Dzisiejszy wpis, mogłabym z powodzeniem ponownie zatytułować - "Lalka, której miałam nie mieć" ;-). Ale mam, znowu dzięki Zoe! Weszłam w jej posiadanie najbardziej pierwotną metodą znaną człowiekowi (nieeee, to nie była kradzież ;-), czyli za sprawą - handlu wymiennego.
Pobieżnie School Dazed Lizette, pojawiła się już w innym kontekście. Zasłużoną sesję ukazującą walory tej wybitnie pięknej dziewczyny limitowanej do 200 egzemplarzy, zamieszczam dopiero dziś.
Życie, jak zwykle mnie nie pieści: komp zdechł, a fakt, że nie jestem już totalnie odcięta od świata, zawdzięczam Magdzie, której miło mruczącego staruszka, trzymam właśnie na kolanach. Ania i Marek z poświęceniem od wielu dni składają dla mnie coś, co będzie nadawało się do użytku i nie puści mnie z torbami, choć w portfelu w tym miesiącu i tak pustki :-(. Dzięki Wam za wszystko, Kochane Ludziki! Cmok, cmok :-)
Zdawało mi się, że jestem zahartowana na sadystyczne wybryki losu, ale odkrycie, że Padlinka ma raka, (a nader dużo miałam z tym ścierwem do czynienia, więc wiem, że gówno nie lubi za często dawać szansy), wykoleiło mnie z i tak pokręconego toru. Podjęłam decyzję, że nie będę męczyć kotki operacją i pseudo kuracjami. Niech się cieszy tym, co jej jeszcze pozostało, moja czworonożna Przyjaciółka, która sprawdziła się przez 13 lat, lepiej niż niejeden dwunóg. Z pośród sporej kociej gromadki idącej ze mną przez życie, to właśnie Lina była i jest tym kochanym stworzeniem, które liże mi włosy, gdy płaczę, albo cierpliwie czuwa przez wiele godzin, kiedy paraliżuje mnie migrena. Inne koty, to po prostu fajne kociaki. Cóż, zawsze bomba trafi w najlepszego... Koniec smędzenia na dzisiaj. Jeszcze zdążę nawyć się do księżyca i wypłoszyć wilki z lasu.
- No, wyłaź stąd, co ty sobie myślisz!
Linia lalek Roberta Tonnera - Wilde Imagination, to nie tylko dla mnie pułap trudny do osiągnięcia. Zarówno gotyckie, nieco przerysowane, eteryczne niewiasty Evangeline Ghastly, jak i ekskluzywne nastolatki w stylu vintage/glamour - Ellowyne Wilde, osiągają ceny 200 - 300 $. Coś na kieszeń Polaka ;-)
Seria Ellowyne zadebiutowała w 2006r. panienką Prudence. Kolejno dołączyły do niej Amber, Lizette i Rufus. Chyba 3 lata później, ale nie bijcie jeśli się pomyliłam, z malowanych po tonnerowsku oczu, pozostało wspomnienie, ponieważ zastąpiły je realistyczne, wprawione szklane patrzałki, ocienione prawdziwymi rzęsami.
Obecnie Tonner coraz częściej sięga także i u innych swoich lalek po ten środek artystycznego wyrazu.
Moja Lizette urodziła się w 2013r. i choć mieszka ze mną już od kilku miesięcy, nadal stoi na nocnej szafce, skąd życzy mi spokojnych snów... W oryginale była ubrana w biało - granatowy, elegancki, szkolny kostium. Ma bogatą artykulację, z ruchomością pod biustem i pięknie wyprofilowane dłonie. Jak widać jest lalką perukową. Kto się spodziewa takiego wynalazku, niechaj uważa na rzepy. Przy zmianie owłosienia, łatwo o uszkodzenie fryzury, gdy włosy dostaną się w plastikowe ząbki.
Oddaję głos mojej panience o egzotycznej urodzie, która bardzo przywodzi mi na myśl bohaterkę smutnej, biografii dwójki jemeńskich dziewcząt, pt.: "Sprzedane". Kiedyś czerpałam z tej książki siłę... Lizette przypomina w charakterze i urodzie młodszą z sióstr - Nadię.
Przy okazji zachęcam do wartościowej lektury. Autorki: Zana Muhsen i Betty Mahmoody.
Zapraszam na mojego drugiego bloga do oglądu działań artystyczno - renowatorskich ;-)
simran2pl.blogspot.com
Wysokość: 40 cm.
Tworzywo: vinyl
Sygnatura na tułowiu: 2006, Tonner Doll Co., Inc.
Znaki szczególne: brak.
Data produkcji: 2013.
Kraj produkcji: Chiny
Height: 40 cm.
Material: vinyl.
Signature: (body) 2006, Tonner Doll Co., Inc.
Special features: no.
Cudna jest ta Twoja panna - nic dodać i nic ująć :D
OdpowiedzUsuńWspółczuję po dwu kroć, a zrobiło mi się strasznie smutno z łezką w oku,
czytając o Padlince :'( - od razu wzięłam swoją Fiśkę na kolana - ona
też ma już 14-rok.
