poniedziałek, 20 stycznia 2020

Teresa i Teresa. Część 2.


W dobie dominacji płytkich mediów społecznościowych, nawet w kręgu tak wysublimowanym, jak Kolekcjonerzy Lalek, prowadzenie bloga przestaje mieć sens...
Wiem, że nie ja jedna mam ostatnio takie refleksje i myślę o opuszczeniu blogosfery.
Dziś już nie chodzi o budowanie społeczności, czy gorące, hobbystyczne dyskusje. Era lalkowej edukacji, też już chyba minęła. Na moim blogu, "wychowała się" niemała grupa Kolekcjonerów, znakomicie bawiliśmy się razem i wzbogacaliśmy :-). Jeśli ktoś jeszcze czegoś nie wie o lalkach, zawsze może sięgnąć do stron archiwalnych. Bo sporo wartościowych blogów, zawisło w próżni. Choć nieaktualizowane, wciąż zachowują swoje treści. Za to coraz mniej powstaje nowych blogów, mimo, że Kolekcjonerów rokrocznie przybywa. To też pokazuje ogólną tendencję...
Wystarczy wrzucić fotkę i ją "polajkować". W kulturze "fast food", autorskie, wypracowane blogi, stały się retro... OK. Nie oceniam, ale w to nie wchodzę. Szkoda mi życia. Jest zbyt krótkie na powierzchowność.

Zanim podejmę decyzję, czy odejdę tylko na rok, czy w ogóle zajmę się wyłącznie tym, co robię dla siebie, bez potrzeby dzielenia się i interakcji - wrzucę moje zaległe wpisy.

Dziś konsekwentnie trzymam się opowieści o Teresie, która wśród kolekcjonerów ma wielu sympatyków i dość rozbudowaną historię. Twarz zaprojektowano w 1990 r. Pierwotnie imieniem Teresa, posługiwała się latynoska koleżanka Barbie, produkowana na moldzie Steffie.


"Sun Jewel Teresa" - 1992 i "Glitter Beach Teresa" - 1993. Tu w ubranku od Kiry/Mariny z tej samej serii; w org. miała żółto-pstrokaty kostium, taki jak jej opaska. 
Na szczególną uwagę, zasługuje seria: "Sun Jewel", ponieważ wszystkie lalki mają nie tylko makijaż, ale i oczy wymalowane metaliczna farbą, co przy dobrym oświetleniu, daje lekki efekt trójwymiarowy. Nie przypominam sobie drugiej takiej serii. A Wy kojarzycie?


Nieco kwadratowa szczęka, prosty nos, duże oczy i południowy koloryt - to cechy, które złożyły się na niepowtarzalny charakter Teresy, choć z czasem, to co najbardziej "teresowe", zostało wyparte przez Mattela. I tak z biegiem lat '90 Teresy stawały się coraz mniej wyraziste, a w połowie nowej dekady, prawie w ogóle nie przypominały swojego pierwowzoru.


"Picture Pocket" z bardzo udanego dla Mattela końca wieku 1999/2000, ma jasną cerę, brązowe włosy i malutkie szafirowe oczy w charakterystycznym kształcie:


Ale z dawną Teresą, łączy ją tylko mold.
"Teresa & Mika" z 2006 r. -  ma jasną, północną karnację, mysio-brązowe włosy i małe, zielone oczy:


Zmniejszanie oczu lalkom, to powszechna wtedy cecha, wykorzystywana względem starych moldów. Co ciekawe, te nowe nie dość, że miały większe oczy, to jeszcze szybko powiększono im główki - m.in. następczyni Teresy na moldzie Summer. Czy takie było oczekiwanie nowego pokolenia konsumentów?


Poniżej: "Glam'n Groom Teresa" - 1999 i "Hawaii Teresa", z tego samego roku.
Od kilku dni, nie mogę znaleźć pierścienia macro, więc nie zobaczycie ich drobiazgowo namalowanych oczu w zbliżeniu.




Kolejna sesja była oczywiście skutkiem ubocznym zbierania jadalnych grzybów i podziwiania tych niejadalnych :-)
Nie wiem, co jest takiego w grzybach, że fascynują mnie od dziecka...
Nic na to nie poradzę: uważam te twory Natury, za piękne :-)




I żeby było zabawnie - z różnych źródeł dowiedziałam się, że grzyby, kilka dni temu (UWAGA: mamy STYCZEŃ!!!) pojawiły się w mazowieckich lasach. Niestety, miałam masę pracy i nie dałam rady wypuścić się na spacer, tym bardziej, że od kilku dni, codziennie od 8 rano, ryczą mi piły za oknem. To bardzo zniechęcało i budziło lęk. Ile "moich" miejsc znowu zniszczono?  
:-(((
....
Za to u mnie od tygodnia, na trawnikach pięknie bielą się dorodne stokrotki ;-) 
A tak tydzień temu, bawiła się stolica podczas WOŚP.
Prawie nie było Światełka do Nieba (bo hałas - choć koncert było słychać i na pl. Krasińskich i na Dw. Gdańskim, wiele, wiele kilometrów od sceny) a reklamowany pokaz laserowy, okazał się fikcją. 
Dopisali za to muzycy, zaś pozytywna atmosfera, solidarność pomiędzy Polakami, jak co roku - zasłużyła na szacunek.   





