poniedziałek, 5 marca 2018

Zanim dopadła mnie grypa... W przeddzień najtrudniejszego.


... Spotkałam się w sobotnie, mroźne, lutowe popołudnie z Ineczką w Green Caffe Nero, przy ul. Marszałkowskiej. Tam było nam najbliżej z Cepelii, gdzie zachwycałyśmy się wystawą patchworków Anny Sławińskiej. Z lokalu oprócz zawiesistej, aromatycznej herbaty, zapamiętam jeszcze paranoicznie strzeżony szyfrem z paragonu, jedyny w obiekcie, koedukacyjny kibel - swoją drogą - umiarkowanie czysty. Spotkanie planowane długo i przekładane, nie miało wątku przewodniego, dot. konkretnych lalek. Wzięłyśmy niedużą porcyjkę (Inka większą) naszych lalkowych (na ogół) nowości.







Nie wiedziałam, że Ineczka przygotowała dla mnie oprócz elganckich drobiazgów wykonanych techniką metaloplastyki, 2 piękne lalkowe prezenty: bajkową kruszynę Enchantimals,


(druga od prawej)
oraz najprawdziwszą w świecie lalkę OOAK, na bazie EAH, wykonaną przez Ulę.



O takich cudach nawet nie śmiałam póki, co marzyć, bowiem mam potrzeby wymagające odłożenia czegoś na kupkę, a o podwyżce powinnam przynajmniej chwilowo - zapomnieć ;-)


Najpiękniejsze było jednak bezinteresowne spotkanie z drugim Człowiekiem - coś, o czym już niemal zapominam, że może istnieć w zalewie znajomości miłych, lecz do bólu powierzchownych, lub podyktowanych interesem, co - nie mogę mieć pretensji - wynika z założeń mojej pracy.


Miłe spotkanie, miało groteskowy koniec. Cóż, groteska to stałe tło egzystencji Kidy i obym jak najdłużej umiała się z tego śmiać, nawet jeśli już tylko na siłę... W autobusie usiadłam na końcu, choć jest to zawsze ryzykowne, niemal tak bardzo jak nachylanie się nad basenem pełnym piranii. Ale skusił mnie rząd wolnych miejsc, na których mogłam swobodnie rozłożyć torby, zamiast budować piętro na własnych kolanach. Na trzecim przystanku otworzyły się drzwi i ujrzałam jak jeden rosły facet, podnosi z chodnika drugiego niedźwiedzia i dosłownie wpycha go do pojazdu. Jeszcze drzwi się nie zamknęły, a facet już gruchnął na podłogę jak stał, mało zębów nie gubiąc. Kolega znów go podniósł i podprowadził gdzie? Oczywiście do moich miejscówek! Ułamek chwili i pijak wylądował na torbie z lalkami i połowie mojego ciała. Przekleństwo ocuciło tylko kolegę, który zaczął mnie przepraszać. Nader szybko mocą strachu i zaskoczenia wydobyłam się spod bezwładnego cielska i pognałam do przodu. Pijak bełkotliwym głosem przepraszał i namawiał bym została. A gdy nie reagowałam, burknął: "wredna baba".
Cud jakiś, że lalki nie ucierpiały...




Tymczasem, widzę, że gorączka znów przekroczyła 39 i sunie w górę, mimo podwójnej porcji leków, od której wysiadł mi już żołądek. Niestety, tak jest od 3. dni. Każdego czuję się gorzej. Dziś straciłam głos. Są tylko przebłyski poprawy na jakieś 2 - 2,5 godz. W taki przebłysk muszę wstrzelić się jutro, by wyjść do apteki po zapas leków i delikatesów po żarcie dla kotów. Mam wrażenie, że gdybym jednak nie brała tych leków, byłoby gorzej. Nie przypominam sobie takiej grypy. Jakaś świńska, czy ptasia cholera...


Jutro bardzo smutny dzień. 7. rocznica śmierci Mamy. Moment, od którego już nic nie biegło drogą normalności, mimo szczerych chęci i dążeń. Umierała spokojnie, wierząc, że w trudnych momentach nie będę sama. Cieszę się, że nie musiała się rozczarować, że nie wie jak naprawdę potoczyło się to wszystko...     


