I znowu epizodycznie wypłynęłam z odmętów obowiązków oraz zawirowań wszelakich. Styczeń dostarczył mi masę emocji - w większości wymagających ode mnie pancernych nerwów ;-( Nie miałam więc wiele czasu, ani siły na zabawę lalkami, choć od początku tego miesiąca obiecywałam sobie zmiany w ekspozycji kolekcji. W planie miałam więc likwidację zapakowanej do granic dobrego smaku witryny z lalkami afroamerykańskimi, które gromadziłam przynajmniej kilkanaście lat. Bo oprócz tych vintage i kolekcjonerskich, obok etnicznych i współczesnych MH, marzył mi się przede wszystkich "play line", ale w wydaniu mniej, lub bardziej ciemnoskórym. Moją pierwszą Afroamerykanką była Christie z serii "Barbie and the Beat" (1990). Wtedy też na sklepowych półkach w Polsce, pojawiała się już Christie promująca markę Benetton. Ale kto by w tamtych czasach myślał, ba - który zwykły śmiertelnik miałby na to fundusz - aby kupić drugą ciemnoskórą lalkę, nawet jeśli występowała w fantastycznych ciuchach firmy, święcącej na początku ostatniej dekady XXw. prawdziwe triumfy? Nie przeszkadzało mi wtedy wymarzyć sobie całą witrynę zapchaną od podłogi po wierzch lalkami w typie AA. Gwoli prawdy historycznej ;-) muszę dodać, że podobne marzenie w tamtych czasach było równie irracjonalne jak dziś kupno jeziora, czy zamku ;-). Ale ja niestety mam słabość do walki o niemożliwe ;-)
Gromadzenie tego co tu widzicie, polegało głównie na łapaniu okazji. Najwyżej 1/4 to lalki nowe. Resztę zdobywałam z drugiej, trzeciej ręki na Allegro. Rzadko udawało się z tego źródła nabyć którąś w oryginalnym ubranku - no, chyba, że odkupywałam pannę/pana od innego Kolekcjonera. I to jedyne drogie zakupy w prezentowanej dziś witrynie...
Nadszedł jednak czas, że zmęczył mnie ten tłok, ów zachłanny sposób ekspozycji. Korcą mnie kolejne dioramy, albo oddanie półek całkiem innym lalkom i tym samym rozrzedzenie pozostałej części kolekcji, równie skompresowanej. Na razie pewna ilość ciemnoskórych pań pójdzie po prostu do kartonów na urlop. Niektóre być może, o bardzo powtarzalnych moldach, nie związane z jakąś wyjątkowa sytuacją towarzyszącą zakupowi, lub nie będące realizacją konkretnego marzenia - znajdą nowe domy... Póki co, niecierpliwie czekam na wolną chwilę!
Zapraszam też TUTAJ: simran2pl.blogspot.com
na spotkanie w wyjątkowym Człowiekiem...
oj, jest na czym oko zawiesić!
OdpowiedzUsuńJest, to prawda. Zwłaszcza w takim skomasowaniu i w wersjach w jakich ostatecznie je eksponuję. Duża część to lalki w różnym stopniu używane, po dzieciach - więc trzeba było je oczyścić, wyczesać, zdobyć garderobę...
Usuńwidać ten trud, Kido!!!
Usuńzaintrygowała mnie niunia
2a na lewo od albinoski -
ciemnoskóra w brąz kurtce...
a tak - to wiadomo - jestem
fanką Twoich panienek "anime"
patrze i wzdycham <3 <3
OdpowiedzUsuńJa też ;-) W latach 2008 - 2011, najdalej 2012, można było kupić Afroamerykanki za 15 - 25 zł. Dlatego tyle ich zgromadziłam. Łapałam pazernie, bo skoro panny z lat '90, niedostępne wtedy w Polsce, wreszcie spłynęły jak echo przeszłości i za śmieszne ceny, grzech było nie brać. Nie myślałam wtedy w takich kategoriach, że utonę w lalkach, że ilość mnie zmęczy, albo że lepiej odkładać te pieniądze np. na... pralkę ;-) Zresztą pralkę wtedy miałam.
