Na początku chciałam podziękować Wam za wszystkie ciepłe
słowa i wyrazy empatii pod moim poprzednim postem…
MGA Entertainment po raz kolejny, choć tym razem bardziej
subtelnie, pokazuje, że rywalizacja pomiędzy amerykańskimi, lalkowymi
potentatami trwa. Już nie tak dosłownie i kontrowersyjnie, jak robił to za
pośrednictwem Bratz (odsyłam do moich starych wpisów) w czasach mattelowskich
My Scene, ale jednak wyczuwalnie. Projekt MC2, zainicjowany na przełomie
2015/2016 r. znowu przywodzi na myśl ze względu na wątek szkolny – „Monster
High” i „Ever After High”, Mattela. Ale tym razem MGA, postawił na projekt
bardziej: a)indywidualny, b)realistyczny i ambitny. Być może adresowany też do
nieco starszej grupy wiekowej. A przynajmniej tak było na początku, bo ostatnie
lalki z tej serii, jakie kojarzę z 2018 r. już bardzo standardowo promują
atrakcyjny wygląd i kosmetyki. Po młodych naukowcach, nie został nawet ślad.
Nad bystrymi, akrylowymi oczami, mieni się karykaturalnie gruba warstwa
brokatu. Lśniące mazidło pokrywa też usta niektórych postaci. Nazwy „Lipgloss”,
czy „Hair Streak”, mimo dodanego „Experiment” – z eksperymentami naukowymi, nie
mają już nic wspólnego. Powyższej serii, nie widziałam w Polsce, a jedynie w
sieci.
Według moich obserwacji, choć przyznam, że dość późno
zetknęłam się z tymi lalkami, nie były u nas zbyt popularne. Nie jestem też w
stanie odtworzyć chronologicznie poszczególnych edycji. Choć komiksowe buzie w
żaden sposób nie przypominają nastoletnich aktorek chyba, że kolorytem, moim
zdaniem są urocze. Wersje artykułowane, bo były i podstawowe, pociągały mnie
owszem, ale nie miałam potrzeby wchodzić w kolejny podzbiór. Stąd też i dość
pobieżna wiedza. Praktycznie chciałam tylko jedną, bardziej na zasadzie
podtrzymania różnorodności kolekcji. Jak to u mnie – upatrzyłam sobie
ciemnoskórą dziewczynę. I cierpliwie na nią wyczekałam.
Bryden Bandweth Stick
Core, nabyłam okazyjnie jesienią (30 zł, zamiast od 60 do 120), podczas
dorocznego Zjazdu Kolekcjonerów Lalek. Nie zależało mi na garderobie, nie
narzekam więc, że z oryginalnego stroju zachowała tylko szorty i pasek.
Jak widzicie przy porównaniu ciałek: Bratzillaz
(późniejszych Bratz już nie tyle nastolatków, ocierających się o subkultury, co
nawiązujących do magicznych MH Mattela) i MC2, mamy sporo cech wspólnych.
Mnie osobiście cieszy kształt stopy. Bratzillaz i MC2 mogą
nosić to samo obuwie! Czy nie ma większego szczęścia dla Lalkoluba, niż takie
odkrycie? Wszak wiadomo, że lalkowe buciki, to towar deficytowy. Łatwo je
zgubić, a w przypadku lalek z 2, czy z 3. ręki, często otrzymujemy je niestety…
bose. I tu załączam prośbę do Was: jeśli macie jakiekolwiek zbędne buciki od
Bratzillaz, czy MC2, chętnie je przygarnę. Kolor nieważny. Jakby nie pasował –
przemaluję. Mogę się odwdzięczyć dodatkami hand-made.
MC2, to w pierwotnym założeniu, lalki z pasją naukową. A
więc nie dzieci bohaterów bajek, czy znanych potworów, ale istoty nastawione na
konkretną dziedzinę edukacji. Fabułę szybko podłapał Netflix. Gigant
telewizyjny ulepił wspólny projekt. Jego bohaterkami, były 4 dziewczyny, które
ciężką pracą w szkolnej ławie, lub raczej w profesjonalnym laboratorium,
zbudowały scenariusz uratowania świata. Jak im to wyszło? Pewnie fajnie.
Niestety, nie przewidziały koronawirusa, który zdestabilizował całą
dotychczasową, ludzką egzystencję…
Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem już bardzo zmęczona
izolacją, (która tylko pogłębia moją żałobę),
infantylnymi i nie raz sprzecznymi komunikatami w mediach, zamiast
rzetelnych wywodów lekarzy i naukowców, a do tego jeszcze teraz te maseczki, o
których początkowo wypowiadano się, że nie są skuteczne. Po zaledwie 2. dniach
noszenia tego diabelstwa, już nasiliła mi się alergia, a z niedotlenienia po
wizycie na mieście… boli mnie później głowa ☹ Nie
wspominając o tym, że zastój w urzędach i bałagan w szpitalu, sprawił, że
Babcię pochowałam prawie miesiąc po śmierci (wczoraj), co dodatkowo naraziło
mnie na wysokie koszty, choć nie ja tu zawiniłam. Prośby o zwolnienie z opłat,
dyrekcja szpitala nie uwzględniła, mimo załączonego ksero wypowiedzenia umowy
od mojego szefa. O cierpieniach natury moralnej i duchowej – nie wspomnę….
