wtorek, 22 września 2020

SPRZEDAM 3 Barbie Fashionistas...

Dziewczyny, które Wam zaraz zaprezentuję, nie cieszyły się u mnie bujnym życiem lalkowym...

Pewnie większość z Was, przynajmniej raz w życiu, zorientowała się, że jakiś zakup został dokonany pochopnie - że macie już podobną postać w kolekcji, albo wystarczającą ilość danego moldu i nie potrzebujecie kolejnej sztuki. 

To się zdarzyło również mnie ;-) 

5 lat temu człowiek nie mógł przewidzieć, że seria Fashionistas będzie się rozwijała w takim tempie i dostarczy tyle niesamowitych postaci. Stąd u mnie: Mbili na ciałku petite i Desiree - Nikki.  


Ta pierwsza, ma koloryt niczym Chandra z serii "SIS", a nie jest to moja jedyna Chandra! 

Skusiła mnie niższa od sklepowej cena, bo poprzednia właścicielka sprzedawała ją bez kolczyków, oraz drobne ciałko. I choć z Chandrą wyglądają jak siostry - mogę wygonić ją do nowego domku :-)




Także Desiree-Nikki, to zakup z drugiej ręki, tym razem w pełnym rynsztunku. Ma nawet zegarek! 


Szkoda, że współczesne Fashionistas są już pozbawione tak fajnych dodatków. Podczas porządków, zaczęłam liczyć lalki na tym moldzie, znajdujące się w moim zbiorze. Mimo, że nie mam ich nie wiadomo jak wiele, to i tak zbyt dużo jak na postać z twarzą, którą lubię, ale nie do szaleństwa.   



Obie dziewczyny po raz pierwszy wykorzystałam w sesji, 10 dni temu w bardzo ciepłe jak na tę porę roku popołudnie. 



Sesja z Chandrą powstała 4 dni później, w iście upalny dzień i zakończyła się atakiem kleszczy. Ale o tym przy okazji. 

I wreszcie trzeci, ubiegłoroczny nietrafiony zakup:



Ta piękna Kim/Kassandra, okazała się bardzo podobna do lalki, którą już mam. Niestety, internet w sporym stopniu przekłamał kolory i stąd owa niewiasta znalazła się pod moim dachem. Niepotrzebnie. Jeśli chcecie którąś odkupić, napiszcie na priv. (Mbili: 38 zł, Desiree 39, Kassandra NRFB 40)    

Jak u Was wyglądał Pierwszy Dzień Jesieni? Ja wyszłam w szarawarach, sandałach, bluzce z krótkim rękawem i było mi w sam raz :-) Lecz kalendarz zrzuca kartki nieubłaganie... W minioną niedzielę, gdy spacerowałam leśną drogą, usłyszałam z prawej strony charakterystyczny klangor. 


W samą porę udało mi się wyjąć obolałymi po ostatnim wypadku dłońmi, aparat. Udało się też zrobić zdjęcia. 


Żurawie sunęły dostojnie, prowadząc podniebną konwersację. Ich krzyk bardziej szlachetny od gęsiego klangoru, niósł się jeszcze dłuższy czas, przechodząc w różne tony. Kołowały wśród wierzchołków drzew nad niedużą polaną. Pewnie chciały przysiąść tam na zlotowisko, ale ostatecznie ich jesienna melodia ucichła. Poleciały dalej, w kierunku pól Poniatowa, a ja pomachałam im na pożegnanie, życząc szczęśliwej podróży... bez paszportu, bez maseczek, bez perspektywy kwarantanny ;-) 

14 komentarzy:

  1. Szczęka mi opadła na fotki z żurawiami :D
    Dziewczyny w plenerze przeurocze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wreszcie doczekały się przysłowiowych 5-ciu minut uwagi. Smutne bywa życie plastiku ... ;-)

      Usuń
  2. pannice przepiękne!
    jesień przywitałam szydełkując
    swej Mde Pierrot pastelowe piżamki ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jesteście gotowe na kalendarzowe ochłodzenie :-)

