sobota, 12 lipca 2014

Księżniczka Navajo/The Princess of the Navajo


Dopiero po tygodniu, mogę wreszcie zasiąść do bloga - poczytać Wasze komentarze i odstresować się po minionych dniach, które przypominały skrzyżowanie sennego koszmaru z komedią kryminalną. Najpierw Urząd Skarbowy i ząb, który choć wyleczony, chyba nie był tym właściwym winowajcą zapalenia miazgi, jakie uziemiło mnie totalnie w miniony weekend. Później nerwożercze oczekiwanie na odpowiedź z Departamentu Dziedzictwa Narodowego i groteskowa napaść przez okoliczną właścicielkę kóz. Podczas gdy inne, autentycznie groźne incydenty, z właściwego sobie lęku przed władzą przemilczałam, postanowiłam tym razem poznać wreszcie komisariat w mojej miejscowości :-)
Ale to nie koniec zdarzeń. Ledwo oswoiłam się z myślą, że po 5. latach starań i zwątpień, wydaję książkę (jak życzliwie zauważyła koleżanka, gdybym była córką premiera, czekałabym 5 dni ;-), okazało się, że... plik utknął w zepsutym kompie. No, chyba owe "dzieło" przywykło do takiego stanu rzeczy i nie chce już widzieć światła dziennego. Dziś jeszcze niepotrzebnie wydałam 30 zł na pomyłkowy kabel. I wątpię, by chcieli go przyjąć... Ech. Nie mam siły już nawet o tym wszystkim pisać. Wolę o lalkach - tym bardziej, że nadchodzący tydzień znów będzie obfitował w emocje. 

Dziś przedstawiam Princess of the Navajo, wydaną przez Mattela w 2004 r. 
   

Lalkę tę kupiłam 3 lata temu, a wciąż wydaje mi się nowym nabytkiem.

I cieszy ;-)
Wyjęłam ją z pudełka jeszcze w dniu kupna. Nie zamierzałam tak żywej, realistycznie odwzorowanej postaci, więzić w tekturowej trumnie...

Kto zetknął się z tą największą grupą indiańską w USA (ok. 200 tyś. osób), choćby tylko dzięki fotografiom w podróżniczych periodykach, czy filmom dokumentalnym, ten zaraz rozpozna, nawet bez mojego komentarza, kogo reprezentuje ta lalka. Śmiało mogę powiedzieć, że nie tylko w ogólnym charakterze, ale i wreszcie w detalach - oddaje perfekcyjnie bogatą estetykę Indian Navajo. To już nie anonimowa lalka - Indianka wydana przez producenta Barbie, ale postać o wartości kulturowej.  




Nie przegrywa nawet sromotnie konkurencji z partnerującą jej najpiękniejszą kolekcjonerską Indianką Mattela -  Duchem Ziemi.




Przynajmniej w kwestii stroju i ogólnego projektu typu urody. Jest delikatna i egzotyczna, choć ta konkretna postać z serii "Księżniczek Świata" ma mankament odstraszający bardziej wybrednych kolekcjonerów: nieco krzywo nadrukowane oczy. Konia z rzędem temu, kto znalazł pełnowartościowy egzemplarz!
Ja jednak z moim astygmatyzmem darowałam lalce defekt ;-). Jej biżuteria będąca kopią dziewiętnastowiecznych ozdób kobiet Navajo, zasługuje na medal. To jedna z najpiękniej ozdobionych mattelowskich lalek świata.
 

Sama seria, która dała nam Lalkolubom takie postacie jak Księżniczka Nilu (pisałam w ubiegłym roku), czy Księżniczka Południowej Afryki (jak będę miała nowy komp, to wrzucę fotki) - przeszła do historii mody i etnografii. I pokazała, że Mattel w XXI wieku nie tylko różem i brokatem stoi.
Pudełka lalek, co nie odbiega od klasycznych serii Dolls of the World, mają z tyłu zamieszczoną krótką notkę o kulturze danego reprezentanta, ale tym razem, w środku widzimy delikatne pejzaże z konkretnego kraju.




Navajo, jak wiele dawnych kultur, odległych od Europy z jej zadętym centryzmem, określa siebie zwykłym mianem: "ludzie" (w org. dine). Na terytorium USA pojawili się ok. 1025r.
Patrząc na bohaterkę dzisiejszego wpisu, trudno oprzeć się wrażeniu, że stojąc na zielonej równinie z błękitem nieba za sobą, doświadcza istnienia Wszechmocy - źródła wiary jej ludu.



A mnie nie pozostaje nic innego, jak otworzyć okno i wpuścić do domu zmarzniętą ćmę, siedzącą na mokrej szybie w ten zimny, nielipcowy wieczór...
Przydałoby mi się trochę tej Wszechmocy do walki z codziennością, która ostatnio nie chce dać choć na tydzień taryfy ulgowej...

