sobota, 16 lipca 2016
Księżniczka Blair. Na przekór złu/Princess Blair. In spite of the evil.
Minione dwa dni w świecie, tak mnie poruszyły i zasmuciły, że dziś lakonicznie wrzucam coś prostego, kolorowego, letniego... W opozycji do chłodnego, deszczowego lipca, który zdecydowanie źle znoszę, na przekór bezsensownej przemocy, zawłaszczającej coraz to nowe obszary ludzkiej codzienności...
I żeby nie wiem jak trudno mi było, doceniam każdego dnia mocniej fakt, że mogę sobie tak zwyczajnie, po prostu, pojechać z lalką na łąki... i szczęśliwie wrócić do własnego domu, który jest moim bezpiecznym schronieniem.
Niniejsza sesja wśród wyki ptasiej, powstała na początku czerwca w Jabłonnie, w pachnący upalny dzień, zapowiadający trochę lepsze lato niż to, które nas dręczy swą zmienną aurą od 4. tygodni ;-).
Lalka rekrutuje się oczywiście z serii "12 tańczących księżniczek", opartej na filmie animowanym z 2006r.: "Barbie in the 12 Dancing Princesses". Historia opowiada o Genevieve i jej jedenastu siostrach. Całkiem przypadkowo, pod mój dach 5 lat temu zawitało kilka postaci z tej serii. Nie zbieram takich lalek, ale w nich urzekła mnie ciekawa kolorystyka zastosowana dla moldów znanych mi wcześniej w innych wersjach barwnych. I tak, prawie wszystkie, z rezydentek, przerodziły się w domowniczki. Dziś prezentuję Blair (mold Kayla/Lea; 2000r.) na oryginalnym, drobnym ciałku, za to w w nieoryginalnym ubranku, uszytym przez utalentowaną krawcową z Allegro.
Jesienią ubiegłego roku, prezentowałam z tej samej serii: Edeline (na zmienionym ciałku i w mojej stylizacji). Zresztą, bawiłyśmy się na tej samej łące ;-) Możecie sobie porównać, jak coraz to inne barwy, pokazuje tam Natura!
simran1pl.blogspot.com/2015/10/edeline.html
A to już naprawdę rzadki widok! Leżące obok siebie bez wyrazów agresji Dywa i Hołota:
Spokojnego weekendu!
Zapraszam także TUTAJ: simran2pl.blogspot.com
I TUTAJ: simran4.blogspot.com
Wysokość. 29 cm.
Tworzywo: plastik, guma.
Cechy szczególne: lalka - bohaterka filmu "Barbie in the 12 Dancing Princesses".
Sygnatura na tułowiu: 1999 Mattel. Inc.
Kraj produkcji: Chiny
Height. 29 cm.
Material: plastic, rubber.
Special features: a doll - the heroine of the movie "Barbie in the 12 Dancing Princesses."
Signature on the body: 1999 Mattel. Inc.
Country of production: China
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Słodkie masz koty, rozumiem, że to 2 dziewczyny? Ja też mam 2, tyle, że kocura i kotkę. Moje lubią się, może nawet bardzo, ale nigdy nie śpią razem. Może ten koci typ tak ma. ;-)
OdpowiedzUsuńTak, to dwie bardzo agresywne względem siebie kobiety! (z 2 różnych stad). Hołota prowokuje Dywkę nieprzyjemnym warczeniem, a Dywa długo nie czeka, tylko rzuca się na nią jak rakieta... i zawsze wygrywa. Mnie pozostaje zamiatanie kłaków ;-) Zawieszenia broni (czyli zębów i pazurów) występują wyłacznie na dzień dobry, rano, gdy liżą się po pyszczkach, oraz w trakcie rujki ;-)
OdpowiedzUsuńPrzydałby mi się kocur trzymający waleczne baby mocną łapą!
... tu i kocur nie da rady z babami - moje dwie są i jeden kocur, ale to zawsze przed nimi ucieka czytaj z chodzi z drogi :)
OdpowiedzUsuńPogłaskaj ode mnie te dwie piękne "panny" - są przeurocze :D
pięknej księżniczce skradły sesję :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Biedny ten Twój Kocur - Pantoflarz... ;-)
UsuńTak, lalka powtarzalna, choć wyrazista. W sumie i te bardziej wyrafinowane przegrywają w fotograficznych prezentacjach z naszymi ogoniastymi...
Hołotę właśnie głaszczę, bo mi się tu wdzięczy pod krzesłem... w kształcie kota ;-)
Dziękujemy serdecznie i gorąco pozdrawiamy!
Ależ aryskotraci, prawdziwa kocia śmietanka. :) Takie damy z pewnością nie zwróciłyby uwagi na mojego kocura. Nie wiem, czy znasz anegdotkę o jego pochodzeniu i "rasie".
