Dziś dla odmiany przedstawiam w miarę krótko opowieść o lalce, którą miałam, a już nie mam. Krótko z tego względu, że jeszcze nie odzyskałam do końca sił po nocnym powrocie przez miasto na własnych nogach, bowiem w stolicy, do której wpadłam wczoraj z wizytą, zrobiono taki burdel w komunikacji, że nie wiedziałam, co gdzie i kiedy się zatrzymuje, oraz którędy jedzie. Gorzej niż czeski film. W konsekwencji autobus, który prawie dogoniłam zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Nikomu nie życzę siedzieć na krawężniku i wyć z bezsilnej złości. Za to kierowcy, owszem z całego serca życzyłam ...sraczki. Bez względu na to, czy miał problem z żołądkiem, czy nie, ja już załapałam się tylko na autobus dojeżdżający do centrum mojego miasta. Więc lazłam 5 kilometrów na piechotę. Dobrze, że jestem wprawiona w długich spacerach, ale niekoniecznie po nocy. Wrrrrr...
Oto kolejny produkt firmy MGA Entertainment, najlepiej znany z komiksowych, śmiałych Bratz. W 2009r. pojawiło się coś, co nazywam formą przejściową pomiędzy wspomnianymi Bratz, a Moxie Teenz - Moxie Girlz. Miałam dwie, ale coś mi się zdaje, że obie wyekspediowałam z domu. Spodobały mi się tylko w pierwszej chwili. Równie komiksowe, lecz bardziej grzeczne, o zbliżonej figurze i chybionym patencie na buty zdejmowane razem ze stopą :-). Wraz z Mamą zbierałyśmy zakręcone Bratz, ale Moxie mogłam sobie darować.
Za to już po śmierci Mamy, w nowym domostwie, sytuacji i otoczeniu, szukałam równie nowych inspiracji lalkowych. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam Moxie Teenz. Różniły się tak od swych młodszych koleżanek, jak Polska od Alaski. Miały aż 36 cm, pełną artykulację, wreszcie normalne stopy, perukę i to, co mnie zachwyciło - szklane oczy z prawdziwymi rzęsami. W serii, jak to często bywa, pojawiły się 4 dziewczyny o zróżnicowanym kolorycie: Tristen, Arizona, Bijou i Melrose. Panienki, co typowe u MGA, były nieco dysproporcjonalne, ale miały świetne, plastyczne ciało i cudne ciuchy.
Osobiście kojarzę 2 serie, które przemknęły z szybkością F16 przez Allegro. Tanie nie były, ale nie umywały się do obecnych cen z Ebay... 100$.
Cóż, nie liczyłam wtedy na żaden szklanooki produkt Tonnera. Miałam za to już jakieś LIV (Spin Master, 2009). Uznałam, że Moxie Teenz, będzie się ładnie z nimi komponować. Lecz, choć byłam przyzwyczajona do różnorodności w kolekcji, nastoletnia Moxie, jakoś do niczego nie chciała mi pasować. Wyższa od Livek, niższa od Tonnerek, gdzieś ginęła z oczu w mojej pierwszej witrynie. I chociaż obiektywnie przyznaję, że to bardzo ładna, starannie wykonana lalka, nie potrafiłam wtedy obdarzyć ją zadowalającym mnie samą uczuciem. Teraz pewnie miałaby więcej szczęścia, ale dwa lata temu, irytować mnie zaczął jej słodki wizerunek, przypominający wypisz - wymaluj mnie samą z akademickich wakacji. A ja w głębi ducha, byłam już zupełnie inna... Dlatego z radością zamieniłam się na postać, która dużo lepiej odpowiadała mojemu dorosłemu stylowi i charakterowi.
Kto to taki? Opowiem o niej w następnym odcinku :-)
Wysokość: 36 cm.
Tworzywo: plastik
Sygnatura: MGA Entertainment.
Cechy szczególne: pierwsza artykułowana w ten sposób lalka MGA Entertainment.
Data produkcji: 2010.
Kraj produkcji: Chiny.
Height: 36 cm.
Material: plastic
Signature: MGA Entertainment.
Special features: first articulated in this way doll MGA Entertainment.
Date of manufacture: 2010.
Country of production: China.
Tyle mam różnych i różnistych panienek, ale Moxie nie :(
OdpowiedzUsuńTak jakoś się złożyło, że nawet jej na oczy nie widziałam :(
ale może i dobrze, bo by mi się jej chciało :D
Pozdrawiam serdecznie :)
Nie wiem, czy one są jeszcze produkowane, wątpię, bo jakoś brak nowych informacji.
UsuńMnie Bijou teraz bardziej by pasowała do zbioru, ale jakoś swobodnie bez niej żyję ;-)
Niemniej warto wiedzieć, że i coś takiego wyszło z ręki MGA.
Odwzajemniam serdeczne pozdrowienia!
Wszystko mi się w tych lalkach podobało, poza twarzyczkami. Nie umiałam doszukać się w nich punktów zaczepienia, które zostałyby w pamięci. Za to cała reszta - ciała, ubranka, peruki, szklane oczyska - jejku jej! Cudowności!
