Ostatnie dni dostarczyły mi emocji za wiele miesięcy - na szczęście, o dziwo - w większości pozytywnych. Nie wiem, czy tydzień nie zakończę z mniejszym uśmiechem, bowiem zostałam zawezwana na dywanik do U.S., w kwestii korekty wyznania podatkowego... Przezornie, nim wyląduję w ciasnej celi za matactwa finansowe, przedstawię sympatyczną Indiankę Mattela, o istnieniu której jeszcze nie tak dawno, zwyczajnie nie wiedziałam.
Półtora roku upłynęło od czasu, kiedy to zachwalałam debiutancki projekt mattelowski, z cyklu "Lalki Świata", czyli pierwszą Native American Barbie. Przeszło dekadę firma prezentowała wszelkie możliwe kultury, uparcie pomijając rdzenne Amerykanki. Ale i dla nich wreszcie zalśniło światełko równouprawnienia, w 1992r., w postaci ślicznej lalki na moldzie docenionym przez kolekcjonerów, czyli Midge.
Tak więc pisałam wtedy w sposób sentymentalny o Ince (indywidualne imię, które jej nadałam), marzeniu z lat nastoletnich, zrealizowanym dopiero w dorosłości. Mowa o dziewczynie z lewej strony fotografii.
Przez kolejne lata, wydano 2 Indianki na moldzie Teresy (1994) i co ciekawe, dopiero w 1996r. reaktywowano praktycznie tę samą "Inkę", ubierając ją w inny strój i zmieniając kolczyki. Mold, kolor tworzywa, makijaż, włosy - są identyczne. Tylko brwi zarysowano ciut jaśniejszą farbą. Lecz ta mikro różnica, dotyczy być może tego konkretnego egzemplarza.
Moja teoria jest taka, że firma sięgnęła do magazynu, po nadwyżkę niesprzedanych lalek i wypuściła je na rynek 4 lata później pod szyldem: "Special edition" :-)
Inkę - bliźniaczkę kupiłam niespodziewanie na Allegro w czasie, w którym znacznie trudniej niż kiedyś, udawało się upolować rzadki okaz do kolekcji. Z przykrością zauważam, że ten nieżyczliwy zbieraczom okres trwa nadal, co przypomina same początki polskiego serwisu aukcyjnego. Wybawione współczesne panny za grosze, co raczej budzi ujemne skojarzenia i nowe egzemplarze z wyższych półek za ceny większe niż na Ebayu. :-).
Nawiasem mówiąc, zbulwersował mnie powrót etatowej oszustki, która po przeszło rocznej przerwie, już nie pierwszy raz, próbuje sprzedać te same nieistniejące lalki, na które ja się nacięłam dawno temu i jeszcze parę innych osób. Starzy lalkarze wiedzą o kogo chodzi, młodzież pewnie się złapie, skuszona niższymi cenami na kolekcjonerskie pozycje. Groza i obrzydzenie. Tacy ludzie nie powinni mieć szansy powrotu na Allegro.
Bliźniaczą Inkę traktuję jak przedłużenie mojej pierwszej, ukochanej, budzącej tak ciepłe wspomnienia. Pojawiła się jak alternatywny byt senny i choć w teorii mogłabym jej nie mieć, nie wyobrażam sobie tego braku w kolekcji.
A poniżej proponuję luźną zabawę w "Kot/pies w miejscu niedozwolonym".
Każdy z Was ma z pewnością taki obszar w domu, gdzie niechętnie widzi swojego czworonoga. Ale czworonóg sobie na to gwiżdże :-) U mnie dla przykładu jest to FOTEL WOLNY OD KŁAKÓW (jak widać :-)))
I kredens, gdzie mile widziany jedynie KOT NA TALERZU :-) Tu Padlinka ułożyła się dodatkowo na porcelanowej lalce, (ale na dobrą sprawę, choremu wszystko wypada).
Moja propozycja jest taka: przyjmuję do końca miesiąca zgłoszenia chętnych do zabawy. Ci chętni publikują na blogach swoje fotki na temat - można już od jutra. Ilość fotek nielimitowana. Następnie robimy głosowanie - nie wolno na siebie! Zwycięzca dostaje ode mnie ciuszek na Barbie lub Tonner.
:-)
Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plastik
Cechy szczególne: identyczna twarz, jak u pierwszej Native American Barbie.
Sygnatura: Mattel
Data produkcji: 1996 (ale możliwe, że wcześniej)
Kraj produkcji: Indonezja.
Height: 29 cm.