      Usuń
  3. Nasza piękna, słoneczna jesień i egzotyczne, czarnoskóre piękności to świetne połączenie. Mam nadzieję, że lalki znajdą kochający dom.
    Wiem coś na temat pochopnych zakupów, u mnie zdarzały się one czasem na początku, ale jak dotąd rozstałam się tylko z dwiema lalkami. Nie idzie mi dobrze z posyłaniem lalek w świat, bo myślę sobie, że mogę tego później żałować, więc najczęściej taka Barbie trafia do kartonu, nie oglądam jej przez kilka miesięcy, a później okazuje się, że mi się na nowo podoba, bo na przykład mam dla niej ciuch, w którym jej lepiej, lub zakręcam jej na włosach loki.
    Teraz robię też bardziej przemyślane zakupy, najczęściej po prostu długo poluję na jakąś lalkę i jestem też bardziej wybredna, nie rzucam się na każdą aukcję jak wygłodniały wilk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie... I ja przeszłam przez te wszystkie etapy. Wielu nielicznych sprzedanych egzemplarzy nieco żałowałam z wyjątkiem tych podwójnych, ale cieszyłam się jednocześnie, że komuś innemu sprawiły radość, lub, że w ich miejsce pojawiła się jakaś ważniejsza lalka. Zdarzyło mi się też sprzedać coś bez wyczucia. Niepozorna lalunia niepasująca mi do niczego, okazała się rzadką pozycją, a inna - vintage Hasbro - teraz miałaby grono adekwatnych koleżanek. Dziś również robię zakupy z namysłem. Stawiam głównie na pozycje starsze i regionalne. Być może niektóre podzbiory ostrożnie zredukuję... Albo część lalek przerobię na niepowtarzalne OOAK-i :-)

      Usuń
  4. Przystopowałam z lalkami, bo... no właśnie. Mam za mało miejsca, nie mieszczą się już na półkach, większość leży potulnie w kartonach:-(
    Łapię się na tym, że tęsknię za czymś innym, nowym, jak najbardziej lalkowym, ale może... bjd... Łatwiej byłoby mi kupić taką pannę, gdybym miała do niej bezpośredni dostęp a zakup z innego kraju...jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić a tym bardziej urzeczywistnić. "Dorosłam" do tego, że owszem, podobają mi się nowe Fashionistki, ale w końcu ileż ich można mieć!
    Rozumiem Twoją decyzję, choć ja lalek nie sprzedaję, bo mogłabym żałować a tak naprawdę... chyba bym za nimi tęskniła 😄
    Klucz ptaków wygląda wspaniale! Fajnie, że udało Ci się zrobić zdjęcie przed ich odlotem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo też już nie sprzedaję, a jedynie powściągam chęć nowych zakupów - w tym przypadku, każdy kolejny ma silne uzasadnienie. Ale te dziewczątka nie mieszczą mi się nawet w pudełkach. Szkoda ich, może kogoś jeszcze ucieszą?...
      Mam ogromny sentyment do żurawi, ale jeszcze większy odczuwam wobec gęsi. I je, będę niedługo żegnać. Lada dzień wyruszą w trasę.
      Serdeczności, Oleńko :-)

      Usuń
  5. Ja powolutku odpływam od lalkowego hobby i podoba mi się coraz mniej lalek. chętnie wypuściłabym w świat lwią część zbiorów, ale nie przekroczyłam jeszcze granicy, za którą człowiekowi nie robi się szkoda, że coś wychodzi mu z domu i już nie wraca. Spokojnie czekam na moment zobojętnienia i na razie zdarza mi się jeszcze coś dokupić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku, zabrzmiało to trochę niepokojąco... I ja miewałam takie momenty w życiu, ale dotychczas zawsze łączyło się to z trudnym wydarzeniem, o jednym ciosem za dużo. Gdy strata była do udźwignięcia, lalki dawały mi pociechę. Lecz gdy ciężar łamał moje barki, nawet lalki sprawiały wrażenie dodatkowego balastu. Odkładałam je wtedy na półki i zajmowałam się czymś innym... Gdy będę już na ostatniej prostej do trumny, wtedy trzeba będzie uporządkować także kolekcję. Definitywnie ;-) Póki co, trochę zmieniam układ na półkach i priorytety w głowie. Regionałkom Odette Arden, rodzimym staruszkom, czy Carlssonom, wciąż nie odpuszczam... Myślę, że po prostu spełniłaś już swoje lalkowe marzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem o czym piszesz - na początku lalkowania nakupiłam w euforii tonę plastiku przeróżnego. Po czasie przyszło opamiętanie, zbiory przebrałam i zdecydowaną większość wypuściłam w świat. ;) A teraz jestem niebywale wybredna przy zakupach. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy Kolekcjoner, musi przejść przez tę fazę, zanim się ukształtuje tematycznie i estetycznie ;-) Tu akurat zaskoczył mnie sam Mattel, wypuszczając na rynek coraz ciekawsze, coraz bardziej wyrafinowane modele w tej serii.

      Usuń
  8. Oby panny znalazły kochające domki. A fotografia z żurawiami jest faktycznie ujmująca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję Ci, Ayu serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń