sobota, 23 sierpnia 2014

Miniaturowe lalki z McDonalda. Część 1. Solo in the Spotlight./Miniature dolls from McDonald's. Part 1: Solo in the Spotlight.



Dziś naprawdę z wysiłkiem, ale treściwie. Przez ostatnie dni, myślałam, że i ja znajdę się za jakimś "tęczowym mostem". W sumie fajna sprawa, jeśli ktoś mnie przekona, że takie bajery istnieją ;-) Zawsze lato, obok wszyscy, którzy znikli mi na zawsze z oczu, łącznie z ukochaną zwierzyną, oraz dużo lalek :-)
Cóż, chyba niestety, kardiolog się kłania. Tylko skąd wziąć kasę na podobny luksus? Wolny zawód, to nie polityk... Ale pomarzyć - dobra rzecz.
OK, konkrety: Opowieść o historycznej opowieści.


To, co właśnie pokazuję, to nie sławetna replika z 1994 r. jednej z najbardziej rozpoznawalnych lalek Barbie z samego początku lat 60 XX w. - Solo in the Spotlight - ale urocza miniaturka w stylu vintage, wypuszczona przez McDonalda z zestawem hamburgerów w roku 1999. Nie pokręciliście się w tej ilości dam w czerni? ;-)

Z lewej strony: Kelly Solo in the Spotlight z zestawu "Kelly Nostalgic Favorites Giftset", wydanego w 2003r.




Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia o istnieniu owej nader drobiazgowo wykonanej laleczki. Niespełna 11 - centymetrowe maluchy, jakie narodziły się z romansu Mattela z McDonaldem, po raz pierwszy pojawiły się w Polsce w 1996r.


Za każdym razem zestaw liczył 4 sztuki. Zafoliowane lalki ze zdjęciem serii wykonanym na matowym papierze, wrzucano losowo, (jeśli klient grzecznie nie poprosił, by było inaczej), do kolorowego pudełka z zestawem Happy Meal. Wtedy jeszcze nikomu się nie śniło, że za lat naście, będzie można kupić zabawkę oddzielnie. O ile pamiętam w zestawie były frytki, napój i hamburger. Ponieważ już jako nastolatka rozstałam się na resztę życia z mięsem lądowym, wszystko pożerałam na miejscu, a klopsa pakowałam w serwetkę. Po przyjściu do domu, dzieliłam go na równe części, (w zależności od ilości posiadanych kotów) i dawałam wysmażoną padlinę czworonogom :-) Nie wiem, co było w tych hamburgerach, ale aż mi się łezka w oku zakręciła, gdy ujrzałam oczyma duszy, moje bijące się stadko...
Z pierwszej serii, tylko jedną lalkę uznałam za funkcjonalną i zdecydowałam się wydać na nią i kocio-ludzki zestaw żarcia, jakąś część kieszonkowego. Druga edycja, z 1997r., nawiązywała już do lalek świata i miała 4 znacznie lepsze figurki, ale znów poprzestałam na jednej, ze względu na żałosne finanse (wolałam zresztą odkładać na prawdziwe Barbie).


Poniżej fragment pudełka Barbie Kenijki z 1993r i 3 spośród 6. lalek tamtej edycji.:


Łatwo je rozpoznać w miniaturach...

Jeszcze fajniejsza była seria z 1998 (znowu kupiłam tylko 1 sztukę)


 i z 2000 roku (wreszcie szarpnęłam się na dwie!!).



Powód takiej wstrzemięźliwości był jeszcze inny. Dręczyła mnie koszmarna nieśmiałość, radykalnie zwężająca granice moich możliwości funkcjonowania w społeczeństwie. Zabawne, że ktoś, kto zaledwie parę lat później, pracował aktywnie przez kilka kolejnych, wśród obcych ludzi, stawał kiedyś przed ladą w McDonaldzie i dukał spocony jak mysz w połogu, że dziecko go prosi o dany rodzaj lalki i chce, aby ta lalka miała oczy równo nadrukowane ;-). Nie każdy sprzedawca zresztą, rozumiał podobne życzenia klienta, nie każdy, jak przystało na naszą rodzimą kulturę, miał dobrą wolę, by spełnić prośbę. To był koszmar, do którego zbierałam się przez wiele dni, a w tym czasie, często wykupywano mi z pobliskiego McDonalda upragniony rodzaj laleczki. Zatem trzeba było wsiąść w jakiś autobus i pojechać dalej. Nie zawsze mogłam wymknąć się z domu niepostrzeżenie, (McDonalda u mnie nie popierano) nie zawsze obowiązki szkolne pozwalały na takie marnotrawstwo czasu. Zatem skala trudności, podnosiła się jak poziom w Wiśle w maju...

Obiecuję, że do wątku z fotograficzną dokumentacją jeszcze powrócę, bowiem wyszperałam i laleczki i jak widać - skrupulatnie przechowywane reklamówki z McDonalda :-).