UsuńMialas szczescie ze udalo ci sie tyle ich przygarnac <3 I byloby szkoda sie ktorejkolwiek pozbyc. Pralka ... coz rzecz tez bardzo potrzebna!
Usuń... i jak też tak 'pacze' i 'pacze' i jeszcze raz 'pacze'
OdpowiedzUsuńi tak jakoś mi ... :)))
Cóż... niektórzy mają źle w głowie ;-)
UsuńAle wciąż mi się śni, całkiem serio, Mazowieckie Muzeum Lalek Barbie i Regionalnych. Dziś już wiem, że tak jak kiedyś marzenie o witrynie pełnej Afroamerykanek, tak i w tym przypadku sen, może się ziścić - wystarczy wykazać ośli upór i żelazną konsekwencję. A tego, odpukać mi nie brakuje ;-) Więc jeśli zapał nie przejdzie...
To trzymam mocno kciuki za żelazną konsekwencję :)
Usuńbo u mnie to raczej nierealne :(
Oj, to chyba będzie bardzo trudny wybór, którą z tych piękności pożegnać:) Piękna kolekcja!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Na razie tylko chowam. A kilka sprzedać i tak muszę, bo pojawiły się nowe moldy, które pragnę nabyć dla ciągłości kolekcji. Rozstanę się z tymi, które trafiły pod mój dach nieco przypadkiem, więc nie noszą w sobie osobistej historii.
UsuńŁomatko wszystkich plastików !!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wierzę w to co widzę !!!!!
Masz jakiś plan jak dokonać tej selekcji ?
Nie będzie łatwo :/
Ja też momentami nie wierzę, gdy powiodę wzrokiem po CAŁOŚCI kolekcji. Sama już nie wiem, czy jestem pasjonatką, czy psychopatką ;-)))
UsuńNa razie zostawię dwie wnęki na te ulubione i te najoryginalniejsze czarnulki. Reszta pójdzie do kartoników z dokładnym opisem moldu, modelu i datą produkcji.
Jestem pod wrażeniem. Ja nie umiem żegnać się z lalkami. Nawet tymi, które nie bardzo mi się podobają. A pożegnać jakiekolwiek moje Murzynki - nie ma mowy. Kocham od dziecka. :)
OdpowiedzUsuńMama wpadłby w przerażenie, gdyby dowiedziała się, że chcę sprzedać choć jedną Murzynkę. Ale ja jestem już nasycona, jeśli nie przesycona ćwierćwieczem zbierania ;-). Zresztą to przecież nie są wszystkie moje Afroamerykanki, a jedynie te starsze, "pinkboxowe", krótko mówiąc: zwyczajne, z kilka złotych.
OdpowiedzUsuńCzasem czuję się niezręcznie mając tak dużą kolekcję, zastanawiam się po mi aż tyle? Ale fakt i ja nie umiem sprzedawać lalek nabytych świadomie, stąd takie zwały ;-)). Niektórzy ludzie zbierają drogie antyki, starodruki, samochody... W takim przypadku rozmach mniej dziwi. Ale lalki nadal mają w społeczeństwie nie do końca poważny status...
W rodzinie mojego męża lalki mają bardzo niepoważny status... mam dopiero kilkanaście lalek, a i tak patrzą na mnie z takim wyrzutem... lalki są do bawienia, zepsucia i wyrzucenia, a nie do zbierania. Jakbym zbierała puszki po piwie to miałabym pewnie większy szacunek... moje dziecko ma sporo lalek i kocha je bardzo. Jest małą kolekcjonerką.:)Chce się babci pochwalić, a babcia z wyrzutem i oburzeniem pyta pięcioletnie dziecko, to ile ty masz już tych lalek!? jak daje jej pieniążka, to od razu podkreśla, tylko nie na żadne lalki! Ech... przez to ja czasem nie mam przyjemności zbierania swoich lalek, momentami czuję się winna... że te pieniądze powinny iść na coś innego. Ale na co, może na zapalniczki z gołymi babami? Nie palę, nie piję, nie łażę po sklepach... nie kupuję butów ani torebek na potęgę... mam lalki... normalnie feee!
