piątek, 7 grudnia 2018

Blondynka w Lublinie (spotyka lalki regionalne)


O zdrowiu - póki co - mogę zapomnieć... ;-(
Osłabiony organizm złapał kolejną zarazę, i tym samym biję życiowy rekord miesięcznej konsekwencji trwania w chorobie, która do przewlekłych (na szczęście/chyba) nie należy... To niejedyne kłopoty, zatem by uspokoić myśli, wracam do letnich podróży oraz ... do ukochanych lalek :-) Nie ma to jak małe radości :-D
W dniach 17-19 sierpnia br., odbył się kolejny Jarmark Jagielloński w Lublinie. Wylądowałam w tym miejscu, akurat na półmetku (18 VIII ), by podziwiać setki stoisk ze słowiańskim rękodziełem, warsztaty rzemiosła, a także posłuchać rdzennej muzyki. W wyprawie towarzyszyła mi, świetnie Wam już znana J - doll ("Crescent Road X - 102") - Luna, zwana też "Blondynką".








Lubelskie Stare Miasto jest jednym z najlepiej zachowanych zabytkowych zespołów urbanistycznych w Polsce. Architektoniczne cuda zatrzymane w czasie, miałam szansę podziwiać po raz pierwszy. I mam nadzieję, że nie ostatni... Lublin rozwijał się prężnie, otrzymując ok. 1257 r, przywilej lokacyjny z rąk księcia Bolesława Wstydliwego. Dziś uznawany jest za miasto przede wszystkim akademickie i turystyczne.









Luna zdziwiła się widząc wiele "sióstr" z różnych regionów i krain ...



Myślała, że będzie jedyną lalką na Jarmarku Jagiellońskim. A tymczasem, jako pierwszą gościnię imprezy, spotkała niewiastę z opoczyńskiego: 


Ukraińskie motanki, które już znacie:


Zabawka jaworska:

Prawdziwe Łowiczanki:



Tu miałyśmy dłuższą rozmowę...
- Czemu pani fotografuje?
- Bo kocham lalki i prowadzę bloga o rękodziele. 


- Ale ja sobie nie życzę. Ktoś kiedyś sfotografował moje hafty, nie pytając mnie o zgodę. Później przysłał mi serwetki z nadrukami moich projektów.
- To tupet i prawdziwa niegodziwość. Współczuję. Jeśli pani sobie życzy, mogę skasować zdjęcia. 
- Nie trzeba. Chodzi mi tylko o to, żeby moje wzory...
- Rozumiem. Ale widzi pani, żeby odtworzyć podobne rzeczy, trzeba mieć do tego talent. Ja zajmuję się czymś innym. Nie posiadam takich umiejętności.
(Śmiech)
- Więc co mam zrobić z tymi zdjęciami?
- W porządku. Niech pani robi.
- Serdecznie dziękuję.





"Słomoplecionki" z Białorusi:






Tęczowa czarownica ;-) 



Być może coś około-lalkowego nam przemknęło...
Dzień miałyśmy bardzo napięty, kilkugodzinna podróż od świtu autobusem, pekaesami i pociągiem, nie była sojusznikiem olimpijskiej formy. A masa i moc bodźców wprost nas oszołomiła! 
W życiu nie widziałam takiego skomasowania rękodzieła w jednym miejscu. Po Jarmarku Jagiellońskim, długo żaden kiermasz mi nie zaimponuje ;-)   

Kto ciekaw innych, zjawiskowych atrakcji, zapraszam TUTAJ na 1 z 2. części fotoreportażu turystycznego :-) 
https://simran2pl.blogspot.com/2018/12/jarmark-jagiellonski-w-lublinie-czesc-1.html




Pozdrawiamy Was serdecznie! :-)




9 komentarzy:

  1. zawsze najpierw pytam,
    po krótkiej rozmowie -
    bywało, że Ktoś sobie
    wtedy nie życzył, tak
    też bywa... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety rzadko pytam. Tym samym przyznaję się do znieczulicy zawodowej :-( Muszę nad sobą popracować.

      Usuń
  2. zauroczyło mnie krzesło
    z trzema sikoreczkami ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest piękne. Ale jeszcze bardziej zjawiskowym obrazem wydaje mi się ten z chlebem i motylami zamieszczony na drugim blogu. Pozytywnie magiczny...

      Usuń
  3. Wow! Dobrze, że mnie tam nie było. Bankructwo pewne.Cudne te motanki i kukurydzianki, i plecionki, i wszystko. Cenię bardzo twórczych ludzi, ale niektórzy przesadzają. Wzory ludowe nie powstały w głowie tej pani, ale je też zapożyczyła i to jej nie przeszkadzało jakoś. (Trochę się na tym znam, studiowałam etnografię). Za PRLu wyszło wiele teczek wzoru haftu ludowego ze wszystkich regionów kraju. Sama je kupowałam, bo mama haftowała.
    Blondynka miała fantastyczną wyprawę i możliwość poznania wielu koleżanek. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No popatrz, a ja do Lublina nie mam aż tak daleko. Będę musiała odwiedzić kiedyś ten Jarmark. Choć jak pisze Szara Sowa - bankructwo pewne... :D

    Zdrowia Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że mamy lalki, które pomagają zapomnieć o problemach :-) Pozdrawiam i życzę zdrówka <3 Piękna ta Luna :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow cudna sesja <3 Uwielbiam takie miejsca :) Najardziej mi sie spodobala Kura "Trojanska" :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam sentyment do tej j-doll, pierwszy raz widziałam na zywo dokładnie ten egzemplarz. Trudno powiedzieć, czemu nie kupiłam takiego samego. Motanki z zasłoniętymi twarzami wyglądają intrygująco.

    OdpowiedzUsuń