OdpowiedzUsuńMoże producentowi chodziło o to, by została ta "cała reszta"? :-)
UsuńWłaśnie - buzia ładna, ale taka strasznie cukierkowo - lalkowa...
Lala ma piękny kolor skóry!
OdpowiedzUsuńI skóry i oczu, a jednak... nie pokochałyśmy się...
UsuńMoxi dla mnie jest jedynie w tej wersji strawna. Ciemnoskóra wygląda ciekawie, ale bladolica już nie. Ciała mają przyzwoite wg mnie.
OdpowiedzUsuńCiała przede wszystkim, solidnie wykonane. A to duży atut. Brązowa aspirowała najbardziej do realizmu. Ta druga brązowa, choć już w założeniu projektanta - białej rasy, też była niezła. Lecz wadą tych lalek okazał się jeden mold. Obok siebie zdecydowanie tracą i wyglądają dość przeciętnie.
UsuńCieszę się, że wpadasz do mnie :-)
Twoja Moxie Teenz jest śliczna. Ciemna skóra, fajne ciuchy. Super wychodzi na zdjęciach!
OdpowiedzUsuńNo to miałaś ładne "przygody" w stolicy...
Wiesz, wtedy był taki cudny jesienny dzień, choć z letnią temperaturą. Szkoda, że dziś takiego nie dali ;-). Prawdziwa czekolada, zatem jak znalazł dla Bijou. Po tej sesji, chociaż fotki robiłam właśnie po kątem rozstania z panną, zaczęłam się nawet zastanawiać, czy jednak nie dać jej szansy. Ale ta, na którą się wymieniłam, zachwyca mnie do dziś :-)
UsuńPrzygoda koszmarna, bo jeszcze wcześniej biegałam jak nawiedzona po stolicy od przystanku tramwajowego do widmowych autobusowych po to, by przekonać się, że wszystko już będzie później niż mój ostatni za miasto.
hmm... ja takie przygody mam całorocznie - umówić się czasami ciężko, bo jakoś tak autobussso lub trammmwajo zapomniał podjechać pod strudzone robotą towarzystwo ;) dobrze, że są komórki, jakoś wtedy można nawzajem się uspokajać, pocieszać lub zapraszać na inny czas...
OdpowiedzUsuńMoxie urocza, dłuuugo na nią chorowałam, właśnie na ciemną - ale chyba właśnie ta wielkość mnie wypłoszyła z mych lalkowych polowań, miło ogląda się coś miłego - a jeszcze milej, gdy już się nie choruje na to coś miłego...
teraz tylko czekam na lipcowa LIV - oj, będzie się działo...
A na jaką LIV czekasz? One są strasznie dysproporcjonalne, a jednak zgrabne w tym swoim dziwnym stylu. Pewnie dlatego, że małe. Prawdopodobnie ta Bijou zostałaby u mnie gdyby nie jej rozmiar, choć lubię duże panny.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja mogłam przenocować tylko u Babci, ale od śmierci Mamy, koty nigdy nie zostały same na noc. Zresztą nie zostawiłam im jedzenia i o to rozbił się cały problem i moja nocna wędrówka poboczami ulic, wiosek, lasu i cmentarza ;-)
niunia jest żółtoczepkowa (proponowana peruka nie przypadła mi do gustu - wolę poczekać "na to coś") z allegro - babeczka miała kilka na fotce, ale ja od razu wśród tłumu wypatrzyłam moją królewnę - lada dzień płacę i już - czekam na LIV zielonooką chyba?
Usuńwiem, że nie będzie na oryginalnym ciele, ale cóż, ważne że będzie!
dobrze, że wróciłaś - koty by wariowały nie wiedząc co z nimi ma być ;)
A żeby na tego kierowcę hemoroidy spadły! Współczuję przebojów w podróży, mam nadzieję, że Twoje nogi już zasłużenie odpoczywają pod kocią kołderką, masowane mruczeniem. Buźki Moxie jakoś nigdy do mnie nie przemawiały, a nietypowy wzrost całkiem odstraszył mnie od tych lalek, chociaż ciuszki mają świetne.
OdpowiedzUsuńO, taaak. Koty powitały mnie z entuzjazmem, jakby czuły, że to dla nich walnęłam taką pielgrzymkę :-)
OdpowiedzUsuńCzytając te wszystkie powściągliwe komentarze ze swoim na czele, widzę, że nie mnie jednej w Moxie coś zgrzyta....
Dołączam się do klątwy rzuconej przez IHime, o takiej porze zamknąć pasażerowi drzwi przed nosem?? Skandal!
OdpowiedzUsuńOdnośnie Moxie, kiedyś bardzo, bardzo chciałam mieć choć jedną, czas mijał, mijał i mi przeszło. Nawet nie widziałam jej na żywo, a może bym się zdecydowała? Dziś nadal mi się podobają, lecz nie odczuwam potrzeby posiadania jej. Wolę podziwiać je u innych :) Pozdrawiam serdecznie!