Tytuł wyjaśnia, kogo pokazuję w dzisiejszym poście. Choć o świcie obudził mnie deszcz i skutecznie zapaskudził cały ranek, chcę na przekór brzydkiemu latu przedstawić moc naprawdę intensywnych kolorów. Może rozwieją deszczowe chmury...
Na fali projektu Fairytopia, Matel dobrych parę lat wydawał chyba najbardziej niesamowite, zróżnicowane i w ogóle nie kojarzące się z Barbie lalki. Były więc motylki, wróżki, syrenki - w każdym kolorze i rozmiarze, cała pozytywna, tęczowa magia ludzkiej wyobraźni. Niektóre charakterystyczne moldy przeszły do historii firmy, inne, standardowe uzyskały niezwykłość, dzięki bajkowym aranżacjom.
Laleczki mają zupełnie nowe ciałka i twarze - wszystko datowane na 2004r. Mierzą 12 cm.
W innej odmianie barwnej wyszły w tym samym roku, pod identycznym zbiorczym szyldem: Omma i Organza. Pozwoliłam sobie zaczerpnąć zdjęcie z sieci, bowiem nie przewiduję w najbliższym czasie zakupu pozostałych:
Również nie kupię tej niezwykłości o amarantowych włosach. Na Allegro widziałam ją tylko raz.
Nie da się ukryć, że projektant popuścił wodze fantazji. Laleczka wydana wraz z uroczym motylem (widziałam w wersji rozłożonej) ma ten sam mold i ciałko, co prezentowane dzisiaj. To: Fairytopia Hue.
Kolejne miniaturki (bo wyszła jeszcze masa mniejszych laleczek i kilka z nich wpadło szczęśliwie w moje ręce) z wyjątkiem jednej, mają już inne ciałka i moldy. Występowały w tak wielu odmianach, że z trudem z grubsza ogarnęłam je myślowo. Oczywiście nie wszystkie projekty ze świata wróżek/elfów mi się podobały, ale doceniam kreatywność autorów.
(kwiatowa podstawka)
Wysokość: 12 cm.
Tworzywo: plastik, guma.
Sygnatura na tułowiu: 2004, Mattel.Inc, China
Cechy szczególne: nowe ciałka i twarze.
Data produkcji: 2004.
Kraj produkcji: Chiny
A ja dziś odstraszona pogodą i pokonana własnym brakiem energii, nie będę spędzać powstańczej rocznicy z Babcią. Plany były jak co roku, tym razem Babcia chciała nawet być wcześniej w naszym miejscu, aby uczestniczyć w oficjalnych uroczystościach, choć wszystko to krucho się rysowało ze względu na Jej kondycję. Bałyśmy się, czy da radę. No, ale pogoda podjęła za nas decyzję. Lecz chciałoby się inaczej. Zawsze wolę jak coś wychodzi, niż wtedy, gdy się nie udaje ;-) Im mniej sił ma Ona, tym więcej sił powinnam mieć ja, bo w domu przybywa obowiązków. Tymczasem im więcej mam do zrobienia, tym mniej w mym ciele energii; owszem podtrzymują mnie sporadyczne sukcesy i znacznie częstsze ciepłe gesty, ale na dwa takie, zaraz spadnie jak gradowa odpowiedź pięć ciosów (niektórzy wiedzą, o czym mówię ;-)).
Dziś ponadto upłynęło 5 lat, odkąd zmieniłam miasto, mieszkanie i życie. Ludzie zmienili się sami. A jednak ta garstka Najbliższych jest bardzo daleko, do Babci też mam co 2, 3 dni, dłuuugą podróż, imprezuję również poza domem... Emocjonalnie wciąż czuję się na dorobku, a każdy dzień to stan samodzielnej walki o najdrobniejsze nawet rzeczy... I gdy pomyślę, że ostatni długi wyjazd, ostatni, który miał na celu odpoczynek, a nie załatwianie spraw, ostatni podczas, którego mogłam odłączyć ostrze codzienności, spotkał mnie... 9 lat temu, to mam ochotę ryknąć: CHOLERA JASNA!
Z drapieżnego życia, wyjmuję więc nadal drobne radości...
Zapraszam też tutaj: simran2pl.blogspot.com
Twoje Kwiatowe Słodyczki
OdpowiedzUsuńidealnie się odnalazły w
rozbuchanej roślinności :)
Nooo, ta roślinność wtedy jeszcze była w pączkach, a łąki łyse jak stół ;-).