Zdjęcia wśród roślin w loggi, robiłam - nie wiedząc o tym -
podczas ostatnich, spokojnych godzin mojego dotychczasowego życia. Do lasu
poszłam już nazajutrz, koić duszę i szukać dobrych duchów przeszłości. I także
w tej sytuacji, nie przewidziałam, że lasy zostaną na kilka tygodni zamknięte,
co wydaje się posunięciem nieracjonalnym w przypadku obszaru liczącego ponad
1 161 km2 (tylko tutejsze terytorium).
Tu można wędrować godzinami i
prędzej przejść do sąsiedniej miejscowości niż spotkać jednostkę ludzką. Nawet
na drogach pożarowych, im dalej od osiedla, tym większe prawdopodobieństwo ujrzenia
sarny, ewentualnie samotnego człeka na koniu, czy rowerze, niż rodziny z
dziećmi.
Życzę Wam zdrówka!
A to już kaktus grudniowy, który zrobił mi w tym trudnym
czasie niespodziankę i zakwitł w kącie przy szybie, ukryty wśród większych doniczek
i roślin… Piękny, prawda?
Tęsknię za Waszymi blogami. Gdy siły wrócą - z przyjemnością je odwiedzę
😊.
Trzymaj się, choć wiem, że Ci ciężko. W takich chwilach hobby jest może niewielkim pocieszeniem, ale chociaż na chwilkę potrafi zająć umysł czymś pogodniejszym.
OdpowiedzUsuńZ tymi lasami to istotnie przesada. Ja mieszkam obok wielkiego lasu, do którego lubię chodzić i to właśnie on wydawał mi się na spacery najbezpieczniejszy. Prędzej spotkałabym tam lisa niż inną osobę, a z zachowaniem bezpiecznej odległości nie ma problemu. Taki spacer po lesie to też dbanie o zdrowie, przede wszystkim psychiczne, a ono na izolacji cierpi.
Taaak. Jest ciężko. Tyle trudnych zdarzeń i ten kontekst - od prawdziwego dramatu, do groteski.
UsuńPogrzeb w maskach, zamaskowany ksiądz. To się w głowie nie mieści.
Siedzenie w domu po zimie wiosną, gdy nie jest się w grupie ryzyka, to niszczenie zdrowia także fizycznego. Jak zbudować odporność bez słońca i ruchu?
O wysypie depresji po tym wszystkim, nie wspomnę.
Nawet najwięksi optymiści z mojego otoczenia, zaczynają odczuwać spadek nastroju.
Współczuję....
OdpowiedzUsuńJa nabyłam tą samą lalkę w celach transplantacyjnych-potrzebowałam dawczyni dla główki Skipper.Stwierdziłam jednak,że plastik i jakość wykonania ciałka dalece odbiegają od stanu pożądanego. Łepek podobał mi się bardzo i ten makijaż nawet nie raził-choć nastolatkom nie pasuje taka tapeta. Łepkiem obdarowałam znajomą lalkarę.Więcej MC2 nie pożądam.
jam tą uszczęśliwioną lalkarą!!!
Usuńi od razu główka dostała ciałko
PLUS i jesteśmy obie zadowolone!
Mała główka, a tyle radości.
UsuńTak trzymać!
Ech, dziękuję...
OdpowiedzUsuńNo, plastik faktycznie jest słaby, ale to już chyba norma u współczesnych lalek - zarówno tych do zabawy, jak i ściśle kolekcjonerskich.
Może gdyby trafiła mi się darmo druga, to bym ją przygarnęła ;-) Ale też nie zamierzam brnąć w ten lalkowy projekt. Na dobrą sprawę nie wiem, czy są jeszcze produkowane.
Naprawdę mi przykro, że taką czarną serię przeżywasz. Ja nie mam tak źle, bo codziennie chodzę do pracy, ale też nie działa na mnie dobrze izolacja. Brakuje mi ludzkiego ciepła, zwykłego przytulenia i potrzymania za rękę :( Lalki mam przy sobie tylko cztery. Wydaje mi się, że te MC2 kiedyś widziałam na półce w sklepie, ale jakośnikt ze znajomych ich nie miał, żeby było można pomacać osobiście.
OdpowiedzUsuńNo, tak...