22 komentarze:

  1. Mówiłam ??? Mówiłam że jeśli nie będziesz więcej jeść ktoś kiedyś na Tobie usiądzie a autobusie !!!! :( . Jeśli to grypa możesz leczyć tylko objawy - to wirus :/. Wszyscy teraz chorują....
    Bardzo żałuję, że nie dotarłam na spotkanie ale byłam w pracy . Laleczki cudne ale przyznam, że moją uwagę najbardziej przyciągnął kociniak na ostatnim zdjęciu - rozczulający . Zdrowia i optymizmu !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. To chyba jednak nie kwestia skromnych gabarytów, bo widuję na trasie mniejsze kurczaki, ale raczej bezbronnej aury, jaką roztaczam. Jest taki atawistyczny, podprogowy przekaz, który różne wilki potrafią wyłapać podskórnym tropem. Raczej nie wyglądam na panią, która dysponuje bratem, czy mężem osiłkiem - nie taką miałabym minę, posiadając na zawołanie prężne mięśniaki...
      Chyba do codziennego wyposażenia, dołączę paski gumoleum nabijane pinezkami tapicerskimi, albo gwoździami - doczepiane do odzieży. Usiądę sobie z lekturą na końcu autobusu, jak taki uzbrojony jeż i będę czekać na pijaczków, którzy postanowią potraktować mnie jak fotel ;-B

      Kocina, to już 2. edycja mojej demonicznej torby. Dziś w Netto wzruszyła mnie dziewczynka: "Spójrz, mamusiu jaki śliczny kotek". Mamę zatkało, nie wiedziała, co powiedzieć, a ja starałam się nie gruchnąć śmiechem ;-)

      Usuń
    3. Jeśli nie ma przy Tobie osiłka w niczym Ci nie pomoże :)
      Praca domowa - PRACA NAD AURĄ !!!
      Kotek jest naprawdę wyjątkowy i podbił moje serce :):)

      Usuń
  2. Kiduś - choróbska teraz wzmagają
    swe ataki, a będzie coraz gorzej,
    bo wiosna z zimą miesza się w 24h :/
    zatem łykaj, co DR zaleca i zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba! Gdybym tak mogła mieć na wyciągnięcie ręki doktora... Byłabym w raju ;-)

      Usuń
  3. ha! jak następnym razem będziemy miały się
    spotkać - koniecznie PRZYPOMNIJ o rowerku
    i kasku - własność mini lagunki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowerek? O, rany! Ciekawe, czy będzie pasował do Stacie?

      Usuń
    2. nie wiem, bo nie mam Stacie... :)

      Usuń
  4. teraz będę wypatrywała Twojej
    wersji fiołkowookiej ślicznoty ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam dłubię na leżący, w łóżeczku, ale póki co - nie zwalają mnie efekty...

      Usuń
  5. Kiduś, zdrowiej i dbaj o siebie. Ta grypa jest bardzo zjadliwa, uważaj, żeby nie było powikłań. Ja swoje odchorowałam, a jeszcze wszystko z zatok nie zeszło. Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, już się nasłuchałam o tym grypowym upiorze... Póki co, po 6. dniach w łóżku, jak nigdy w ciągu 20. lat - zaczynam zdrowieć :-D.

      Usuń
  6. słodki ten rudziałek w inkowym przodziewku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym momencie, myślałam, że ta lalunia jest dziełem OOAK...

      Usuń
  7. great post & i like these dolls,thanks for sharing..

    https://clicknorder.pk online shopping in pakistan

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, żebyś wiedziała, Ewuniu. U mnie ten smutek jakoś nie może przeminąć od tylu lat...

    OdpowiedzUsuń
  9. Post czytam z lekkim opóźnieniem, więc mam nadzieję, że grypa odeszła w zapomnienie a przynajmniej nie jest już tak upiorna.
    Nie zazdroszczę Ci takich "spotkań" z pijakami, choć spotkania z Ineczką raczej Ci jednak zazdroszczę :-)
    Pozdrowienia i serdeczności ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję Ci serdecznie :-) No, dopiero od wczoraj nabieram sił... To był prawdziwy koszmar.

    OdpowiedzUsuń