PRZYPOMINAM O ZABAWIE - KONKURSIE, którego zasady wyłuszczyłam w poprzednich postach.  



Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plastik.
Cechy szczególne: realizm wykonania.
Sygnatur: Mattel INC.
Kraj produkcji: Chiny
Data produkcji: 2004.

Height: 29 cm.
Material: plastic.

Special features: realism reproduction.
Signature: Mattel INC.
Country of production: China
Date of manufacture: 2004.

24 komentarze:

  1. Kida, nie martw się :D pomyśl, że -ponoć nie ma takiego złego co by na dobre nie wyszło czy jakoś tak :D
    Księżniczka Navajo jest cudna, aż bije od niej blask takiego dostojeństwa,
    takiej czystej szlacheckiej krwi. To sama przyjemność móc patrzeć na nią.
    Ech! tylko pozazdrościć ;)
    Pozdrawiam serdecznie :) i głowa do góry tak jak robi to księżniczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)
      Taaak, to zwraca uwagę w opisywanej serii: te lalki naprawdę mają aparycję księżniczek. A w plener i w aurę - wskoczyła jak ulał.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. Też mam tę lalkę, jest prześliczna. Ubranie i biżuteria faktycznie bardzo dobrze odwzorowane, da sie poznać plemię bez podpisu.
    Każda rasa jest "centryczna" Europa niczym się w tym nie rożni od chociażby Amerykańskiej Afryki (Murzynów z US i ich "Black America", jak oni to lubią nazywać) i absolutnie śmiechu wartego afrocentyzmu z ich rasistowskimi "odkryciami". Co do samych Navajo, nalezy zwrócic uwagę, że tak ich tradycyjne ubranie jak i bizuteria są zaczerpnięte od białych ludzi, biżuteria nawet nie jest inspirowana tylko zwyczajnie "przejęta", wystarczy poszukać na ten temat informacji. Navajo do tej pory ją produkują i noszą, sama kupiłam od nawaskiego złotnika kilka sztuk.
    Nie wiem z jakich źródeł wzięłaś informacje o 1025, najwcześniejszą datą jaką ja mogę znaleźć jest ok 1400, kiedy to przybyli z Kanady Navajo zaczęli zajmować tereny plemienia Hopi, co zresztą do tej pory robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przejęta" tak, jak tureckie czapki oraz wiele innych przedmiotów codziennego użytku, motywów, i stylów życia, które na tyle silnie zagnieździły się wtórnie w kolejnych kulturach, że stały się dla nich samych bardziej rozpoznawalne niż dla tych, z których przyszły.
      Zapewne, gdybym pisała esej o Navajo, wrzuciłabym do niego wszystkie smaczki. Ale z mojej strony jest to po prostu opis konkretnej lalki.
      Datę wzięłam z zeszytu do historii, ale snuje się ona i w innych źródłach, tak sieciowych, jak i cyklach zeszytów dla młodzieży, wychodzących w latach '90. Nie mnie oceniać, czy są one naukowe, czy tyko quazi ;-)
      Będę miała czas i mniej ważnych rzeczy na głowie, to zrobię solidne poszukiwania dla zaspokojenia własnej ciekawości.

      Usuń
    2. PS. Słowo "Murzyn" już od dobrej dekady nawet u nas, jest odbierane dość pejoratywnie i może kogoś dotknąć...
      Nie mam na ten temat własnego zdania, bo wychowałam się na Sienkiewiczu, a Polska to kraj bardzo homogeniczny - ale sygnalizuję zmiany w języku.

      Usuń
    3. Jeśli mój komentarz Cię uraził, a z tonu Twojej wypowiedzi wnioskuję że tak , to przepraszam. Rozpisałam się na temat Navajo ponieważ to bliski mi temat, bardzo się interesuje Indianami Ameryki Północnej, a już szczególnie Navajo, Lakota, Comanche i Crow, wiec czytam na ten temat sprowadzane z US książki naukowe, często autorstwa samych Indian.
      Od dzieciństwa nie czytałam żadnych młodzieżowych książek o Indianach, więc nie pamiętam co tam pisano , zresztą, czytałam przede wszystkim Winnetou (czyli książkę w założeniu o Apaczu) i Złoto Gór Czarnych (Lakota), i potworne paszkwile o Crazy Horsie i Sitting Bullu autorstwa Marka Fiedlera. Nie natrafiłam na żadną powieść dla młodzieży o Navajo.
      Domyślam się skąd wzięła się podana przez Ciebie data Około 1000 roku Navajo wyruszyli z Kanady, aby około 1400 na dobre osiedlić się przy i na terenach Hopi.


      Jaka jest politycznie poprawna nazwa na czarnoskórego mieszkańca Afryki, USA, Francji czy UK? Według mnie, patrząc logicznie, należałoby uznać "czarnoskórego" czy "ciemnoskórego" za określenie rasistowskie. Przecież to tak samo jakby o Azjacie mówić "żółtoskóry" czy o Indianinie "czerwonoskóry".

