Dziś obudził mnie powiew wiosny. W bieli na trawnikach
zaczęły pojawiać się kałuże odbijające błękit nieba. Z odległego bloku, zamiast
disco-polo, niosły się tony pieśni ukraińskich przez dobre pół godziny. A
później, wśród radosnego śpiewu leśnych ptaków, zabrzmiał klangor żurawi. Czy
trzeba dodawać coś więcej?... 😊
A jeszcze 2 dni temu było tak:
Zapowiadali tę odwilż, być może już koniec zimy, chyba od weekendu, choć jeszcze niedawno wieszczyli powrót tzw. „bestii ze wschodu” 😉 O dziwo słoneczny i mroźny czwartek na Mazowszu, udało się specom od pogody przewidzieć trafnie, więc wsiadłam w autobus vis a vis mojego osiedla i już 12 minut później byłam nad wieliszewskim jeziorem, w obszarze chronionego krajobrazu.
Jabłonowskie łąki zabudowano prawie całe, więc przestałam tam jeździć, by nie zadawać sobie dodatkowych cierpień. Las obok mnie rżną w pień odkąd w Polsce zmieniła się władza. W ciągu prawie 10. lat, jak tu mieszkam, deweloperzy zabudowali 90% wolnych przestrzeni: zagajników, podleśnych polan i pozostałości unikalnego na skalę powiatu - krajobrazu wydmowego. Nie raz pisałam o tym na blogu: „Człowiek tu był”. Wieliszew też znika pod betonem, ale to co dziś zobaczycie, niemal na pewno pozostanie.
Jedną z 2 dziewczyn, które zabrałam na wyprawę rekreacyjno-fotograficzną, była piękność na moldzie Lara/Ana zapoczątkowanym przez serię Generation Girls.
Tę drobną twarzyczkę poznaliśmy w 1999r. Więcej o tej konkretnej twarzy pisałam (pokazując po raz pierwszy Ducha Wody), w 2017r. TUTAJ:
Przez 20 lat, Mattel nie miał ambicji, aby choćby dorównać etnicznemu tryptykowi „Spirit Collection”, wydanemu dla sieci TOYS RUS. Co gorsza, od dobrych kilku lat, nie powstają w ogóle nowe rdzenne Amerykanki!
Uważam to całkiem serio za powód do - uwaga!!! - pokojowej prezentacji stosownych transparentów na ulicach USA. Bez ofiar, ran, rozbijania witryn sklepowych… Czy Rdzenni Amerykanie nie dość wycierpieli z rąk swoich Białych braci? Ich nie obejmuje polit-poprawność, hę? Nie mają widocznego, słyszalnego lobby??? No, dobra, ja też zamilknę. Bo jeszcze mi bloga cenzorzy zamkną.
Kochani, trzymajcie się zdrowo. Ja sama czuję się niepokojąco marnie, jakby brała mnie grypa. Oby nie. Miniony rok, był jedynym od ponad 20 lat, gdy to dziadostwo mnie ominęło. Chyba sobie nie przypomniało, że żyję… 😉
A TU: http://simran4.blogspot.com/2021/02/miedzynarodowy-dzien-kotagiornata.html jeszcze serdeczne pozdrowienia dla Kociarzy i ich Kotów z okazji minionego Dnia Kota!
Wieliszew !!! Jak niewiele swego czasu brakowało, bym stała się jego mieszkanką... Znam to jeziorko, znam kościół, bloki, główną uliczkę...
OdpowiedzUsuńPiękna sesja, urokliwe miejsca, lalka bardzo ładnie się prezentuje, choć akurat nie lubię tego moldu i nie mam ani jednej jego przedstawicielki. Fajnie się Ciebie czyta :)
Dziękuję, Selinko! Wieliszew wciąż się rozbudowuje, wyciąga macki niczym ośmiornica i już 3 moje ceramiczne koleżanki + kolega tam wylądowali... Może jednak dołączysz? Będziemy sąsiadkami wędrującymi z lalkami po lasach i przesiadującymi w ciszy nad jeziorem! :-D
OdpowiedzUsuńPiękne zimowe plenery, a Water Spirit idealnie wkomponowała się w ten krajobraz. Śliczna lalka. Również sądzę, że seria Spirit Collection była bardzo udana i szkoda, że od lat Mattel nie wpadł na nic podobnie ciekawego.
OdpowiedzUsuńMoże i wpadł, ale nie podjął decyzji o produkcji? Niestety również w świat lalek coraz mocniej wkrada się polityka... Buuu:-(((
UsuńDużo zdrówka! Mam nadzieję, że grypsko Cię jednak ominie. Widoki przecudne, oby rzeczywiście były bezpieczne, bo tak pięknych miejsc coraz mniej dookoła. Twoja panna cudownie wpisała się i w klimat i w kolorystykę wokół niej - niebieskość wody i nieba, biel śniegu i łabędzi, to wszystko wygląda po prostu bajecznie! Masz rację, jest śliczna i wielka szkoda, że ten mold nie pojawia się częściej. Dziwne, że w tak urozmaiconej przecież serii faszionistek nie pojawiła się żadna natywnie amerykańska twarzyczka...
OdpowiedzUsuńDziękuję, Chiriann. Słuszna uwaga: faszki to etniczno-obyczajowe lustro naszych czasów (abstrahując od wykonania ;-)) Seria ciągnie się już od tylu lat, a prawdziwej Amerykanki, niechby tylko z plemiennym motywem na ubraniu, czy charakterystyczną fryzurą - zero sztuk. Smutne.
UsuńSzczęśliwie to nie była grypa, tylko krótkie zatrucie. Czas leci tak szybko, że zapominam spoglądać na daty produktów w lodówce ;-) Pozdrawiam!
Przepiękna lalka w otoczeniu pięknie malowanej natury zimą. Ciekawe, czy śnieżna zima do nas wróci? Chyba już się nią nasyciłam i czekam na wiosnę... No, ale zobaczymy. W każdym razie do wiosny coraz bliżej... Widzę, że była niezła kocia imprezka ;-) No i dobrze, wszak to ich święto było ;-) Buziaki Kidusiu.
OdpowiedzUsuńMawiają: w marcu jak w garncu, więc wiele się pewnie zdarzy ;-) Jednak iście letnie temperatury ostatnich dni lutego (+14, +18 stopni u nas), powoli sytuują mnie w innej porze roku. Faktycznie, ja chyba też jestem nasycona zimą ;-)
OdpowiedzUsuńUcztowaliśmy w Dzień Kota, owszem, ale ze względu na finanse, skromniej niż w ich urodzinki. Nie szkodzi - nadrobimy niebawem w moje ;-)
Serdeczności, Ayu!
O, że tu byłam i nic nie napisałam :( :( :(
OdpowiedzUsuńNadrabiam :D CUDNA sesja, koty wymiatają <3