Material: plastic
Special features: same face, as with the first Native American Barbie.
Call: Mattel
Date of manufacture: 1996 (but possibly earlier)
Country of production: Indonesia.
A może być szczur w miejscu zakazanym? ;P
OdpowiedzUsuńJasne, że może! :-)
UsuńA może być fotka nieaktualna? (W sensie, że zwierz z niej jest już za tęczowym mostem?) ;))
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej lubię mold Diva. W wersji "indiańskiej" czaję się do niej od dawna, ale pewnie skończy się na tym, że sama sobie zrobię jakąś "kruczą" ;) Bardzo podoba mi się ta ozdoba we włosach.
Faktycznie, upolować taką na all, to już sztuka :)
Pewnie, nie dyskryminujmy duchów ;-) Żył, był tam, gdzie nie powinien być i to się liczy.
UsuńTak, OOAK to też dobry pomysł, bo istotnie na efekty polowań w naszym skromnym serwisie aukcyjnym możesz czekać z 5 lat, jak ja :-)
Niesamowite, że te rajskie piórka we włosach w ogóle przetrwały - dodają jej uroku kolibra i malarskości.
Zamieściłam ;))
UsuńCałe trzy!
Wow, co za szczęście że udało Ci się upolować obie! Faktycznie wygląda jakby Mattel chciał się pozbyć zalegającej lalki, ale to i tak nie ma znaczenia, bo obie są cudowne (z buzią Midge trudno nie być cudownym). Najbardziej w tych Barbie zaskoczył mnie wyraźnie niebieski cień na powiekach, z brązowymi oczami wygląda bardzo egzotycznie.
OdpowiedzUsuńCo do egzemplarzy kolekcjonerskich na allegro, to rzeczywiście posucha, a ja się teraz bezwiednie dałam nabrać jak głupia na jedną lalkę, którą od zawsze tak strasznie chciałam mieć w kolekcji, że nie zwróciłam uwagi na bak "domowych" zdjęć na aukcji i inne podejrzane elementy. A najgorsze że głupio rzuciłam się w ten sposób na lalkę już drugi raz. Lalki jak dotąd nie zobaczyłam na oczy, nie wiem czy to ta sama osoba o której pisałaś, ale tym razem nie daruję i uprzykrzę babie życie jak tylko potrafię.
Taki niebieski cień sama nagminnie kiedyś stosowałam, więc tym większy mam do niego sentyment. Szkoda, że Mattel wycofał już te kosmetyki z użycia i wali lalkom na powiekach tylko brokat, albo mega rzęsy ;-)
UsuńSłuchaj, ja się u oszustki 3 razy dałam nabrać, zatem mnie nie przebijesz. Głupi sami się rodzą, siać ich nie musisz ;-). Raz wyglądało to na wypadek i dostałam inną lalkę jako rekompensatę, ale pozostałe razy uczyniono już z premedytacją. Osoba ma nazwę dwuczłonową, zaczynającą się na te same litery.
Ach to już wiem kto, co i gdzie. Jeśli dobrze myślę, to jest to ta sama osoba co mnie oszukała za pierwszym i za drugim razem (matko jak to żałośnie brzmi) tylko pod różnymi nickami. Postanowiłam tym razem zająć się tą sprawą na różnych płaszczyznach prawnych, bo już tej baby mam dość nie tylko ja, a akurat dysponuję całym wachlarzem środków do upupienia tej koszmarnej osoby. Jeśli byłabyś uprzejma udzielić mi kilku informacji na temat Twoich problemów z tą oszustką, to proszę o kontakt poprzez formularz kontaktowy na moim blogu, bo sama nie mogę nigdzie znaleźć kontaktu mailowego do Ciebie.
UsuńTwoje Indianki jak zawsze pięknie przedstawione. Już zawsze będziesz mi się kojarzyła z takimi właśnie etnicznymi lalkami.
OdpowiedzUsuńCo do zabawy blogowej, to mam zamieścić na swoim blogu zdjęcie już teraz tak ??
Tak, zdjęcie zamieszczasz już teraz :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja ludziom nie tylko lalkowym od zawsze kojarzę się z takimi klimatami ;-). Dziewczyna z podstawówki, która później na lata została moją przyjaciółką (zresztą, to ona miała pierwszą Inkę), opisała mnie ponoć rodzicom, że wyglądam jak dziewczynka z okładki książki A. Fiedlera :-) a nauczyciel matmy mówił na mój widok: "O, Indianie nadchodzą". Nie wiem, czy to ja sobie upodobałam takie lalki, czy one mnie?
