czwartek, 12 września 2013

Monster High. Kolorowe upiorki część 1. Clawdeen Wolf część 1/Monster High. Color ghosts part 1. Clawdeen Wolf Part 1


Początek roku szkolnego dawno za nami, a za oknem deszczowa jesień i bardzo zimne noce. Na chwilowo bezchmurnym niebie wisi księżyc, zatem to dobra sceneria, by przedstawić wreszcie wizjonerską, kontrowersyjną serię lalek wykreowanych przez Mattel w 2010 - Monster High.
Monsterki, czyli po prostu: nastoletnie Potworki/Upiorki, zadziwiająco dobrze rozgościły się w naszym katolickim kraju. Uczniowie z kolorowego Straszyceum (brawa za udane polskie tłumaczenie i grę słów) wiodą towarzyskie życie w książkach i animowanych filmach. W założeniu są dziećmi znanych potworów ze starożytnych podań i bardziej współczesnych opowieści. Mamy więc dla przykładu i Draculaurę, córkę Draculi i Frankie Stein (nie muszę mówić czyją jest córką :-) i rodzeństwo wilkołaków: Clauda, Clawdię, Clawdeen i Howleen Wolf (dla osób władających angielskim imina są bardzo czytelne). Są i morskie stworzenia i gargulce, szkielety w iście meksykańskim, prześmiewczym stylu oraz kotołaki, zbliżone estetyką do swych wilczych krewnych.


Po fenomenie Harry'ego Pottera, ucznia czarodziejskiej szkoły i miłości w szkolnych murach pomiędzy ziemianką Eleną, a wampirami Stefano oraz Damonem ("Pamiętniki Wampirów", książka i film) czy późniejszej, jeszcze bardziej okrzyczanej love story znowu pomiędzy gorącokrwistą Bellą i zimnokrwistym Edwardem, czyli sadze "Zmierzch", pomysł Monster High miał prawo nie tylko przyjąć się, ale też mocno chwycić. Popkultura dojrzała do takich motywów, bo w świecie w którym jedyne odkrycia i niezwykłości dotyczą wyłącznie techniki, znowu wracamy do bajek. Brakuje nam inności, dziwności, tęsknimy za dreszczykiem emocji. Stąd renesans s - f i horroru. Większość współczesnej literatury i kinematografii adresowanej do młodzieży to opowieści o wampirach, o alternatywnych światach, ale też o bardzo realnych, silnych uczuciach.
Monster High straszą, lecz nie na serio. Gdyby nie upiorny kostium, można by nazwać ich gromadą typowych, dzisiejszych nastolatków. Kolorowe upiorki są solidarne, dowcipne, pielęgnujące własną indywidualność. To ich image zniechęca niektórych.
Gdy zobaczyłam po raz pierwszy, debiutanckie lalki z tego cyklu i kupiłam dwupak za śmieszną cenę... 36 zł, powiedziałam, że to takie postacie, jakie ja miłośniczka fantastyki i komiksu, mogłabym sama zaprojektować. Oprócz Gorgona i Cleo, bo to ich kupiłam tak niespodziewanie i okazyjnie, za życia Mamy przybyła do mnie pierwsza Clawdeen Wolf, bez oryginalnego pudełka i fioletowego kota Crescenta (Połksiężyc).




Do tej pory zastanawiam się, czy Mama, która uwielbiała takie dziwactwa, sponsorowałaby mi kolejne byty. Miałaby co sponsorować, bo Monster High to cały przemysł gadżeciarski, seria ubrań i oczywiście lalki - kolejne odsłony tych samych postaci oraz wciąż nowi, zachwycający wyrafinowaniem i fantazją uczniowie :-)  To właśnie ten wysyp, co kwartał nowe edycje i ceny od 100 do 250 zł za sztukę, a także powszechna dostępność we wszelkich sklepach, sprawiły, że dość szybko wycofałam się z kontynuacji tej kolekcji i jeśli już kupuję, to głównie lalki z drugiej ręki. Niemal połowa mojego podzbioru Monster, to właśnie Clawdeen ze sterczącymi uszami przypominającymi kocie:




Drugą wilczkę po tej z serii Basic, już pod wieczną nieobecność mojej Mamy, kupiłam na pniu, jako realizację własnej wizji sprzed paru lat: Clawdeen Wolf. Dawn of the Dance.
Bardzo udany pomysł, gorzej z wykonaniem:


Wtedy nie zraził mnie jej defekt - trochę krzywo odbite oczy. Zaczął mi lekko przeszkadzać później i był nawet moment, że chciałam puścić ją w świat. Zwłaszcza, że ówczesny stan ducha i miotanie się z przeprowadzką sprawiły, że nadal jest NRFB. Do tego bardzo rzadka, nie było jej w Polsce. No... i mieszka u mnie nadal :-)





Słodka, trupia czaszka z kokardką, jakkolwiek oksymoronicznie to brzmi, stała się ikoną całej upiorowatej trzódki.


