Dziś będzie w miarę krótko i konkretnie. Nie mam nastroju. Zdecydowanie zbyt wiele przykrości ostatnio mnie spotyka, a złe emocje ludzi obok, dodatkowo walą jak cep.
Zaś spiętrzenie absurdów wokół, przywodzi mi na myśl fabuły Barei, tylko takiego w wersji bardziej hardcore. Bo w tamtych czasach, potrafiliśmy się chociaż śmiać. "Miś" jednak wciąż jest ponadczasowy, a poniższy cytat - jak znalazł na dzisiejszą rzeczywistość.
- Powiedz mi, po co jest ten miś?
- No właśnie: po co?
- Otóż to. Nikt nie wie po co, dlatego nie musisz obawiać się, że ktoś zapyta.
Prezentowana para, to właśnie lalki z tamtych czasów. Białka Kwiaciarka, nie licząc kurzu, wyglądająca tak świeżo, jest u mnie od 1985 r. O tym, w jakich okolicznościach, dostałam ją w prezencie, piszę TUTAJ:
https://simran1pl.blogspot.com/2013/01/pamiatka-pierwszego-kinder-party-biaka.html
Chłopaka nabyłam na początku roku za 10 zł na Allegro. Chyba brakuje mu ust, a z pewnością metki pod spodem, ale i tak, zachował świetny stan. Po 35 latach, Białka wreszcie znalazła drugą połowę ;-)
Słomiane włosy i piłeczka pingpongowa obciągnięta kawałkiem pończochy. To się nazywa kreatywność! Czy ktoś dziś wpadłby na taki pomysł? Aż mnie korci, by zrobić własną impresję...
Ale zainicjowana w 1950 r. Spółdzielnia Przemysłu Ludowego i Artystycznego, zajmowała się również wyrobem przedmiotów dekoracyjnych oraz użytkowych. "Chałupnik" tworzył więc ceramikę i tkał, wyplatał kosze i produkował miotły. Jego produkty, można było znaleźć w licznych sklepach Cepelii. Cóż, dziś już chyba nawet sadownicy nie używają koszy, a z mioteł korzystają jedynie czarownice ;-)
Jak wiele naszych rodzimych inicjatyw tak i ta, przegrała z przemianami gospodarczymi po 1989 r. A sączący się przekaz "ludowe, to obciachowe", ostatecznie rozproszył klientów. W nowej Polsce, nie było miejsca dla "Chałupnika", który zakończył działalność w 1995r.
2 lata później, zespół T.Love wydał utwór "Jest super", który stał się hitem i podobnie jak "Miś", wciąż świetnie opisuje nasz świat.
och, pamiętam, jak w dzieciństwie
OdpowiedzUsuńdorwałam taką postać i byłam mocno
rozczarowana pustką pod spódnicą...
O, tak! Takie odkrycia, zawsze bardzo rozczarowywały dzieci... Pamiętam, jak rozpuściłam włosy mojej Fleur, a tam... łysy plac na środku głowy. To dopiero było!
Usuń... a ja takie cudeńka do śmieci wyrzuciłam :P
OdpowiedzUsuńŹle żeś uczyniła, bardzo źle... W podobny sposób, kończyło wiele laleczek w nowej Polsce, kiedy skończyła się na nie moda ;-(
UsuńMam taką kwiaciarkę, udało mi się zdobyć w Elblągu na targu za całe 50 groszy. Jest bez metki, ale i tak nikt nie pomyli, tylko w Iłży robiono takie :)Mam też dwie inne laleczki z Iłży, w tym Lubliniankę z metką, ma drewniana główkę.Życzę zdrówka, dużo siły i dystansu do tego co się wokoło dzieje. Trzeba jak Anglicy mówić "Mój dom jest moja twierdzą" i nie wpuszczać tego wszystkiego w swoje cztery kąty. A muszę Ci się poskarżyć z zupełnie innej beczki, drugi mój kot wyszedł z domu i nie wrócił. Pewnie przytrafiło mu się coś złego , smutno mi :(
OdpowiedzUsuńOjej! Kot zaginął?! Straszne! Bardzo Ci, Sówko współczuję. I mnie teraz smutno... Może jednak nie stało mu się nic złego? Może po prostu ktoś go ukradł? Wiem, że to słaba pociecha, ale zawsze lepiej myśleć w tych kategoriach niż, że nie żyje.
UsuńKojarzę i ja te z drewnianymi główkami. Mam nadzieję, że kiedyś mi się taka trafi. Nie raz myślę sobie, że powinnam choć spróbować zrobić z ceramiki jakąś lalkę polską. Póki co wzięłam się za robienie lalek kotów. Łatwiejsze ;-)
Masz rację. Staram się walczyć ze sobą, a raczej o siebie i cedzić współczesny świat. Ale w ostatnich miesiącach, słabo mi to wychodzi. Ludzie przyjęli strasznie defensywną postawę.
Ściskam Cię, Sowo serdecznie.
Ciekawa para! Ona łypie na niego w bok a on ucieka wzrokiem :))) Czyżby mu się taka śliczna kwiaciareczka nie podobała? Oboje są fantastyczni, przyznaję :)))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tyle ciekawych pracowni i wytwórni musiało zostać zamkniętych...
Ps. Też nie potrafię odciąć się od wszystkiego i stale dziwią mnie nieobliczalne zachowania ludzi... mówią, że czas przywyknąć, ale jak to zrobić?
Myślę, że on jest bardzo nieśmiały, po prostu ;-) Pewnie też przeleżał w jakimś kartonie tyle lat bez panny. Sprzedawca pozbywał się własnych rzeczy. Miał tylko tego chłopaka.
OdpowiedzUsuńNo, właśnie... Ja chyba jednak nie zamierzam przywykać, albo zwyczajnie nie mogę. Jak to mawiają: wśród szaleńców, którzy uważają, że są Napoleonami, normalny człowiek brany jest za wariata.
Serdeczności, Oleńko.
Urocza ta parka. :)
OdpowiedzUsuńA co absurdu wokół nas - brak mi słów. Wszystko zdecydowanie poszło jakoś nie tak. :/
Dziękuję, Kamelio! :-)
OdpowiedzUsuńNie tak, a może właśnie tak, jak ktoś potrzebował? Brrr...