niedziela, 24 lipca 2016

Lalki z wosku i nie tylko...


W sobotę zrobiłam sobie... wolną sobotę (!)- wolną od pracy, zmartwień własnych i globalnych, oraz obowiązków. A, że wreszcie po kilku tygodniach jesiennej aury wyjrzało słońce i temperatura pozwoliła zdjąć jesienne odzienie, po ustaleniu terminów z szefową, wyłączyłam komp i rozanielona pojechałam do stolicy na... kameralne spotkanie lalkowe! :-D.
U Zuri jak zwykle był róg obfitości wszelkiego dobra, nie tylko lalkowego. A Inka przytachała dwie wypchane torby. Nie trudno zgadnąć, co napiszę na końcu posta: nie uwieczniłam na fotografiach nawet 1/3 (dobrze, że chociaż z grubsza ogarnęłam wszystko wzrokiem) , nie omówiłam połowy tematów i jak zwykle (!) czas zleciał zbyt szybko (!!!) Ok, to już napisałam na początku, więc narzekanie mam z głowy ;-). Teraz czas na zachwyty.
Nasz meet nie zakładał wątku przewodniego. Ponieważ wszystkie 3 mamy niezwykle różnorodne kolekcje, jak zaraz zobaczycie - miałyśmy dziś na wyciągnięcie ręki przekrój edukacyjny przez świat lalek. Ot, prezentacja wszelkich stylów, tworzyw i epok.
Ale vinyl,




plastik, gumę




(poniżej: nowe "Fashionistas" o zróżnicowanych figurach)


(a także celebrytki Mattela: z musicalu "Grease" oraz piosenkarka Brandy):



(+ starocie - vintage):


i żywicę





znam poniekąd na pamięć, choć niezmiennie wzbudza we mnie kolekcjonerską namiętność. Lecz to, co dziś mnie zelektryzowało to sakralne lalki z wosku, należące do Zuri.









Kiedyś mignęły mi podobne - bodaj we Francji. Widziałam je też oczywiście w telewizji. W dzieciństwie posiadałam 3 kilkucentymetrowe woskowe figurki z szopki po Mamie. Miały namalowane stroje i były uformowane w jednej pozycji. Pierwsza zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, drugą jako 6 - latka rozdeptałam przez nieuwagę (ból jaki czułam z tego powodu, potrafił zakłuć mnie w pamięci niczym trauma przez kolejne, wcale niekrótkie lata), trzecia być może jeszcze istnieje w jakimś puzderku - przynajmniej istniała do końca mojego liceum.
Ale dostojne, przyodziane w bogate stroje Madonny z delikatnymi Dzieciątkami, wywarły na mnie ogromne wrażenie mimo zniszczeń spowodowanych upływem czasu, a może też niewłaściwym ich przechowywaniem (takie zostały kupione). Wszystkie mają naturalne włosy, choć muszę jeszcze raz pomacać, aby stwierdzić dawcą których był człowiek, a które są syntetyczne...
Woskowe lalki - figurki produkowano w Europie od XVII w. do początku XX. Więcej pisze o nich Szara Sowa na blogu "Świat według Maggie".
Nie mam pojęcia jak datować te, które widziałam dzisiaj, ponieważ nie mam danych, czy po II Wojnie nadal wykonywano takie rzeczy na użytek katedr i domowych szopek. Tutaj potrzeba specjalisty z branży. Wybaczcie.

Dziewczynki, gorąco dziękuję Wam za serdeczność, zdrowy śmiech i ogólny zastrzyk pozytywnej energii!!!


Ciekawych innego, niesamowitego i wielowątkowego spotkania, zapraszam TUTAJ!: simran2pl.blogspot.com




PS.: Wiadomość z ostatniej chwili - wygłodzona Dywa przed kolacją ;-). Wygłodzona dlatego, że od rana borykałam się z licznymi zajęciami, zamiast wyjść natychmiast po zakupy i uzupełnić wyczyszczoną lodówkę ;-) . Nagrodziłam ją ..."konserwą autorską". Kot z etykiety bardzo przypomina moje stworzenie...  
   

 - Odłóż wreszcie ten aparat, kobieto. Daj mi jeść!!!!



22 komentarze:

  1. no widzisz, Ty wznosiłaś się na wyżyny
    sztuk sakralnych - ja łapałam króliczka
    prawie że z Playboya :)

    cudnie ujrzeć swoje retro niunie z Sindusią ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kto by pomyślał... Nim ujrzałam te woskowe niezwykłości, też byłam zainteresowana króliczkiem ;-)

      Usuń
  2. Bardzo zgrabna ta Twoja koteczka, prawdziwa dama :-)
    Do kogo należy Sindy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby tak jeszcze mogła zapracować w filmie lub reklamie na swoje utrzymanie, było super! ;-D

      Sindy należy do Zuri.

      Usuń
    2. "byłoby", oczywiście!