Podobnie, jak szczoteczki dodawane do każdej lalki z pierwszych serii:


Zielonowłosa Clawdeen ma zawsze oprócz ostrych ząbków na dolnej wardze, po dwa "niegrzeczne" kolczyki, a w tym wydaniu także złote buty.



Równie mocną stroną uczniów ze Straszyceum, co upiorne rodowody, oryginalne fizjonomie i znaczące imiona, są osobiste gadżety, którym można by, a nawet należałoby poświęcić odrębny wątek. Tu do Clawdeen dołączono komórkę w kształcie trumienki. Śliczność! Też taką chcę! :-)


Zrobiła się późna noc. Wilkołaki/kotołaki idą powyć wraz z wilkami do lasu obok. A ja sobie dziś odpuszczę. Wolę pospać :-). CDN...

Wysokość: 28 cm wraz z uszami.
Tworzywo: plastik.
Sygnatura (na głowie): 2008 Mattel INC
Cechy szczególne: lalka wilkołak z bardzo różnorodnymi fryzurami.
Kraj produkcji: Indonezja.
Data produkcji: 2009 i dalsze.

Height: 28 cm with the ears.
Material: plastic.
Signature (of the head): 2008 Mattel INC.
Special Features: werewolf doll with a variety of hairstyles.
Country of production: Indonesia.
Date of manufacture: 2009 and more.

6 komentarzy:

  1. Fala MH dotknęła i mnie. Po pierwszym zauroczeniu, przyszło rozczarowanie. Lalki mnożyły się jak pleśń na chlebie, a ich wykonanie, z serii na serię, było coraz gorsze. Na samym początku postanowiłam skupić się na jednym potworze i padło na Ghoulię. To był błąd, bo ani tematyka potwora (czyli córka Ghoula) mi nie odpowiada, ani wygląd potworzycy. W pewnym momencie podjęłam decyzję o sprzedaży lalek i zrobiłam to bez żalu.
    Dzisiaj, gdy mam już podgląd na serię i pozbyłam się sentymentów, to dochodzę do wniosku, że to własnie Clawdeen najbardziej mi odpowiada- z i charakteru i z wyglądu!
    Ta z zielonymi włosami jest przecudowna! Bardzo w moim typie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wilczyca jest chyba najładniejszą z lalek. Gdybym miała jakąś kupować to byłaby do właśnie Clawdeen- z burzą loków, świetnymi ubrankami i tym charakterem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze ich nie mam ale będę miała ,
    HOWGH !!!
    To wyjątkowo fotogeniczne bestyjki w każdym stopniu zużycia :).
    Z niecierpliwością czekam na dalsze odcinki .
    Chciałam przygotować się z teorii monsterkowej i cieszę się,
    że tak dużo informacji znajdę u Ciebie - grzebiuszkowaniem dogłębnym będę mogła zająć się później a i zainteresowanych tym tematem odeślę pod ten adres :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, rrrany, Króliku - Ghoulia??? Toż Ty sama z siebie kojarzysz mi się z Wolfami :-) Ghoulię mam najpierwszą i na niej poprzestanę. Podobają mi się jej okulary, grzeczny styl i torba z motywem kasety audio. Ale byłaby to jedna z ostatnich lalek, które chciałabym powielać :-). Świetne możliwości i ogromne różnice w edycjach ma też Cleo i ona będzie następna ma moim celowniku. Zresztą wypada bym posiadała kilka odsłon własnej imienniczki :-)

    A, no właśnie. Charrrakter! To jest to :-)

    Racja, one są bardzo fotogeniczne. Ciekawe, czy inne Monsterki też tak ładnie pozują? W październiku, bo będzie to już czas duchów i mar, skoncentruję się na licznej prezentacji różnych upiorów...

    OdpowiedzUsuń
  5. wow! your versons of Claudine's are fantastic!

    OdpowiedzUsuń
  6. Thank you. I think so too :-)

    OdpowiedzUsuń