Niestety, po wielu, wielu latach, koncerty zostały przeniesinone z ogromnego Pl. Defilad (pod Pałacem Kultury i Nauki - info. dla tych, którzy w stolicy nie byli) na dużo mniejszy Pl. Bankowy. Spowodowało to, m.in. gigantyczny zator na stacjach metra...


Ledwo wróciłam do domu! 

I jeszcze trochę mojego rękodzieła. Bo choć dawno już niczego nie pokazywałam, nie znaczy, że nic nie robię. Wprost przeciwnie:







11 komentarzy:

  1. Rękodzieło podziwiam, zwłaszcza naczynka. Mam hopla na ich punkcie. Co do grzybków w lesie, to poszła fama jakoby, tylko, że pokazano np. huby , które rosną cały rok i lakówkę, która normalnie owocuje zimą. Rzeczonych prawdziwków natomiast nie pokazano, a te kurki to tez raczej nie kurki. Sezon ogórkowy. Ja z zasady barbiowatych nie zbieram i te 30, które mam to raczej z litości, albo prezenty. Ale fajnie opisałaś Tereski i miło się czytało. Niektóre dziewczyny wracają po rocznej przerwie, bo im tego blogowania brakowało.Na fb nie nawiązuje się takich samych relacji jak z blogowymi koleżankami i to, że czasem kogoś mam w gronie znajomych wypłynęło często z tego, że głupio mi było odmówić znajomej koleżanki. Tam jest jakiś głupi ciąg na rekordy posiadania znajomych i lajków. Tkwię, bo są tam dziewczyny z ogromną wiedzą, które nie maja bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Sówko. Naczynka tej wielkości, robi się tyle samo czasu, albo i więcej, co duże gabaryty. Ale wiem, że jeszcze do tego wrócę, bo sama nie zostawiłam sobie ani jednej sztuki ;-)

      Z tymi styczniowymi prawdziwkami, to faktycznie tajemnica bytu... W miniony piątek, koleżanka powiedziała mi, że jej koleżanka nazbierała solidną porcję. Ale o zdjęcia plonów, nie zapytałam. Ciekawe, jaka byłaby odpowiedź? Dziś i ja wreszcie poszłam do lasu, po to, by zobaczyć ogrom strat po wycince :-(((
      Faktycznie spotkałam tylko hubę i jakieś takie na pniu, które miały łodyżki, ale już było dość ciemno i mnie palce skostniały, więc nie chciałam znowu wyciągać aparatu.

      To, co piszesz o FB, w pełni potwierdza moją opinię. Ten wyścig na lajki jest dla mnie trochę poniżający. Może to pomaga osobom zakompleksionym; może satysfakcjonuje narcyzów, ale połowa użytkowników to ludzie wyważeni w emocjach. Czego tam szukają, czego nie znajdują w innych miejscach? Nie wiem.

      Ot, kolejne uzależnienie, dostrzegam podobny mechanizm. FB-kowi znajomi, to tacy sami "znajomi", jak ci od kieliszka, czy gier komputerowych. Jesteś, to jesteś lubiana. Znikasz - lubi się tego, który zajmuje wolne miejsce.

      Może i ja wrócę za rok, jak wrócą inni; jak mi zabraknie blogowania, choć pozostałe blogi, pewnie będę ciągnąć sama dla siebie - w końcu i tak wrzucam na nie teksty już opublikowane, a więc istniejące. Nie kosztuje mnie to dodatkowego czasu i wysiłku.

      Usuń
  2. Zgadzam się z Tobą, że późniejsze Tereski straciły swój urok, ale to samo dotknęło i Midge. Gdy się patrzy na przecudną Wedding Day czy All Stars i porównuje się je z taką ciężarną Midge, nie pamiętam dokładnie nazwy, to widać, że to już nie to samo.
    Sun Jewel i Glitter Beach są cudowne, mają piękne twarze i chociaż z reguły nie przepadam za plażówkami, to te są naprawdę udane. Malunek oka Sun Jewel jest niemalże identyczny jak u mojej Party Time Teresy - te same kolory, ta sama metaliczna farbka maluje cień do powiek i samo oko. Jedyna różnica jest taka, że malunek twarzy mojej Party Time jest bardziej toporny od Sun Jewel, której kreska jest bardziej subtelna, cieńsza. Oczywiście szminki obu Teres są inne.
    Glitter Beach to takie kolorowe ptaki, marzy mi się Jazzie z tej serii.
    Nie opuszczaj blogosfery, bo na Twoim blogu można znaleźć nie tylko świetne, dopracowane zdjęcia, ale i treść, a to już towar deficytowy. Ja sama poza blogiem, wrzucam jeszcze zdjęcia na Flickr'a, ale to taki dodatek - coś dla tych, którzy nie mają czasu czytać ani pisać wywodów na temat lalek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. UUU, ba! Masz 100 procent racji. Zdobyłam i stare i nowsze Migde; zgadzam się z Tobą: te o których piszesz, to ikony stylu, jak również "Ski Fun", czy "Midge and the Beat"...
    Ciążowe (choć AA, jako aberracja zasługuje na szacunek), czy też Palm Beach, to lalki wpisane w standard amerykańsko-europejskiej urody. Pamiętam, że najbardziej ubolewałam nad utratą piegów przez Midge (moja pierwsza to była: Sea Holiday z 1993 r.) A później, złorzeczyłam nad zmianą zielonych oczu na niebieskie. Ale Midge, podobnie, jak modyfikowane Kiry/Mariny, jednak trzymały się jakiegoś typu urody, moim zdaniem. Teresę zaś przenicowano totalnie.

