w 90% są tak rozbestwione i pozbawione szacunku nie tylko dla przedmiotów, że pomysł by dawać im do zabawy tanie podróbki, zanim nie nauczą się dbałości o rzeczy, jest całkiem rozsądny.

      Dopiero po 2 miesiącach, zwróciłam uwagę na to, że drzewka zmieniają kolory ;-)

      Moc serdeczności, Ewuniu.

      Usuń
    2. Niestety muszę się z Wami zgodzić. Widziałam kiedyś małą dziewczynkę, która trzymała potarganą Barbie za nogi a włosami wlokła po ziemi...myślicie że matka zwróciła jej uwagę?
      Gdybym miała w dzieciństwie taką lalę, to mocno bym ją przytuliła... ech, szkoda gadać.
      A kloniki są całkiem, całkiem ciekawe :)))

      Usuń
  3. samo słowo "klon" zawsze bardziej miał dla mnie
    konotacje z pogranicza biologii i s-f a uderzające
    podobieństwo niektórych podróbek słusznie zasługują
    na dumne miano RE-plikant :)))
    wykupywanie wadliwych maszyn to niezła idea...
    a co do recastów - praktyka znana od lat - mnie
    marzy się recast bjd Benny, ale to kiedyś tam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RE-plikant! :-DDD. To dopiero hard-core'owa SF. Ciekawe co na to Philip K. Dick? Ale mnie się bardzo podoba takie miano :-).

      Wadliwe maszyny (też hasło w duchu s-f) tudzież zużyte - nieuchronnie przyszły mi na myśl, kiedy zaobserwowałam, że absolutnie wszystkie niemarkowe kopie, mają krzywo nadrukowaną twarz. Przecież to niemożliwe, aby za każdym razem maszynę ustawiał zezowaty... ;-)

      Usuń
  4. klon Duce śmiało mógłby robić za
    monsterkową wersję M.Jacksona :)

    oglądając swoją Sindy AA też się
    utwierdzam, iż posiadasz siostrę
    hasbrowego jestestwa - CUDNOOO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź ją koniecznie następnym razem na spotkanie, Ineczko...

      Usuń
  5. A wszystkiemu winne są dzieci! Często czytam Wasze wspomnienia, mówiące, że pragnęłyście PRAWDZIWEJ Barbie, a nie Sindy, Stefki, Betty. Choćby np. Petra była sto razy ładniejsza, nie była Barbie! Łatwiej jest wykonać gorszej jakości kopię i sprzedać ją taniej niż zamówić oryginalny projekt, wydać kasę na promocję. W końcu Barbie wcale nie jest oryginalnym pomysłem, jest klonem Lili Bild tyle, że kupiono, nie ukradziono projekt. Przed Lili też były inne lalki fashion 1/6 i trudno dziś chyba dotrzeć do oryginału. Podróbki były i będą, dokąd światem będzie rządził pieniądz i chęć szybkiego, choćby nielegalnego wzbogacenia się.
    Cieszę się, że istnieje lalkowa różnorodność. Szkoda, że ludzie czasem wolą fałszerstwo niż legalną kopię. Choć rozumiem, że żadna firma działająca nie może pozwolić sobie, aby inni wytwarzali kopie ich produktu, nawet z napisem reprodukcja ;)W końcu Mattel to nie Picasso ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, Mattel chyba czasem myśli, że jest ważniejszy niż Picasso ;-)
      Tak, pamiętam jak po raz pierwszy ujrzałam zdjęcie Lili Bild i myślałam, że to najstarsza Barbie. Ale wtedy ludzie nie byli jeszcze aż tak pazerni na pieniądz - odbiór kopii był więc mniej gwałtowny. Krytyce nie towarzyszyła aż tak wielka zajadłość.

      Człowiek religijny powie, że cała historia ludzkości, to uporczywe naśladowanie Stwórcy ;-)

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy temat. Marzę o Miss siedemnaście, słynnego clone Marx Barbie:-). Niektóre klony nie są tego warte, inne są niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, jednakże, ile spontanicznej radości dają wielu dzieciom, a kopie drogich lal - Kolekcjonerom...

    OdpowiedzUsuń