UsuńAle do elfika, którego pokażę na dniach, użyłam istotnie żeniszku i lobelli w pełni balkonowego kwitnienia.
Widzę, że kotka wypuściła się na grzybki :-) Też lubię zbierać, ale boję się tych okropnych kleszczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :-)
Słusznie się boisz. Ja zostałam pogryziona 3. raz w życiu (raz na cmentarzu żydowskim, drugi na działce i wreszcie po latach leśnych eskapad... w lesie). Tajemnica bytu, czy od dawna nie hoduję boreliozy, bo dolegliwości czuję zbliżone, ale mam medyczne powody do gorszych dni, więc opanowuję histerię ;-). Jak się zaraziłam, to chyba nie wyczaję. Kurczę, każdy z czymś się zmaga. Oczywiście, jestem uparta i nie poddaję się łatwo okolicznościom; może już nie codziennie przebywam w lesie, ale po prostu w mniej upalne dni kładę pod spodnie legginsy, na łeb czapkę i robię swoje.
UsuńBo koty istotnie lubią grzyby! ;-) Padlinka z bratem kradły mi i pożerały suszone ;-))
Serdeczności (i odwagi w eskapadach grzybowych)!.
Ależ masz ukwiecony balkon :) i cudne pomidorki :) rozmiar w sam raz dla lalek:)
OdpowiedzUsuńWróżki pięknie się prezentują na Twoich zdjęciach i idealnie wpasowują się klimacik balkonowy :)
Znasz moją determinację ;-) Uparłam się, że w spartańskich warunkach, będę miała ładne roślinki ;-D. Ale nie pokazałam ostatniego z 4. dogorywających cyprysów, ani winobluszczu z listkami także w skali lalkowej, ani bezczelnej fasolki ozdobnej, która na wysokości moich oczu wyłysiała, za to dziś zobaczyłam, że już wchodzi do sąsiadów. Koper i natkę nadgryzły mi zielone liszki, a porzeczka, choć po raz pierwszy zakwitła, nie zawiązała owoców, zaś liście jej uschły przedwcześnie, więc nawet do ogórków się nie przydadzą. Petunię, jak do roku dopadł mączniak, nie wiem czemu. W stolicy zawsze kwitła do mrozów...
OdpowiedzUsuńLecz cóż, człowiek zawsze chwali się na fotkach tym, co mu wyszło! ;-D
Fairytopie to takie delikatne cudeńka, idealnie wchłonęła je natura :-) Fajnie, że masz balkon i takie śliczne roślinki. Kotkę mocno zaciekawiły grzybki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Fairytopie są stworzone do naturalnych krajobrazów. Nie usatysfakcjonuje ich żaden cyfrowy, drogi wydruk, choćby był w 3D! One muszą mieć na wyciągnięcie łapki i kwiatki i listki.
UsuńKocham mój balkon najbardziej z całego mieszkania, bo marzyłam o czymś takim przeszło pół życia!
Pozdrawiam cieplutko! :-)
Ogromnie lubie wszelkiego rodzaju wrozki ,elfy czy syrenki. Tez mam kilka przedstawicielek tego lalkowego gatunku :) A sesja w zielenosciach po prostu wspaniala :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! Ja przez wiele lat zbierałam nierealistyczne lalki - miałam znakomity plener do ich prezentacji, co inspirowało. Dziś sięgam na ogół po MH. Kolorowej fantazji/niezwykłości w codziennym/trudnym życiu - nigdy dość!!!
UsuńMoże jednak warto zrobić badania na boreliozę ?? To paskudne choróbsko ...Niestety kleszcza można złapać nawet spacerując po parku :/ . Twoje wróżki wyglądają na bardzo rozbrykane , wychodząc z nimi zabieraj siatkę do łapania motyli :):)
OdpowiedzUsuńMyślę, że z czasem na pewno warto. Póki co i kasy i odwagi brak ;-S. A, że leczenie tego świństwa jest mordercze i wykańczające, to dopingu do działania też szukać z latarką...
UsuńMotyle przysiadają mi na dłoniach i kwiatowych bluzkach. Niestety w tym roku z latem jak jesień, jeszcze się nie zdarzyło...
Cudowne i bardzo optymistyczne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
OdpowiedzUsuńNiestety, współcześnie optymizmu brak nam najbardziej...