wtorek, 13 sierpnia 2013

Indianka w barwach lata/Indian woman in summer colors


Zanim nie obezwładniły mnie afrykańskie upały i nie zalały potoki deszczu, poszłam w ostatni standardowo letni dzień do wyciszonego zagajnika, pomiędzy maleńką, wiejską stacją benzynową, a jedynym u nas, ciągnącym się aż przez 2 przystanki - cmentarzem.
Piaszczyste wydmy, rzadkie drzewa, wszelkie odcienie suchych traw, mchów i porostów, oraz walające się wszędzie szyszki, działają na mnie zawsze wyciszająco, choć obok biegnie szosa. Jest coś takiego w tym miejscu, że choć kapsli i tłuczonego szkła, nie tylko ze zniczy, również nie brak - lubię tam wpaść w środku dnia (bo później pewnie mogłabym spotkać tych od butelki :-) by posłuchać świerszczy.



Na człowieka, odpukać, nigdy się nie natknęłam, zatem to dobre miejsce na spacer z lalką, gdy pragnie się zrobić niewyrafinowane zdjęcia poza przestrzenią własnego mieszkania, a do lasu nogi nie niosą. Choć las mam, na dobrą sprawę, znacznie bliżej...



Uznałam jednak, że to wymarzone tło dla mojej kolejnej Native American, która chętnie dotrzymała mi towarzystwa w tej krótkiej przechadzce.



Tę kolejną, oryginalną pozycję w mojej kolekcji, zawdzięczam Dollbby'emu, od którego ją kupiłam bardzo okazyjnie. Kochany, dziękuję Ci, bo dziewczyna w barwach lata, ma u mnie jak w indiańskim raju!



Lekko potargane włosy i brak jednego paluszka, nie są dla mnie żadnym defektem, bo nic, a nic nie ujmuje to jej urodzie i moim uczuciom bazującym na sympatii do opisanej tu kiedyś: pierwszej lalki Indianki, którą wyłudziłam podstępnie w dzieciństwie.


Jak widać, obie mają twarz odlaną z niemal identycznej matrycy, to samo dotyczy kształtu dłoni. Obie są także tego samego wzrostu i mają nieruchome nogi. Obie też zamykają oczy, choć moja pierworodna, posiada plastikowe rzęsy, a właściwie jednolity prostokąt w kolorze coca coli. 
W przypadku mojego nowego nabytku, wrażenie robią bardzo wypracowane i naturalne mokasyny:


Punktem odniesienia w czasie, jeśli chodzi o wiek obu indiańskich dziewczynek, jest moja nieżyjąca już ciocia, która swój regionalny gadżet, przywiozła z USA w latach '60 lub '70 XX wieku. W roku '86, obie daty były dla mnie równie odległe, jak rok 1492.
Sugeruję jednak, że Indianka od Dollbby'ego jest nowsza nie tylko w moim domu: ubranko wykonano ze sztucznego zamszu - zastanawiają też łamane cekiny użyte do zdobień...

Nie pokuszę się o ustalenie grupy kulturowej, z której rekrutuje się Indianka w żółtych mokasynach. To już zadanie dla rdzennego specjalisty.




Mogę tylko biernie podziwiać ją z każdej strony i cieszyć, że stoi w mojej witrynie!



Wysokość: 18,5 cm.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: autentyczna pamiątka regionalna.
Sygnatura: brak.
Data produkcji: prawdopodobnie przełom lat '70 i '80 XX w.
Kraj produkcji: USA.

Height: 18.5 cm.
Material: plastic.
Special Features: authentic regional souvenir.
Signature: none.
Date of manufacture: probably break the 70's and 80's of the twentieth century
Country of production: USA.


2 komentarze:

  1. Kolory lalki to bardziej mi się z jesienią niż z latem kojarzą. Ale fotki masz jak na prawdziwym stepie. Widać, że deszcz dawno nie padał ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, te kolory są uniwersalne do każdej polskiej pory roku z wyjątkiem zimy! W końcu jeszcze mamy lato - trzeba było adekwatnie posta zatytułować :-)

    OdpowiedzUsuń