Za to dziś, "look" na leśną sesję małej Soli sprzed blisko roku. Samą laleczkę, kupiłam w zestawie wielu drobnych lalek za 9.99 na Allegro. Zasadniczo wszystkie pozostałe odsprzedałam, a z wybranki, cieszę się nawet w tej chwili. Ma ruchomą główkę i ręce, zaś sukienka jest w całości z tkaniny (co się często nie zdarza), choć tak mocno nadziana na figurkę, że raczej nie ma sensu jej zdejmować. Rękawiczki namalowane. Nie mam pojęcia i zastanawiam się uporczywie, czy dołączyli jej ową sławetną, blado-różową chusteczkę i mikrofon....


Ja do mrocznego wizerunku, dołączyłam jej za to szal z porostów :-)



5 lat dzieliło, wydanie miniaturowej Solo in the Spotlight, od wypuszczenia na rynek reprintu tej Barbie. Zazwyczaj McDonald podążał jak cień za nowinkami, z mniejszym poślizgiem czasowym i naśladował niczym xero, serie Mattela, ale naciąganiem faktów, byłoby szukanie tu jakichś niepodważalnych prawidłowości.






Ale cóż , w Polsce, jak zawsze - pozostajemy kilka kroków za głównym nurtem, cokolwiek nam nakazują myśleć sowicie opłacani trensdesterzy  ;-) W końcu większości McDonaldowych serii nie było w naszych jaskiniach obżarstwa... Pamiętam jeszcze nieco większe mini Barbie, w tym kopie My Scene. Ale wtedy w mniejszym stopniu zajmowałam się lalkami, a jeśli już, to szarpałam się na jakąś pozycję kolekcjonerską. Wystarczy jednak zajrzeć na Ebay i wpisać "Happy Meal Barbie", a wtedy pojawi się cała galeria uroczych miniaturek, o jakich polskim dzieciom i zbieraczom się nie śniło. Nasza norma.

Wysokość: ok. 11 cm.
Tworzywo: plastik.
Sygnatura: brak w widocznym miejscu.
Cechy szczególne: miniaturowa kopia lalki Barbie z lat'60.
Kraj produkcji: prawdopodobnie Chiny
Data produkcji: 1999.

Height: Almost 11 cm.
Material: plastic.
Signature: No prominently.
Special features: a miniature copy of lat'60 Barbie dolls.
Country of production: probably China
Date of manufacture: 1999.

13 komentarzy:

  1. No tak, jedną można sobie zostawić w kolekcji ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, reszta taka fatalna? ;-)

      Usuń
    2. ... no skoro jedną tylko obfociłaś? ;)

      Usuń
    3. Bo wbrew pozorom, bardzo trudno zrobić sensowny portret takiemu małemu, pół sztywnemu gie, nawet jak ma delikatny malunek buźki ;-)

      Usuń
  2. a to się romansowo-masowo porobiło...
    a Kenijka i tak najcudniejsza <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że Japoneczka też jest cudna. Moja ma bardzo żywą twarz z osobowością.
      Romansowo? Raczej mrocznie, jak na zlocie czarownic.

      Usuń
    2. nie ja pisałam o romansie Matell'a z McDonaldem...
      a jakoś tego mroku nie wyczuwam, ale może dlatego,
      że wręcz patologicznie nastawiona jestem do życia a
      więc i do lal - optymistycznie i pełna nadziei...
      i daj znać co do wizyty u specjalisty - i - zdrówka <3

      Usuń
  3. Już całkiem zapomniałam, że McDonald wypuścił takie ładne lalunie. Sama miałam taką z deskorolką, ale oczywiście czas ją zjadł i przepadła gdzieś z kretesem ;) nigdy nie popatrzyłam na to ze strony kolekcjonera, że przecież te lalki nie są tak dopracowane w szczegółach, jak te, które sprzedaje się nam w sklepach i że o ,,lepszy'' egzemplarz trzeba było w takiej sytuacji poprosić... podziwiam zatem Twoją determinację, dzięki, której udało Ci się uzbierać tak pokaźną kolekcję tych uroczych maluszek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że doceniłaś mój upór. Naprawdę to była determinacja. Szperając w lalkowych katalogach i reklamówkach, przypomniałam sobie wiele sytuacji, które kosztowały mnie wtedy dużo samozaparcia. Miłe czasy, w których człowiek miał takie emocje...
      PS. W Ameryce sporo osób zbiera te maluchy. Ale i wybór mają znacznie większy, więc i ranga przedmiotu - wyższa.

      Usuń
  4. Pamiętam takie wizyty w McDonald z moimi dziećmi w celu uzupełnienia kolekcji Action Manów ... Zawsze był problem co zrobić z "tym" jedzeniem , kłopotliwym dodatkiem do zabawki :) Te małe laleczki tak ładnie wyglądają w gromadce ...
    Chyba nie mogłabym ich rozdzielić :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, chyba nam dobrobyt na głowę padł, skoro mamy dylemat co zrobić z jedzeniem ;-)
    Zaprezentowana gromadka to moje nabytki planowane. A tamte, o których wspomniałam, mam gdzieś w roboczej "handlowej" dokumentacji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetna jest ta mała! Nie wiedziałem, że takie wydanie tez robili. Do tej pory zawsze spotykałem się tylko z miniaturkami klasycznymi, takimi co pokazałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja zawsze sądziłam, że zabawki dodawane do zestawów w McDonaldzie to skończona tandeta.

    OdpowiedzUsuń