Łapię się na tym, że w ostatnich miesiącach zrobiłam bardzo niewiele lalkowych zdjęć...
Może wynika to z faktu, że w centralnej Polsce, było wyjątkowo kapryśne lato - i jeśli już temperatura sięgnęła lub przekroczyła + 30 stopni (czyli mój komfort termiczny), zaraz niebo zasnuwały burzowe chmury, a ktoś w górnych partiach świata odkręcał na full prysznic 😏???...
A może po prostu, miałam więcej pracy, zaś wolne chwile pochłaniało zmęczenie i niemoc lepka jak kisiel? Pewnie wszystkiego po trochu...
Te chłodniejsze dni w ogóle były nie do przyjęcia dla fotografa! Szarość i porywisty wiatr to elementy, które nawet wytrawnego spacerowicza o temperamencie morsa mogły zniechęcić do dłuższej aktywności fizycznej. Zaś lalki?
No, ustawcie którąś do wymarzonego kadru gdy wieje, wyje, siąpi i jeszcze aura pożera całe nasycenie kolorów. Brrr. Lepiej wylegiwać się w domu z ciekawą lekturą, której mi ostatnio nie brakuje 😄
Sięgam zatem po komplet zdjęć z lipca ubiegłego roku. Takich zaszufladkowanych sesji, powstałych przy pięknej aurze, ale w epokowo i osobiście trudnym czasie - mam pokaźne ilości!
"Missy Milly" - niemiecki serial animowany z 2005 r. emitowany był na kanale Super RTL. 7-minutowe odcinki, adresowano raczej do starszych dzieci. Grafika jest dość uproszczona, a fabuła opiera się na klasycznym schemacie: kilkoro dziewczyn o rozmaitym typie urody, jeden biały chłopak + zwierzę. Bieżące okoliczności, współczesna moda i odrobina magii.
Zapf Creation, firma (istniejąca od 1934 r.) najlepiej dziś znana z lalkowych niemowląt Baby Born, w prześliczny sposób zwizualizowała dzieciaki z kreskówki.
Niestety, nie spotkałam się z tym, by te liczące 14 cm lalunie, doczekały się własnej strony lub bloga. Nie wiem więc, czy ukazały się tylko w wersjach podstawowych, a akcesoria można było dokupić osobno, czy były dostępne również zestawy droższe i tańsze? Tak, czy inaczej, ubranka z bucikami sprzedawano oddzielnie.
Flory, którą dołączyłam do mej kolekcji kilka lat temu, to jedyna ciemnoskóra dziewczyna w tym projekcie.
Sally, jest u mnie jeszcze dłużej. Tę lalunię wylicytowałam za parę złotych. Ubranko wydziergał jej poprzedni właściciel.
Moi Mili - udanej końcówki lata!!! 😀
PS. TU https://simran2pl.blogspot.com/2021/08/tym-razem-patrzyam-jak-inni-tworza.html zaś dzielę się Wami moją piękną przygodą - po raz pierwszy prowadziłam zajęcia z ceramiki dla dzieci!
No i sympatyczne laluszątka. I pomyśleć, że skrajne warunki pogodowe sprawiły, że wreszcie panny dostąpiły zaszczytu pokazania się na blogu ;-)
OdpowiedzUsuńPokazałbym je i tak ;-). Brak fajnych sesji z tego sezonu tylko mnie popędził, bo coś ostatnio gonię w przysłowiową piętkę z wolnym czasem i motywacją.
UsuńChyba nigdy nie widziałam tych laleczek, ale są bardzo milutkie. Szkoda, że to lato tak się nie sprawdziło, choć u nas chyba pogoda była trochę stabilniejsza (nie licząc tych roztapiających mózg upałów, które mamy od piątku). A efekty warsztatów są bardzo udane!!
OdpowiedzUsuńNie dość, że milutkie, to jeszcze naprawdę starannie wykonane! :-) No, u nas upałów było niewiele - na 3 ostatnie, letnie dni, załapałam się tydzień temu. Od wtorku chcąc nie chcąc przeżywam szok termiczny. Warsztaty były jednymi z moich najsympatyczniejszych przygód tych wakacji :-)
UsuńChoć nie znałam wcześniej tych laleczek muszę przyznać, że są śliczne i bardzo ładnie wykonane! Fajnie, że je nam przedstawiasz :)))
OdpowiedzUsuńGdybym miała w dzieciństwie taką lalunię, byłabym chyba najszczęśliwszą osóbką na świecie! Przede wszystkim ze względu na prawdziwe włosy!
Przygoda z ceramiką wygląda niezwykle interesująco ♥
Uściski, Kiduś :-)
Serdecznie dziękuję, Oleńko! Ba, ja bym z takim lalątkiem spała, chodziła do szkoły i pewnie przy posiłkach sadzała vis a vis talerza ;-) Dziś patrzę na dzieci z pudłami zabawek i słucham skarg rodziców: nie rozumie, że jestem po pracy zmęczona, nie umie się samodzielnie bawić, obraża się, skarży dziadkom, ciągle chce coś nowego, etc. Żal mi tych rodziców, w większości moich rówieśników, lub nieco młodszych - którzy mając tak niewiele, chcą dziś dać dzieciom wszystko, a one tego nie rozumieją. Widzę to także po tych kilkuletnich istotach, z którymi prowadzę zajęcia. Rzadko zdarza się taka postawa: ja poczekam aż pani do mnie podejdzie, bo widzę, że pani każdemu pomaga, a jest pani tylko jedna.
UsuńBuziaki :-)
Nie znam tego serialu. Laluszki urocze. Właściwie wszystkie od Zapf są fajne, po za ową niewydarzoną Baby Born. Kupuję dużo w graciarni, gdzie towar przywożony jest z Niemiec, ale na takie laleczki nigdy nie trafiłam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBo ich Sówko powstało bardzo niewiele.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tej graciarni. W mojej mieścinie są tylko typowe ciucholandy, a pchli targ już od dawna nie działa.
Kreskówki nie było w Polsce, a w sieci jest tylko po niemiecku. Obejrzałam kilka odcinków, by mieć jakąś opinię do tego posta.
Miss Milly i moje serce zdobyły :)))
OdpowiedzUsuń