OdpowiedzUsuńKsiężniczka Blair swoją suknią dostroiła się do łąkowych klimatów. Oby wróciło prawdziwe lato. :)
UsuńChyba nie znam anegdotki, o której wspominasz...
U mnie traf chciał, że zawsze były koty rasowe. No, może bez tych snobistycznych papierów, ale jak w dziób dał - nie dachowce. A mnie się odwiecznie marzył dachowy pasiak, czy zwykły łaciaty. Tym ostatnim miała być Dywa, wzięta z wiejskiego obejścia, z ogłoszenia. Ale wpisała się w kontekst i... okazała pół długowłosą mieszanką ;-D
Blair w oryginale miała suknię czerwoną. Do mnie dotarła golutka, więc zakup fioletu to moja decyzja. Zdaje mi się, że lepiej pasuje do fiołkowych oczu.
Jejku, jak my czekamy na to nasze krótkie, gorące
... polskie lato ;-)
UsuńFutrzane panienki są przecudnej urody i zawojowały całego posta :))))))) Proszę podrapać za uszkami lub gdzie tam lubią ode mnie :)
OdpowiedzUsuńOoo, Twój komentarz wskoczył w tej samej chwili, w której odpisywałam Sowie ;-)))
UsuńDyw ma nadwrażliwe uszy, więc tylko pod brodą. Hoł cieszy się niewybrednie z każdego dotyku, który nie jest trzepnięciem gazetą ;-)
Dziękujemy!!!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa dla odmiany kocham chłodne dni a "umieram" przy 30 stopniowych upałach, więc bardzo ciesze sie tym latem i faktycznie czuję się rozpieszczana. Dla mnie jesień mogłaby trwać cały rok. Tylko te wichury mogłyby minąć.
OdpowiedzUsuńBlair jest śliczna! Mold Lea jest wyjątkowo udany!
O, to zazdroszczę Ci! Mieszkasz więc we właściwym klimacie... Ja kocham wszystkie pory roku, interesująca jest dla mnie każda aura, ale niestety, jesień wolę jesienią, bo to, co mamy dziś za oknem sprawia, że po prostu bardzo źle się czuję, nie pomagają żadne wspomagacze i moja wydajność wynosi 15%. Buuu.
UsuńAle już wiem, że nie wyprowadzę się z Polski. U nas mimo innych mankamentów i niedoborów jest przynajmniej bezpiecznie! :-)
Mold Lea fajnie się sprawdził w tej kolorystyce: jasna cera i fiołkowe oczy dla kontrastu z ciemnymi włosami.
fiolety wespół z tak kojącą Naturą
OdpowiedzUsuńto imponujące tło dla urody K/L ♥
:-)
UsuńSesje piekna wyczarowalas swojej ksiezniczce ! Ale to koty skradly dzis moje serce <3 <3
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu kotów! ;-D
UsuńZnalazłaś idealne miejsce plenerowe do sesji dla niej, Blair prezentuje się pięknie przy tych kwiatach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Szkoda, że w tym miesiącu prawie nie ma takich bezchmurnych, złocistych dni... Nie opłaca się robić żadnych fotek w plenerze.
UsuńW tym kolorze twojej pannie jest idealnie do twarzy a kotki są niezwykle sympatyczne i chyba ogromnie przez Ciebie kochane :))) Zresztą, jak mogłoby być inaczej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No, myślę, że lepiej niż w firmowej czerwieni, bo jej koloryt jest jednak chłodny.
UsuńKoty, cóż... Hołota pokochana mocą zasiedzenia i sentymentu (kot po Mamie). Bo charakter ma jak ... hołota ;-)
Recydywa zaś kochana sama z siebie i bardzo kontaktowa, choć... niereformowalna ;-)
Serdeczności!
Piękne zdjęcia plenerowe :) . Niewiasty bywają swarliwe, poza tym kot domowy nie jest zwierzęciem stadnym , więc miewa swoje humorki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
OdpowiedzUsuńA co do stadności kota domowego, to powiem Ci, że im więcej miałam na raz kotów, tym lepiej mi się chowały. Jak wśród ludzkiej rodziny - miały swoje przyjaźnie, antypatie, cały system zależności społecznych łącznie z walką o stanowisko przewodnika stada, wzajemnymi złośliwościami i czułościami.
Poza tym koty mają system klanowy. Te z jednej rodziny zawierają często sojusze mimo wewnętrznych niesnasek, przeciwko drugiej rodzinie. Takie mafie ;-))
Im mniej miałam kotów, tym bardziej neurotyczne były i konfliktowe. ;-)