Poniższą, niedużą
sesję w swojej loggi wykonałam tego samego dnia, w którym na miedzy w
Skrzeszewie „fociłam” jesienne dziewczynki z poprzedniego wpisu – tyle, że
rano. Tej słonecznej jesieni łapałam dosłownie każdą chwilę tak, jakbym czuła,
że przykre zmiany są blisko i nie wolno zmarnować ani minuty… Efekty, oceńcie
sami.
Punktem wyjścia dla tych fantastycznych postaci jest …relacja
człowiek – zwierzę.
Nieduże laleczki mające swój pierwowzór w kształtach współczesnych,
mattelowskich Chelsea, wyglądają, jak młodsze siostry Ever After High. Są nieco ugrzecznioną kontynuacją, a może eksperymentem
? wobec mega-popularnych lalek fantasy: Monster High…
Jednakże w
przeciwieństwie do nich, nie mają w sobie żadnego mroku. Nie czerpią z estetyki
Halloween. Wykorzystują żywe kolory i bajkowe wzorce, zatem bardzo konserwatywni
rodzice, mogą spać spokojnie. Laleczki, przypominają dziewczynki, które przebrały
się za swoje ulubione zwierzątko. I z nim, chcą się dobrze bawić.
Moim zdaniem, firma
Mattel, decydując się na projekt „Enchantimals”, wykorzystała ludzką
wrażliwość, ukształtowaną w XXI wieku.
Wariantem tego
projektu są miniaturowe figurki, które Mattel wypuścił na rynek w 2018 r.
W
moich prowincjonalnych „Biedronkach”, odkryłam ten produkt na wiosnę. Ale
dopiero tuż przed Dniem Dziecka, w roku bieżącym, trafiłam na mega przecenę, co
zaowocowało zakupem aż dwóch kompletów. A co? Bądźmy dziećmi, póki mamy na to
siłę i ochotę! J
Tak wygląda skala
porównawcza:
Do tej pory, za
najmniejsze niezależne byty lalkowe, uważałam Barbie Petites Club – które (moim
zdaniem) na zbyt krótko zawojowały rynek, dekadę temu. Były staranniej wykonane i miały "naturalne" rootowane włosy.
W tym roku, kupiłam 2 niezwykłe odmiany petunii, które mimowolnie stworzyły bajkową, trafioną kolorystycznie scenerię dla lalkowych miniaturek:
Czyż nie są piękne?
Miłośników sztuki
zapraszam TUTAJ: https://simran2pl.blogspot.com/2019/12/rembrandt-portrecista-duszy.html na relację z
wystawy grafik Rembrandta w Zamku Królewskim, w Warszawie.
Wysokość: ok. 5 cm
Tworzywo: plastik
Rok produkcji: 2018
nie miałam tych mini w łapkach
OdpowiedzUsuńale z pewnością i mnie by urzekły!
Myślę, że tak, Ineczko :-)
UsuńLaleczka wygląda jak uosobienie petunii. Tych malutkich nie widziałam, a większe do mnie nie przemówiły. Natomiast petunie w kolorach nocnego nieba bardzo. U mnie rosły na słonecznym tarasie i w dzień były - różowe (oczywiście z białymi plamkami), a wieczorem przypominały rozgwieżdżone niebo. W przyszłym roku znów je posadzę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa mam jedną z tych większych. Dostałam ją od Inki i bardzo mi się podoba ze względu na morskie, syrenie kolory. Niektóre faktycznie wydają się mocno przekombinowane, ale wiem, że dzieciom bardzo się podobają.W końcu to do nich je Mattel adresował :-)
OdpowiedzUsuńPetunię i ja nazwałam gwiaździstym niebem ;-) Moje były do końca ciemne, tylko z biegiem miesięcy zdarzało się coraz więcej z dużymi plamkami, a raz nawet rozwinęły się pasiaste: klin biały, klin fioletowy. Wyglądały jak parasolki.
Pozdrowionka :-)
Urocze. :) Takie bajkowe duszki.
OdpowiedzUsuńA ja od paru lat kupuję dokładnie te dwie odmiany petunii - uważam, że są najpiękniejsze.
Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńNo, proszę, a ja myślałam, że to botaniczna nowość na rynku.