Dzisiejszy wpis, ma właściwie charakter Post Scriptum do wpisu poprzedniego...
Nie chciałam tydzień temu zarzucać Was taką ilością zdjęć. Zresztą - wtedy przypomniałam ogólnie sylwetkę ciemnoskórej Skipper, młodszej siostry Barbie w wersji afroamerykańskiej. Dziś chcę mocnej zaakcentować istnienie lalek, które (Bóg jeden wie, czemu), nie powstały wtedy, w 2010 r. kiedy firma Mattel wróciła do starego schematu produkcji i oddała najsłynniejszej lalce świata z odmętów niebytu, jej młodszą siostrę - Skipper. Wprawdzie odwieczna blondynka na ciele nastolatki, stała się brunetką, a na pudełku zamiast "Courtney", wypisano "Skipper". Lecz ten stan rzeczy należało zaakceptować. Delikatny, dziewczęcy mold z zamkniętymi ustami, zdradzał duży potencjał.
Czemu u licha więc, nie zrobiono na nim analogicznej, ciemnoskórej dziewczynki - nie wiem. Zawsze mi tego brakowało,...
tak jak dziś, nie mogę pogodzić się z brakiem Stacie w wersji African American, lub choćby dawnej Janet: czekoladowej koleżanki Stacie. Najmłodsza siostra ciemnoskórej Barbie w wieku przedszkolnym, zeszła z taśmy produkcyjnej Mattela aż na 9 lat! Dopiero w ubiegłym roku, przywrócono małą, brązową dziewuszkę: "Team Stacie Stience" z 2019 r. Nie widziałam jej jeszcze w Polsce...
Ciemnoskóre Skipper na moldzie z 2010 r, mogliśmy zobaczyć dopiero w serii Fashionistas. Oto one:
Flory z projektu Missy Milly firmy Zapf Creation, idealnie zastępuje nieistniejącą wtedy ciemnoskórą Stacie:
A tak dziś wygląda czarna Skipper ("Babysitters" 2018r.)
Zainteresowanych tematem kultury w dobie Covid-19, zapraszam TUTAJ:
https://simran2pl.blogspot.com/2020/10/noc-dla-kultury.html
I dziękuję Wam, że wciąż ze mną jesteście w tych niełatwych czasach... 😘😘😘
Wczoraj, po raz pierwszy od 31 lat, obudziłam się w "Czerwonej Polsce". To więcej niż gra pojęć, słów. Wystarczy poszperać w sieci, posłuchać radia. Smutne sygnały.
Wspaniałe zdjęcia. Znów nie mogę oderwać oczu od faszki 24. Widzę, że zostawiasz dziewczyny w takim stanie w jakim je ojciec Mattel wypuścił (ja od razu hybryduję, przebieram, czasem zmieniam fryzurę). I nieodmiennie podziwiam Twój zasób wiedzy na tematy lalkowe :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie masz rację, Selinko, trafne spostrzeżenie. W czasach licealnych i jeszcze postakademickich i ja niemal od razu tworzyłam naprędce nowe stylizacje, pozbawiając panny firmowych ciuszków (które wtedy wydawały mi się zbyt jaskrawe), często urywałam duże kolczyki i zmieniałam fryzurę, choć nie trwale. Istotnie, z biegiem lat, zaczęłam być bardziej tolerancyjna wobec estetyki Mattela, i dziś biorę lalki jako całość. Poza tym, dużo mam z którejś tam ręki, przychodzących do mnie jako golaski i tu muszę popisać się własną kreatywnością. Dziś chyba jestem bardziej kolekcjonerką, niż artystką, albo zwyczajnie mam mniej czasu i siły na kreowanie nowych wizerunków moich lalek.
UsuńSerdeczności.
Miss Milly od Zapfa skradła post ♥
OdpowiedzUsuńBędzie kiedyś miała oddzielny. Słoneczne zdjęcia już od dawna czekają :-)
UsuńCo by nie pisać, to piękne są te zaginione ogniwa :0) co prawda ja zawsze powtarzam, że tym zaginionym ogniwem są mężczyźni, ale niech będzie tym razem inaczej, ładniej ;0)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :0)
Faceci ;-) o, tak, zdecydowanie ;-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności, Moniko.
Niezmiernie urocze są te nastoletnie buziaki u Mattela. Każda wersja jest ciekawa i fajnie, że je pokazujesz :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco 😄
Dziękuję, Oleńko!
OdpowiedzUsuńMoc serdeczności :-)
No właśnie, tak jak Ola napisała - urocze i tylko urocze :P (nie moja bajka)
OdpowiedzUsuńza to sesję zrobiłaś cudną <3
Podziękowania dla Przyrody! :-D To jej zasługa.
OdpowiedzUsuń