czwartek, 19 grudnia 2019

Enchantimals



Poniższą, niedużą sesję w swojej loggi wykonałam tego samego dnia, w którym na miedzy w Skrzeszewie „fociłam” jesienne dziewczynki z poprzedniego wpisu – tyle, że rano. Tej słonecznej jesieni łapałam dosłownie każdą chwilę tak, jakbym czuła, że przykre zmiany są blisko i nie wolno zmarnować ani minuty… Efekty, oceńcie sami.



Punktem wyjścia dla tych fantastycznych postaci jest …relacja człowiek – zwierzę.




Nieduże laleczki mające swój pierwowzór w kształtach współczesnych, mattelowskich Chelsea, wyglądają, jak młodsze siostry Ever After High. Są nieco ugrzecznioną kontynuacją, a może eksperymentem ? wobec mega-popularnych lalek fantasy: Monster High…
Jednakże w przeciwieństwie do nich, nie mają w sobie żadnego mroku. Nie czerpią z estetyki Halloween. Wykorzystują żywe kolory i bajkowe wzorce, zatem bardzo konserwatywni rodzice, mogą spać spokojnie. Laleczki, przypominają dziewczynki, które przebrały się za swoje ulubione zwierzątko. I z nim, chcą się dobrze bawić.
Moim zdaniem, firma Mattel, decydując się na projekt „Enchantimals”, wykorzystała ludzką wrażliwość, ukształtowaną w XXI wieku.
Wariantem tego projektu są miniaturowe figurki, które Mattel wypuścił na rynek w 2018 r. 



W moich prowincjonalnych „Biedronkach”, odkryłam ten produkt na wiosnę. Ale dopiero tuż przed Dniem Dziecka, w roku bieżącym, trafiłam na mega przecenę, co zaowocowało zakupem aż dwóch kompletów. A co? Bądźmy dziećmi, póki mamy na to siłę i ochotę! J



Tak wygląda skala porównawcza:



Do tej pory, za najmniejsze niezależne byty lalkowe, uważałam Barbie Petites Club – które (moim zdaniem) na zbyt krótko zawojowały rynek, dekadę temu. Były staranniej wykonane i miały "naturalne" rootowane włosy. 


W tym roku, kupiłam 2 niezwykłe odmiany petunii, które mimowolnie stworzyły bajkową, trafioną kolorystycznie scenerię dla lalkowych miniaturek:




Czyż nie są piękne? 

Miłośników sztuki zapraszam TUTAJ: https://simran2pl.blogspot.com/2019/12/rembrandt-portrecista-duszy.html na relację z wystawy grafik Rembrandta w Zamku Królewskim, w Warszawie.



Wysokość: ok. 5 cm
Tworzywo: plastik
Rok produkcji: 2018  

6 komentarzy:

  1. nie miałam tych mini w łapkach
    ale z pewnością i mnie by urzekły!

    OdpowiedzUsuń
  2. Laleczka wygląda jak uosobienie petunii. Tych malutkich nie widziałam, a większe do mnie nie przemówiły. Natomiast petunie w kolorach nocnego nieba bardzo. U mnie rosły na słonecznym tarasie i w dzień były - różowe (oczywiście z białymi plamkami), a wieczorem przypominały rozgwieżdżone niebo. W przyszłym roku znów je posadzę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam jedną z tych większych. Dostałam ją od Inki i bardzo mi się podoba ze względu na morskie, syrenie kolory. Niektóre faktycznie wydają się mocno przekombinowane, ale wiem, że dzieciom bardzo się podobają.W końcu to do nich je Mattel adresował :-)

    Petunię i ja nazwałam gwiaździstym niebem ;-) Moje były do końca ciemne, tylko z biegiem miesięcy zdarzało się coraz więcej z dużymi plamkami, a raz nawet rozwinęły się pasiaste: klin biały, klin fioletowy. Wyglądały jak parasolki.
    Pozdrowionka :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocze. :) Takie bajkowe duszki.

    A ja od paru lat kupuję dokładnie te dwie odmiany petunii - uważam, że są najpiękniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję :-)

    No, proszę, a ja myślałam, że to botaniczna nowość na rynku.

    OdpowiedzUsuń