Pozdrawiamy serdecznie :)
Dziękuję Wam... Tak, Padli jest przy mnie zawsze, gdy nikogo nie ma...
OdpowiedzUsuńParafrazując sentencję znanego współczesnego Mędrca: spieszmy się kochać zwierzaki - one kochają nas mocniej, a odchodzą szybciej.
Piękna jest Twoja nowa lalka.Mało która ma zamyślony wyraz oblicza. Ta zdecydowanie ma i to mnie w niej urzeka i to bardzo. Szczerze powiem, że 50 % lalek w mojej kolekcji pochodzi właśnie z wymienianki. Bardzo sobie cenię ten sposób pozyskiwania nowych lalek.
OdpowiedzUsuńPadlince życzę, by dała radę jeszcze CI towarzyszyć bez bólu oczywiście. A TObie, byś jeszcze jakiś czas miała ją przy sobie.
Dziękuję podwójnie :-)
OdpowiedzUsuńTaaak, i mnie się lalkowe wymianki spodobały. Niewykluczone, że coś wymyślę, by się jeszcze powymieniać.
Dziękuję za odwiedziny :-)
przykro mi z powodu kotki - a zwierzaki i mocniej i często prawdziwej kochają - bo bezinteresownie... czasami tylko po prostu - kochają - i to jest pokrzepiające...
OdpowiedzUsuńa śniada lala intrygująca - zwłaszcza w cekinowej narzutce... szklane oczka są bliższe ludzkim - ale też niekoniecznie wymienialne...
Zawsze powtarzam całkiem serio, że ludzie mogliby się wiele nauczyć od zwierzaków...
UsuńSzklane oczy dużo dają lalkom. I to jeszcze tak wykonane!
o zwierzętach - tylko poważnie, choć bez zadęcia :D
Usuńkocham emocje, jakie szkło rozbudza - choćby "zwykłe szklane paciorki" - a podążając tym tropem - dlatego właśnie i tylko dlatego zamówiłam sobie LIVkę - ta głębia oczek... (na chinkowatą moxie teenz nie mogłam natrafić więc swe poszukiwania skierowałam w insze rejony i tak odkryłam LIV)
Za Moxie zamieniłam się kiedyś na J-DOLL. A Livki mam 3 - to bardzo ładne lalki.
Usuńa pod jaką etykietką schowały się Twe szklanookie? jakoś trudno mi załapać, a hasła "liv" uparcie nie potrafię dojrzeć na liście... a innego nazewnictwa nie znam, bo jestem niemalże totalną abnegatką w tej materii ;)))
UsuńBiedne czworonogi i inne wielonogi niestety często chorują na to samo co my, łapią różne świństwa i nic na to nie poradzimy. Mam nadzieję, że Padlinka czuje się dobrze i oby tak było jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że udało Ci się zdobyć "Lalkę, której miałam nie mieć" - już dawno nic takiego mi się nie przydarzyło, a to wyjątkowo miłe doświadczenie. A jeśli jeszcze ta, której miało nie być wzbudza takie emocje, to naprawdę musi być wyjątkowa.
Że też paru światowych dyktatorów nie może czegoś złapać! Ale mawiają, że nie należy źle życzyć... Zawsze mam na to swoją odpowiedź - zależy komu ;-)
UsuńTaaa, lalkowe emocje, to u mnie ostatnio chyba jedyne emocje pozytywne.
Przykro mi z powodu Twojej kotki. Zwierzęta niestety też chorują...to smutne. Mam jednak nadzieję, że jej stan się ustabilizuje.
OdpowiedzUsuńTwoja Lizette to piękna lalka, ma prześliczną twarzyczkę i sama wymiana peruk również może być ciekawa. Nie mam niestety takiej lalki ale podejrzewam, że daje to duże możliwości!
Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Ps. krzesełko śliczne!
Dziękuję zwłaszcza za docenienie krzesełka :-)
UsuńTak, tak, tak - to jest moja odpowiedź, na Twój wpis u mnie, pod ostatnią notką. Gdzie i kiedy? Może jakoś da się ustalić mailowo? Jam schowana pod adresem: stary_zgred1@gazeta.pl
OdpowiedzUsuńWysłałam!
UsuńPiękna lala! Ma w sobie to "coś"!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za kociczkę, żeby się jednak wylizała.
Drugi blog bardzo ciekawy. Będę zaglądać na pewno!
Dziękuję i zapraszam Cię serdecznie :-)
UsuńLalka przepiękna <3 też do niej wzdycham więc tym bardziej Gratuluję, że udało Ci się ją mieć u siebie!
OdpowiedzUsuńPadlinką się zmartwiłam :( nawet nie chcę myśleć o stracie swoich bliskich czworonogów ... za każdym razem niestety boli tak samo :(
No, właśnie.
UsuńLalki mają tę fajną cechę, że nie chorują i nie umierają...
przecież właśnie dlatego kochamy te lale - z nimi czas nie istnieje!
Usuńtrwamy w takim zawieszeniu zachwytu i nadziei, że to się nie skończy!
Piękna jest, jedna z ładniejszych Tonnerek :)
OdpowiedzUsuń