UsuńPiękna jest Twoja kolekcja AA. Uwielbiam murzyneczki. Sama mam całe dwie- Christie Malibu i DeeDee, a moja córcia ma zrerootowaną Jay i Myscenkę. :)
Pozdrowienia :)
Oj, bardzo smutne to, co napisałaś!... Nie ma nic gorszego, nic bardziej nakręcającego wyobcowanie od braku wsparcia najbliższych. Straszne! Widzę tu tylko jeden pozytywny element - rośnie Ci Córa o tej samej wrażliwości. I macie fajne, rzadkie lalki ;-) Przy Twoich odczuciach i spostrzeżeniach, moje "dylematy" to zwykła "pchła". Ot, chcę mieć więcej miejsca w witrynie, albo za jedną lalkę, pragnę kupić drugą. Nikt mnie nie rozlicza, nikt z bliskich znajomych nie krytykuje. Przeszło połowę kolekcji trzymam w sypialni, a że to pokój intymny i często mam w nim bałagan ;-) wpuszczam tam tylko koty i wpuszczałam Babcię, kiedy miała siłę do mnie jeździć. Żałuję, że nie mam już nikogo bardzo bliskiego, kto na równi ze mną, ekscytowałby się porównywaniem moldów i analizą ciałek, ale doceniam fakt, że były takie Osoby. Sama Babcia od 15 - roku życia, sponsorowała nie raz moje lalkowe zakupy (ba, jakże często w konspiracji ;-).
UsuńŻyczę Ci siły i niezależności w zgłębianiu tego, pozytywnego hobby!
Pozdrawiam serdecznie.
PS. Podążaj za głosem swego serca, a nie wytycznymi krytycznych spojrzeń...
No nie jest łatwo... nawet spojrzenia męża nie są takie jak powinny, kiedy z ekscytacją pokazuję mu jakąś zdobytą staruszkę...w pewnym momencie odwracam się na pięcie i wychodzę z pokoju bo jest mi przykro... Kiedy on skleja kolejny samolot i pokazuje mi olinowanie i jak pomalować to ja oglądam, słucham, pytam... nawet zachęcam do kupna, jak widzę, że ogląda w sklepie kolejny model, a ma całe stado niesklejonych (ja na swoje lalki zbieram fundusze po cichu)... Fajnie byłoby gdyby moja córcia jak dorośnie dzieliła ze mną to zainteresowanie.
UsuńCieszę się, że odważyłam się stworzyć swojego bloga i weszłam do Waszej społeczności. Choć przez kabelek ale można poczuć ciepło, zrozumienie i sympatię za co jestem bardzo wdzięczna. :)
Pozdrowienia!
iDUŚ! mnóstwo ciepła przez łącza - TAAAK!!!
UsuńNo, bo Ty podchodzisz do tego na poważnie, ze zrozumieniem drugiego człowieka, ciekawością jego wnętrza, otwartością i miłością... Tak w sumie powinno w ogóle być. Ale ja w ostatnich tygodniach przekonałam się boleśnie, że nawet najbliższych znajomych może podzielić... polityka ;-(
UsuńA na Twojego bloga w wolnej chwili chętnie zajrzę :-)
Zastanawia mnie, z którą panną chciałabyś się rozstać... Może mogłabym którąś odkupić... ;-) Lubię ciemnoskóre panny :-) Pozdrawiam. Wspaniała kolekcja :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej :-) Na pierwszy ogień pójdzie w świat kilka dziewczyn z drugiej, trzeciej ręki. Używane. Z nowymi się jeszcze nie rozstaję. To raczej asortyment dla mniej wybrednych kolekcjonerów, albo takich fanatyków jak ja, którzy muszą mieć każdą wersję lalkowego wizerunku ;-))).
