poniedziałek, 28 września 2020

Brown Eagle - Carlson Dolls

To już bodaj 12-y wpis od początku istnienia tego bloga, dotyczący ikonicznych lalek z Ameryki Północnej, sygnowanych przez istniejącą ponad 50 lat (od 1946r.) firmę Carlsona. Od pierwszej Native American Girl w zamszowym stroju, rozpoczęłam nie tylko moją blogową sagę, ale kolekcję lalek w ogóle! Jak zwykle odsyłam Was do starszych wpisów, gdzie pokazuję jak z wiedzą i zamiłowaniem tematu, można było tworzyć przedmioty pokazujące wszelkie odcienie starożytnej kultury. 

Dziś chcę podzielić się z Wami moim najnowszym nabytkiem, znalezionym na Allegro jakieś pół roku temu. Laleczka ta jest dla mnie cenna potrójnie. Po pierwsze: to raptem drugi chłopak N.A. w moim licznym babińcu. 



Po drugie: trzecia postać na tej formie - unisex - jak widać dziewczyna ma ten sam kształt ciała i twarzy (rozbawiły mnie moldowane włosy pod doklejonym irokezem :-)). 

Po trzecie, wreszcie: lalka ma oryginalną metkę! Musiała przestać kilka dekad u kogoś na półce, jako szanowana pamiątka regionalna...   


Jeszcze w sobotę było u nas +25 st. C, choć już tchnące wilgotnym chłodem w cieniu. Koty nie chciały wracać do domu, Nadzieja, jak zwykle uwaliła się pod tują, 


a ja w bluzce z krótkim rękawem, do wieczora siekałam warzywa na leczo. Rano obudziła mnie ulewa, a temperatura przez cały dzień nie przekroczyła +10 st. Patrzę na to, co dzieje się w Polsce i w świecie. Nieprzewidywalność unosi się niewidoczna, ale namacalna jak czad. A dla mnie koniec września do połowy października, to czas rocznic, martwych urodzin, ciepłych wspomnień... Minione życie w pigułce pamięci. 

Pospieszna sesja powstała ponad tydzień temu, jako skutek uboczny grzybobrania, czego kulminacją, było wdrapanie się na największą znaną mi skarpę w naszym lesie. 

Trzymajcie się zdrowo, Kochani :-) Do następnego! 


Wysokość: 15 cm

Sygnatura: CARLSON MANUFACTIRING CO., Maple Lake, Minnesota

Cechy szczególne: strój lalki wykonano ręcznie

Data: prawdopodobnie lata'70. XX w. 

Kraj produkcji: USA 

8 komentarzy:

  1. jakże cenne to chłopię :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie laleczki etniczne, no i od dziecka jestem fanką Karola Maya. J.F.Curwooda i J.Coopera. A tych grzybków to zazdroszczę, u nas susza, to co popadało, to jakby kot napłakał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się na nich wychowałam mimo, że wśród moich roczników była to już literatura trochę trącona myszką, a do tego - uznana za chłopięcą. Jednak miłość do tego nurtu wpoiła mi Mama,(po niej zresztą miałam i mam te książki), i tak już zostało.
      U nas, to wybitnie grzybowy rok, póki co.. ;-)

      Usuń
  3. Laleczki tej wielkości zawsze mnie rozczulają zwłaszcza, gdy są tak sympatyczne :-)
    Grzybów u Ciebie całkiem sporo! Super!
    Ps. Pogoda zmienną jest...to fakt!

    OdpowiedzUsuń
  4. Te lalunie faktycznie są bardzo słodkie, a do tego zrobione z sercem i tematyczną wiedzą.
    Grzybków u nas istotnie dużo, co ciekawe - ludzi w lesie, też. Wielu wciąż pracuje zdalnie przez covidowy reżim. Tyle dobrego w tej nowej (nie)normalności, że można zaoszczędzić na biletach.

    OdpowiedzUsuń
  5. O jakie maluszki rozkoszne! Takie trochę wstydzioszki z buziek :-) ^_^

    OdpowiedzUsuń