No, tak, dziś dalej posiłkuję się zbiorniczkiem zdjęć z folderu "kopie robocze", ponieważ wciąż korzystam z pożyczonego mi kompa. I całe szczęście, że mam taką możliwość! Bowiem znajomi zniechęceni ponoć skalą trudności w instalacji sprzętu o elementarnych parametrach potrzebnych mi do pracy, rozmyślili się i orzekli, żebym sobie innych pomagaczy znalazła. Cóż... Głupio wyszło, ale mówi się trudno... Zaczynam więc wszystko od początku, tym razem z pomocą kolegi z byłej pracy :-). Wstęp kompowy o tyle był mi potrzebny, żeby usprawiedliwić ubóstwo fotograficzne w prezentowanym temacie. Nie miałam możliwości zrzucenia kolejnych zdjęć, pokazujących ciałko tej panny w stroju Ewy. Poprzestanę więc na opisie. Bo zgodnie z zapowiedzią sprzed przeszło tygodnia, przedstawiam dziewczynę, która zajęła miejsce Moxie.
A poniżej, na marginesie opowieści, trochę innych kolorów, wygenerowanych przez samą Naturę :-)
Oto dziewczyna w punk - rockowym stylu, oddająca mojego "dorosłego" ducha, charakter i estetykę. Jest różnica względem słodkiej, grzecznej Moxie, co? ;-)
Andrassy Avenue, wyprodukowana w 2010 r, dotarła do mnie jako trzeci produkt firmy Jun Planning. Póki co, nie przewiduję, że stać mnie będzie na kolejne szaleństwa w tym przedziale cenowym. Jak już wspomniałam, na A.A. zamieniłam się za Moxie Teenz i z tego posunięcia cieszę się od półtora roku!
A tu, pasująca estetyką, niższa od j - doll Juku Couture:
Jun Planning, znana jest w Polsce głównie z lalek Pullip. Specyficznych postaci w japońskim stylu, o nieproporcjonalnie dużych głowach, szklanych oczach i ciałkach z bogatą artykulacją. Pullipy mogą się podobać, lub nie, ale jednego nie można im odmówić: fenomenalnych disignerskich strojów, podążających za współczesnymi trendami subkultur i awangardy.
Mniej popularne od nich, j - dollki, jak widać odważnie wpisują się w ten sam nurt.
Ars Gratia Artis (AGA) powstała w 2001r. to licencyjna odnoga Pullipów.
Jaką wadę mają te laleczki? Słabe stawy rąk. Różowa już w trakcie wyjmowania z pudełka, posiadała złamany nadgarstek. Może to podświadomie zniechęciło mnie, do wyjęcia drugiej zakupionej wtedy.
Nie wiem, czy nazwać to delikatnością materiału, czy brakoróbstwem?...
Na szczęście Andrassy, która już była lalką używaną, nie ma żadnego defektu. Ale jej wątłe, plastikowe ciało, cały czas każe mi obchodzić się z nią na szczególnych prawach. Ręce są wmontowane tak luźno na plastikowych wkrętach, że zdarza się iż jak w horrorze... wypadają ;-)
Kolana mają staw kulkowy; łączy je metalowa śruba.
Ale za względu na glany, kamizelkę ramoneskę z ćwiekami i arafatkę - wybaczam japońskiej dziewczynie inne niedoskonałości. W końcu jak mało która plastikowa panna, wyraża mnie samą!
Przerywnik :-)
I jak zwykle zapraszam na drugiego bloga, gdzie pokazuję, co można zrobić ze starą, działkową skrzynią.
Wysokość: 27 cm.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: punk - rockowy styl.
Sygnatura na głowie: Ars Gratia Artis
Data produkcji: 2010.
Kraj produkcji: Chiny.
Height: 27 cm.
Material: plastic.
Special Features: punk - rock style.
Signature (on the head): Ars Gratia Artis
Date of manufacture: 2010.
Country of production: China.
wspaniała, nie dziwię się, że wolałaś ją niż moxie - ja też bym ją wybrała! tylko jakoś mało fotek tego słodkiego pysiałka - tak bliziutko, na wyciągnięcie dłoni - no i tych glanów, chyba nie spadły jej z nóg z wrażenia, że jest bohaterką postu?
OdpowiedzUsuń(nie mogę się napatrzeć na mulankę od Cię - u mnie jest już Vanessą)
Fajna z niej laseczka ;)
OdpowiedzUsuńI jaka charakterna, co? :-)
UsuńNo, właśnie... Komp - wampir i niepoważni znajomi. Ech - proza życia. Detale stroju i ponętne ciało, będą przy okazji wpisu o pozostałych j - dollkach.
OdpowiedzUsuńTeraz załapałam, że już nie pamiętam!!! jak nazwałam moją Mulan, bo też dostała imię indywidualne :-)
wybacz, że tak chamsko dopominam się fotek, pomimo sprzętowej katastrofy - ale Twoja japońska niunia jest fantastyczna!
Usuńa moja, moja, moja Vanessa ma uszy niczym u momoko, czym oczywiście dokumentnie mnie rozwaliła na maksa...
( trochę też jak u Jasminy, na którą zachorowałam - z wersji dla mnie zdecydowanie NAJładniejszej, jak z bloga lalki-laleczki-lalunie...)
Przecudna gromada mruczków :D /no prawie jak u mnie - 3 szt./
OdpowiedzUsuńPannę mogę, jedynie tylko podziwiać :)
Pozdrawiam serdecznie :)
I oby jak najdłużej te 3 ogony u nas były...
UsuńSerdeczności :-)
Ach, koty to mają u Ciebie dobrze.... skrzynia wspaniała a panna piękna i żałuję, że tak mało zdjęć z bliska! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńZa to ja z kotami mam dużo gorzej, wrrr. Hołota i Recydywa - niereformowalne przypadki, a Padlinka, wiadomo - chora. Ja zaś choruję na... rybki i kanarka ;-)
UsuńDziękuję Ci za życzliwe słowa pod adresem skrzyni. No, przynajmniej odżyła i poweselała.
A zdjęć będzie więcej przy kolejnym wpisie o tych lalkach. Uważam je za cenne odbicie trendów naszych czasów.
Miło znaleźć u kogoś j-doll :) są zdecydowanie za mało popularne! A Twoja jest naprawdę śliczna, no i widać, że indywidualistka :) Szkoda tylko, tak jak dziewczyny piszą, że nie ma więcej zdjęć, no ale poczekam :) Ciekawa jestem jak wyglądają z bliska glany. Muszę przyznać, iż pod względem staranności szycia strojów firma jest rewelacyjna! Niesamowite detale strojów rozkładają mnie na łopatki! Ja mam czerwonowłosą Negen, mam nadzieję, że też ja wkrótce opiszę i wrzucę na bloga :) Koty mnie rozwaliły! :D
OdpowiedzUsuńNo, właśnie - takie nowoczesne i dzięki strojom autentyczne, a tak rzadko je spotykam. Dla mnie te lalki to hit, mimo mankamentów technicznych. Łączą realizm i komiksowość. Pomyślałby ktoś, że wstrzeliły się w swój czas, ale chyba nie w Polsce ;-(
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na prezentację Twojej lalki! Może je wypromujemy, co? :-)