OdpowiedzUsuńNigdy np. nie oddam Flavas, lub maluszków. Raczej jakąś Ashę, albo Christie, bo tego mam zwały... Kojarzę Twoją kolekcję. Wydaje mi się bardzo uporządkowana i oparta na wyłącznie nowych pozycjach... Chyba na chwilę obecną nie znajdziesz u mnie nic ciekawego...
Kidusiu, a mogłabyś mi przesłać na maila przykładową Ashę, albo Christie, z którymi chciałabyś się rozstać...? No i ich ceny? mój adres: iga.elsaid@interia.pl
UsuńPS - Lubię wszystkie lale - stare, nowe. kwestia ceny, moldu (czy juz taki mam, czy nie, itp.). :-)
mam lalki stare i nowe, choć te drugie - z racji większej dostępności - zdecydowanie u mnie przeważają :-)
UsuńDobrze, oczywiście. Tylko muszę zrobić fotki ;-)
UsuńPiękne <3 Moim marzeniem jest diorama z możliwością właściwego eksponowania lalek. Tymczasem swoją kolekcję przechowuję w większości schowaną, a jedynie po kilka lalek rotacyjnie stawiam na biurku.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą słuszność, komu z nas w latach dzieciństwa przyszłoby do głowy, że będzie miał dużą kolekcję różnorodnych lalek. Może lepiej że dorastaliśmy w nieświadomości jakie wspaniałe czasy dla nas nastaną, bo chyba bym zwariowała ze szczęścia ;D
Masz cudowne lalki, wszystkie ciekawe i unikatowe na swój sposób. Jeśli przyjdzie konieczność pożegnania się z niektórymi, to z pewnością szybko znajdą nowy dom wśród innych zbieraczy. Sama ustawiam się w gronie oczekujących :)
Oj, niestety moja kolekcja przez wiele lat istniała w podobnej postaci: kilka małych półek, rotacyjna ekspozycja na biurku i wieży stereo, oraz zwał pudełek. Dziś także nie wszystkie panie mam wyeksponowane: w pudle mam np. część serii "Generation Girl", "HSM", cudne, trio "Destiny's Child", czy wszystkie SuperStarki z lat '80.
OdpowiedzUsuńA mnie ta nieświadomość dobra czekającego w przyszłości, autentycznie spędzała sen z powiek. Do rozpaczy doprowadzało mnie odkrycie, że Dee Dee nie jest już produkowana, zwłaszcza w wersji Hispanic, za bezpowrotnie straconą uważałam też "Tropical Miko" z 1985 r. czy Kirę "Island Fun".
Pozdrawiam serdecznie.
Diorama naprawdę robi wrażenie, a sama kolekcja równie imponująca :) coś pięknego ! No tak, czasem trzeba wysłać kilka lalek w świat, choćby celem zrobienia miejsca dla następnych :)
OdpowiedzUsuńJak miło, że znowu jesteś w blogosferze! :-)
UsuńNo właśnie... To "celem zrobienia miejsca dla następnych", stało się tutaj wiodącą inspiracją ;-) Niby mogę dalej upychać tu i tam, ale źle się z tym czuję.
Cóż ja mogę powiedzieć. Kolekcja Twoich lal jest imponująca.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem.
Ja raczej nie jestem kolekcjonerem...
Pozdrawiam ciepło :*
Ja niestety jestem kolekcjonerem i to bardzo systematycznym, a do tego strasznie zachłannym ;-)))
OdpowiedzUsuńMarzenia o muzeum sankcjonują mój zachłanny apetyt.
Pozdrawiam serdecznie.