      Niestety jeszcze się to kocicy nie zdarzyło ;-)

      Usuń
  3. Lalki z wosku robią upiorne wrażenie. Upływ czasu upodabnia je do zmumifikowanych zmarłych, te włosy, koloryt, zwłaszcza u Madonny w koronie. Brrr.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj. Grozą powiało ;-)
    Niestety, a może stety, widziałam tylko świeżych zmarłych, zatem nie mam skali porównawczej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo lat temu miałam wątpliwą przyjemność zwiedzać katakumby w Palermo. Nie polecam. Przez wiele miesięcy spałam przy zapalonej lampie. Jakoś tam mi się skojarzyło...

      Usuń
    2. Brrrr! Widzę, że było to traumatyczne doświadczenie. Na pewno się nie skuszę na katakumbową turystykę ;-D

      Kości nie robią na mnie żadnego wrażenia, to już dla mojego umysłu abstrakcja. Zresztą oswojona przez pop kulturę. Ale tam, gdzie można dostrzec rysy twarzy, to już źle działa na wyobraźnię.

      Usuń
  5. PS. Ale żywię nadzieję, że inne lalki Ci się spodobały :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy Zuri już pokazywała te cuda na swoim blogu, bo jak nie to trzeba ją namówić. Mam tylko jedną i mam nadzieję, że te upały jej nie dokuczyły. Zaraz pójdę sprawdzić. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Różnorodne i ciekawe macie kolekcje. Połowy z tych lalek nie widziałam na żywo, ale mam cichą (a może i głośną) nadzieję, że wreszcie je kiedyś ujrzę. :-) Lalki woskowe bardzo mnie zaciekawiły. Rozmaite rzeźby, figurki woskowe znałam. Ba! nawet mam w domu, ale laleczek owłosionych i ustrojonych materiałem nie znałam. Ileż ja się dowiaduję z tych Waszych cudnych blogów! Kicia - miziałabym. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę z tego, co napisałaś :-)
      Ja we wszystkim preferuję różnorodność: czytam różne książki, oglądam urozmaicone filmy, a muzyki słucham prawie każdej - w zależności od nastroju. To bardzo wzbogaca życie i poszerza światopogląd.
      Dywka nie przepada za głaskami. Kilka razy po grzbiecie wystarczy jej, by się rozmruczała na pół mieszkania i poszła swoją drogą ;-)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  8. Uwielbiam taką różnorodność oglądać na blogach, bo u mnie raczej barbiowo... Też mam marzenie, aby choć dotknąć niektórych z tych cudnych lalek! Woskowe, którymi się zachwyciłaś są bardzo tajemnicze, skulone, jakby czuły, że nie pasują do otaczającego je świata... a przy tym są takie piękne!
    Koteczka, choć milutka, dałaby Ci pewnie popalić, gdybyś zapomniała o jedzonku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zaczynałam od "zdecydowanie barbiowo" ;-D. I wiele lat to u mnie trwało, pękało powoli najpierw tylko na rzecz regionałek, później facetów innych firm niż Mattel, miałam też krótką fascynację porcelaną i dłuższą elfami/wróżkami. Ostatecznie kupuję wszystko, co mnie w jakiś sposób poruszy.

      Tak, masz rację, Madonny się spłoszyły i zamknęły we własnych myślach w konfrontacji z natłokiem wcale nie świętych panien.

      O, taaak. Dywa biegałaby po klawiaturze, a ostatecznie poszła do drugiego pokoju, przewróciła doniczkę z draceną (czego nauczyła ją Padlinka) i zeżarła koronę drzewa ;-)))

      Usuń
  9. Bardzo lubię oglądać Twoje zdjęcia :) wszystko wygląda na nich lepiej niż w realu :)nawet biedne woskowe Madonny nie wyglądają na tak sterane wiekiem jak są na żywo :(
    Było super i już chcę więcej :))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydaje mi się, że dobry fotograf w przeciwieństwie do reportera, powinien przedstawiać świat piękniejszym niż jest on w rzeczywistości. Ale w Twoich magicznych wnętrzach nawet ślepy fotograf zwykłą "małpką", stworzyłby ciekawe kadry ;-D

    Też chcę więcej, tylko muszę się najpierw wygrzebać spod stosu roboty!

    OdpowiedzUsuń
  11. ... oj żal mi, żal , że nie mogłam przywieźć swojej "małpki":):)
    Lalki woskowe i na mnie robią wielkie wrażenie , boję się ich delikatności ... :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Niesamowite i klimatyczne ale tez nietrwale.

    Ja rowniez bylam w katakumbach w Palermo ale chyba jestem nieczula bo nie przechodzily mnie ani ciarki ani nie mialam skojarzen... Bardzo chcialam zostac archeologiem ( choc zycie potoczylo sie inaczej) Mnie raczej fascynuja takie miejsca a nie przerazaja.

    OdpowiedzUsuń