    Też mi się marzy ta Jazzie!! Nabawiłam się nią w studenckich latach wespół z jej właścicielką, a moją ówczesną od 2O lat przyjaciółką, z którą aranżowałyśmy natchnione inscenizacje ;-)

    Dziękuję Ci serdecznie, za tak dodatnią ocenę treści, które tu zamieszczam, a także za informację o Party Time Teresie, którą dokładnie obejrzałam dopiero na Twoim blogu! :-) Fakt - te same farby i koncepcja. Na małych fotkach w sieci, w ogóle tego nie było widać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedza na temat lalek, którą dysponujecie, stawia mnie daleko w tyle... tym bardziej chłonę wszelkie opisy. Obserwuję zmiany, którym ulegają wizualnie lalki od Mattela i śmiem twierdzić, że nie zawsze wychodzi im to na dobre :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zwolenniczką kontynuacji dobrego, ładnego, funkcjonalnego. Tym bardziej dziwią mnie zmiany (np. utrata powszechnej artykulacji w większości serii) - ale dotyczy to większości tego co nas otacza.
    Cóż, coraz mniej rozumiem z naszego świata. Ale da się z tym żyć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tereski wspaniałe, przepięknie wyszły na Twoich zdjęciach.

    Mam nadzieję, że jednak zostaniesz. Zaglądam do Ciebie z wielką przyjemnością, zawsze jest coś ciekawego do przeczytania, a lalki, które pokazujesz zachwycają niezmiennie.
    Bloga prowadzę od niedawna w porównaniu do wielu z Was, ale jest to zdecydowanie moje ulubione miejsce w sieci. FB i inne społecznościowe cuda są zbyt chaotyczne, trzeba wiecznie być w pogotowiu, aby w ogóle za tym nadążyć, a i tak nie sposób to wszystko ogarnąć.

    Blogi to co innego. Większość postów jest przemyślana, pięknie opisana, można zawsze wrócić i przeczytać jeszcze raz. Panuje tu spokój, którego brak na fb i innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się Kamelko z Tobą. Ja także do celów hobbystycznych wolę zdecydowanie bardziej bloga - swojego, Wasze. tak jak mówisz, tu jest spokojniej, można wrócić do wcześniejszych postów. Wszystko jest pięknie ułożone. Jest tak..., jakby to ująć..., szlachetniej?

      Usuń
  7. Ja, jak na razie, nie byłabym w stanie porzucić bloga. Fejsbuki i inne instagramy są szybkie, dają natychmiastowy odzew - fakt, ale i do mnie nie do końca to przemawia. Przynajmniej w tym hobby. Nie wyobrażam sobie funkcjonować w tym hobby wyłącznie za pośrednictwem wspomnianych portali. Kocham ten blogowy kawałek swojej internetowej podłogi, w którym mogę pisać i dzielić się przemyśleniami. Kocham to miejsce, znacznie spokojniejsze, w którym ludzie także dzielą się swoimi odczuciami, przemyśleniami. Tu jest jakoś tak cieplej, przytulniej, klimatycznie... Zostań proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, właśnie! Ty to o wiele ładniej ujęłaś - a o to mi własnie chodziło! :)

      Usuń
  8. Dziękuję Wam, Kochane! Ujęłyście to tak, że lepiej bym nie mogła.
    Właśnie dlatego, tyle lat byłam i rozwijałam się w blogosferze. Smuci mnie odpływ ciekawych ludzi z ich niepowtarzalnym punktem widzenia nie tylko na lalki. A jeszcze bardziej - gdy dowiaduję się, że to nie zmęczenie, czy sprawy losowe położyły kres ich blogowaniu, ale aktywność na portalach komunikacyjnych.
    Dobra, nie mnie decydować za kogoś, gdzie ma umieszczać swoje treści, ale żałuję, że FB rzadko jest dodatkiem. Niczym jakiś władca despotyczny, zagarnia człeka na wyłączność. Ale to się z psychologicznego punktu widzenia nazywa - UZALEŻNIENIE.
    Na razie mam jeszcze trochę zaległych wpisów. Tak, czy inaczej, z mniejszym, czy większym sercem - muszę je tu wrzucić, by był porządek i jakaś całość wątków, dla tych, którzy zajrzą tu w przyszłości, szukając wiedzy i inspiracji.

    OdpowiedzUsuń