środa, 14 października 2020

Liddle Kiddle

To już 7 lat, jak pisałam o nich na tym blogu!... Niewiarygodne, jak ten czas leci... 

http://simran1pl.blogspot.com/2013/09/liddle-kiddle-1965-1970-od-mattel-moje.html

Nie licząc małych wyjątków, zmienili się ludzie wokół mnie (jutro po raz pierwszy urodziny Babci, bez Babci); zestaw kotów; miejsca mojej pracy - ze 3, czy 4 razy; trasy moich spacerów(większość ukochanych miejsc zniszczono, lub zabudowano); w Polsce zmienił się rząd, na świecie tak wiele, że nie sposób tego wymienić i wreszcie covid, przesączył się do każdej sfery życia (czas pokaże, co było w tym słuszne, a co nie) - już nie całkiem naszego. 

Pewnie najmniej zmieniłam się ja sama ;-) i moje preferencje lalkowe. Wciąż fascynują mnie te same wzorce estetyczne i firmy, choć zapewne w różnym stopniu. Z pewnością coraz więcej radości sprawiają mi lalki regionalne i vintage.

Maleńkie, bo zaledwie 8-centymetrowe Liddle Kiddle, Mattel produkował w latach 1965-1970. Niemal w tym samym czasie powstały ogromnie zbliżone w estetyce lalki Todd/Tutti, bezpośrednio związane z rodziną Barbie. Ale nie o najsłynniejszej lalce świata dziś mowa, tylko o maluszkach, przypominających elfy. 


Mimo iście krasnoludkowych gabarytów, miały rootowane, nie zaś gumowe włosy, dodatkowo ozdobione kokardką z kwiatkiem, lub nakryciami głowy, zdejmowane ubranka szyte z kilku tkanin na raz, a także malusieńkie buciki. Miały też dodatki, a czasem nawet swoje zwierzątka. Występowały również w wersji mini. W dobie współczesnych, jednofunkcyjnych lalek, taka staranność budzi podziw i tęsknotę za jakością. 

To już moja czwarta, najświeższa w kolekcji Liddle Kiddle. Niestety, kolejna dziewczynka. O chłopcu wciąż marzę. Kupiłam ją równy rok temu na dorocznym Zjeździe Kolekcjonerów Lalek. Cóż, tym razem ta przyjemność nas ominie... Na szczęście, nie miałam czasu wrzucić jeszcze relacji z tamtego wydarzenia, będzie więc jak znalazł na ten rok wszelkiej posuchy;-)

To by było na tyle w temacie. Idę oczyścić zebrane dziś grzybki. Nie jest ich już dużo, ale za to mieszane: kurki, parę podgrzybków i koźlarek, ze dwie żółte gąski i maślaki, sporo sitków, które uwielbiam w postaci marynowanej. Prezentowana dziś sesja powstała w ubiegłym miesiącu, w ostatni gorący dzień.    


11 komentarzy:

  1. Cudne maleństwo :0) nie miałam pojęcia o ich istnieniu - człowiek się uczy całe życie... ;0)
    Pozdrawiam serdecznie :0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja przed laty byłam bardzo zdziwiona, że to lalka Mattela, podobnie jak w przypadku She-Ra z lat '80. Wszystko wtedy miało tak wspaniałą jakość, a do tego swój indywidualny styl i charakter. Serdeczności :-)

      Usuń
  2. Fajna psotnica. Nie znam tych laleczek, ale mi się podobają. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewątpliwie, mają w sobie dużo retro-wdzięku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Osiem centymetrów słodkości 😊😋😍😘🥰
    Zmiany, zmiany, zmiany...
    Zdrówka, spokoju i pomyślnej stabilizacji Ci życzę, Kiduś 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, Oleńko! Nawet nie wiesz, jak bardzo teraz tego wszystkiego potrzebuję...
      Co ciekawe - te lalunie aktualnie wydają się dużo atrakcyjniejsze niż kilka lat temu. Widzę, jak zmienia się wrażliwość estetyczna wielu Kolekcjonerów ;-)

      Usuń
  5. elfik wart zaproszenia pod swój dach, taaak ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. To jak trafi mi się drugi egzemplarz - będę o Tobie pamiętała, Ineczko :-) ...

    OdpowiedzUsuń