Pozdrawiam serdecznie :-)
Tak właśnie jest, ja też jak CIę ujrzałam po raz pierwszy na fotce z jakiegoś spotkania, to pierwszym moim skojarzeniem, było oooo siostra Winnetou Mszoczi :))))
OdpowiedzUsuńKida, dla mnie już zostaniesz Pocą, ale to już wiesz...
OdpowiedzUsuńdla mego ślubnego miejscem zakazanym byłby już sam
próg naszego domostwa, bo z czworonogami to on się
niekoniecznie dogaduje poza naszą gadziną - żółwiem
Teofilkiem... może nasz Teofilek będzie i Twym hero?
Oj, to ja bym takiego nie zaślubiła przed odpowiednią terapią zwierzolubną :-)
OdpowiedzUsuńDawaj żółwia - też ma 4 nogi. Dopisuję Was do zabawy :-)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuńjuż po ptokach - różne kwestie mi przychodziły do głowy, ale o to nie pytałam, bo wydawało mi się oczywiste, że ludzie - jako szlachetne i dobre istoty po prostu kochają faunę i florę i już - na pocieszenie dodam, iż zauważyłam przez tych ponad prawie 17 latek dość optymistyczną zmianę - już nie uważa, że każdy zwierz to samo zło ;)
Usuńa żebyś trochę mi współczuła - smutno mi, że nie mogę mieć kotka, jamnisia - ooo, zaraz będę beczała, więc myślę o lalach ku pokrzepieniu
sorki za replaye - pisałam koma bez świadomości, że jestem wciąż na koncie córki - proszę o wymazanie Yukki, by Yukki już się na mnie nie dąsała...
Usuńaż świetną zabawę wymyśliłaś :) no tylko dla mnie w nie odpowiednim czasie
OdpowiedzUsuń/ograniczony mam dostęp do kompa - mój laptop jeszcze się suszy - i rozwalony
aparat - brak kasy na nowy/ :(
nie wiem jak, ale spróbuję może...? się jakim cudem uda?
Pozdrawiam serdecznie :)
Ojej, to fatalnie. Ja nadal bazuję na pożyczonym kompie, choć mój grat ostatnio zrobił mi prezent i po kilku tygodniach milczenia, zechciał się odpalić :-)
UsuńKatastrofę aparatową przeżyłam blisko 2 lata temu, wiec w pełni świadomie Ci współczuję. Szkoda, że tak daleko mieszkasz bo mogłabym Ci pożyczyć mały sprawny aparacik...
Piękne lale!
OdpowiedzUsuńFajny konkurs wymyśliłaś! Niestety, ja mogłabym tylko przyłapać w miejscu niedozwolonym jakiegoś pająka ;)
Odpada. Ma za dużo nóg i nie jest Twoim zwierzątkiem. Chyba, że zaadoptujesz pająka - inwalidę ;-)
UsuńPomysł z konkursem świetny i chętnie obejrzę zdjęcia. Wyobrażam już sobie te niedozwolone miejsca ale pewnie fotki i tak mnie zaskoczą! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA Ty nie masz żadnego zwierza na składzie???
OdpowiedzUsuńPiękna lalki, zakupiłam je na FLTE ponad 2 lata temu, ale pracownik się pomylił i wpisał nie tę cenę i jak się okazało mimo wpłaty wymaganej kwoty na konto musiałam z zakupu zrezygnować :( Lala nie kojarzy mi się wiec najlepiej ale to nie zmienia faktu, że mi się nadal podoba! Jeżeli zwierzak może być rodziców to się zgłaszam. Swojego niestety nie mam bo nie ma mnie całymi dniami w domu a nie chciałam mieć zwierzaka który by siedział non stop sam w domu. Za to gdy jadę do rodziców na weekend mogę cały dzień szaleć z naszymi dwom ukochanymi berneńczykami :)
OdpowiedzUsuńO, kurczę, to miałaś lalkowego pecha :-(. Życzę Ci, żebyś jednak w końcu zdobyła te lalki. Wytrwałość w polowaniu - popłaca!
OdpowiedzUsuńOczywiście dopisuję Cię do zabawy.
Jeśli chodzi o samotne siedzenie w domu, to w tym przypadku od psów znacznie lepiej sprawdzają się koty, pod warunkiem, że jest ich minimum para. Kot zajmuje się kolegą/koleżanką i podziwianiem widoków z okna pod nieobecność właściciela. Nie płacze, a normalny egzemplarz niczego nie powinien niszczyć. Oczywiście, nie każdy jest normalny ;-0