OdpowiedzUsuńU mnie wygasły wszystkie aktywności: nasiadówki w pracy, wywiady, wizyty u Babci w sąsiednim mieście, wolontariat, pracownia ceramiczna i piątkowe spotkania z koleżankami... Dobrze, że choć las łaskawie już zwrócono ;-)
I mnie bardzo brakuje ludzkiego ciepła, zwłaszcza teraz. Samotne Święta bez rytuałów i wspólnoty, paranoiczny pogrzeb na dystans. Tego nie da się odrobić. Wszyscy wcześniej, czy później zapłacą za to spadkiem odporności fizycznej i psychicznej. A statystyki będą gorsze niż te od chińskiej zarazy.
Na szczęście do kotów można tulić się bez ryzyka zapłacenia mandatu ;-)
Lalka zdecydowanie lepiej wygląda na żywo niż w necie. Ja moją bardzo lubię, choć plastik faktycznie mierny.
Kiduś, gratuluję
OdpowiedzUsuńfajnej laleczki!
Dzięki, Ineczko.
UsuńMam nadzieję, że kiedyś zdoła mnie głębiej ucieszyć...
Moje nowe hobby znasz z ostatniej rozmowy. Póki co, w nim szukam kolorowych emocji.
Oby tylko palce nadążyły, a oczy nie wysiadły ;-)
Bardzo Ci współczuję. Chociaż bez tak dramatycznych przeżyć, czuję się mocno przygnębiona i zmęczona. Doceniam teraz mój ogród, bo tam mogę być na powietrzu i bez maseczki. Ja także źle znoszę jej zakładanie, po kilkunastu minutach zaczyna mi być słabo. Teraz marzę o deszczu, bo jest tak straszliwa susza, że mimo zniesienia zakazu strach udać się do lasu. Wystarczy jeden dureń i wszystko stanie w płomieniach.
OdpowiedzUsuńLalki są ładne, ale bardzo delikatne, tyle żeby kupić i postawić na półce. Strach rozebrać i potem ubierać, dla mnie dużym plusem są "prawdziwe" oczy. Trzymaj się i dbaj o zdrowie. :)
Dziękuję, Sówko. Ty także dbaj o siebie.
OdpowiedzUsuńPrzy wyższych temperaturach i mnie w maseczce zaczęło robić się słabo!
Bardzo boję się sytuacji, w której mogłabym paść na chodnik, a ktoś skradłby mi aparat. Teraz nie stać mnie na nowy :-(
Susza i na Mazowszu jest koszmarna!!! Na osiedlowych pół-łysych trawnikach i w lesie - niskie kwiatki, mini listki na krzewach.
Poszycie trzeszczy pod stopami.
Boleję nad sytuacją na wschodzie Polski... Tyle owadów i ptaków zginęło w płomieniach. Nasza lokalna powtórka z Australii :-(((
PS. Też te oczy uważam za duży atut lalki. Są naturalne i myślące.
Bardzo Ci współczuję, Kiduniu... nie ma takich słów, które mogłyby ukoić ból... a do tego ta izolacja!
OdpowiedzUsuńCzasami mam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę...
Chodzę do pracy (branża handlowa), maseczki, przyłbice, rękawiczki, dezynfekcja... jednym słowem - dramat.
Nigdy nie widziałam tej laleczki na żywo, ale uważam ją za bardzo sympatyczną i śliczną!
Trzymaj się, Słoneczko - pozdrawiam Cię serdecznie ♥
Dziękuję, Oleńko.
UsuńI bardzo Ci współczuję pracy w takich warunkach.
Patrzę na pracowników sklepów i krew mnie zalewa. Nie dość, że praca sama w sobie bardzo ciężka, to jeszcze ten terror pseudo-higieniczny oraz wydłużone godziny otwarcia. To nam dopiero zniszczy odporność. Jesienią będziemy masowo chorować i żaden koronawirus, nie będzie już potrzebny, by nadszarpnąć nam zdrowie.
Kiduś moje kondolencje jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńPomodlę się za duszę Twojej Babci, jeśli nie masz nic przeciw.
Ściska mocno <3
Dziękuję, Ewuniu :-)
UsuńJasne, że nie mam nic przeciwko temu :-)
Jeszcze raz wyrazy współczucia. Ogromnie mi przykro, że musisz stawiać czoła takiej ilości trudnych przeżyć na raz. Życzę Ci dużo siły.
OdpowiedzUsuńPod poprzednim postem dodawałam komentarz kilka razy, ale nie udało się go opublikować, mam nadzieję, że teraz się uda.
Komentarz jest :-)
OdpowiedzUsuńTeraz internet wciąż płata jakieś figle z przeciążenia.
Ja ostatnio miałam problem z dodawaniem zdjęć. Albo w ogóle nie chciały, albo dodały się z nadmiarem.
Różnych, ludzkich opowieści ostatnio wysłuchałam. Czasem tak jest, że jak się wali, to nie szafa, nie ściana, ale cały dom...
Serdeczności, Kamelio :-)