      Usuń
    4. Spoko...
      Zazdroszczę Ci tych książek pisanych przez Indian, bo muszą reprezentować bardziej emocjonalny i autentyczny punkt widzenia niż obiektywnego z urzędu badacza, wyklutego z innej kultury.

      Tak, i ja wychowałam się w dzieciństwie na tamtych książkach. Są w moim domu nadal ! (z wyjątkiem paszkwilowatych - na szczęście nie znam ;-). Zeszyty, o których wspomniałam dotyczyły różnych kultur, nie tylko indiańskich. Ostały się jedynie poszczególne kartki (w swej głupocie wycinałam obrazki).

      A z "Murzynami" długo miałam podobny problem. W końcu wychowałam się jak wielu Polaków na bajce "Murzynek Bambo". Słowo "czarny" i mnie wydawało się rasistowskie, ale im to jakoś nie wadzi od początku lat 70. Ot, inna wrażliwość językowa, inne skojarzenia. Murzyn = wyrobnik, niewolnik, poddany. I naprawdę boli ludzi o ciemniejszym kolorze skóry. Neutralną, ogólnie przyjętą formą jest "czarnoskóry", albo Afrykańczyk, jeśli wiemy, że na tym kontynencie ma swoją ojczyznę, albo Afroamerykanin - jeśli z USA. Afropolak, czy Afrofrancuz brzmi trochę dziwnie ;-), więc może Afroeuropejczyk?
      Ciekawe, czy z ostrożnością językową ludziom przybyło więcej wzajemnej miłości???

      Usuń
  3. Przepiękne zdjęcia a co do szarej rzeczywistości, zmieni się na lepsze! Trzeba w to wierzyć! Pozdrawiam bardzo serdecznie i pisz, kiedy wydasz juz książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) No, dziś już wreszcie świeci słońce, zawsze jakiś +.
      Co do książki, to najpierw trzeba ją wydobyć z grata, bo póki co to tylko moją grafikę mam fizycznie w ręku ;-( A nie była pomyślana jako książka wyłącznie obrazkowa...

      Usuń
  4. Pięknie odwzorowana biżuteria, oraz wzory na materiale.
    Pozdrawiam :)
    OkiemLalka.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny :-)
      Wzory na materiale mają jeszcze dwie indiańskie księżniczki z tej serii - Księżniczka Inków i Starożytnego Meksyku. Obie też pięknie przedstawione w oparciu o to, co znamy z lekcji historii, z zachowaniem kolorystyki ubioru i z dbałością o bardzo ciekawe nakrycia głowy. Lalkowy majstersztyk!

      Usuń
  5. Księżniczka jest piękna! Od razu widać, że z nie byle jakiego rodu pochodzi!

    OdpowiedzUsuń
  6. Księżniczka Navajo jest prześliczna, taka elegancka i dostojna - wygląda jak prawdziwa :) pozdrawiam i trzymam kciuki za premierę książki, żeby wszystko się udało jak najszybciej !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A z książką, wyluzowałam. W końcu skoro tyle lat tkwiła w kompie... to przywykła do tej "półki" ;-)

      Usuń
  7. jakże obie tchną spokojem - urodą swą przyciągają, ale to jednak "swym usposobieniem" naprawdę biorą we władanie... Navajo mogłaby śmiało żyć i kochać w taborze - wśród pieśni, szeptu traw i wspaniałych, magnetycznych mężczyzn ujarzmiających konie i kobiece serca!

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tym taborem nie tylko Tobie się skojarzyła :-) Miałam kiedyś przyjaciółkę, która widziała ją w podobnym kontekście. Krótko mówiąc: wolna kobieta, do której należy piękno świata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakby co - zajrzyj, by coś wybrać dla swych panienek ;D

      Usuń
  9. Obydwie dziewczyny są piękne. Pozują wspaniale, z pewną dumą i jednocześnie nostalgią w spojrzeniu i postaci. Zwykle lalki fotografowane od dołu, wychodzą paskudnie, bo sztywno i jakoś mało naturalnie. Z tymi księżniczkami jest inaczej. Takie ujęcia powodują, że ich dumne spojrzenia i tęsknota za minionym pieknym czasami , jeszcze bardziej jest podkreślona. Przepiękne zdjęcia w super plenerze.

    OdpowiedzUsuń
  10. O jaka piękna, wprost nie mogę się napatrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wstawiłam fotki nowej Indianeczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z przyjemnością nadrabiam zaległości czytelnicze. Lalki są przepiękne i opisałaś je bardzo interesująco. W idealnej proporcji oplotłaś słowem załączone zdjęcia :D Minęło trochę czasu, mam nadzieję, że plik z książką został odzyskany. Pięknie piszesz, szkoda by coś co stworzyłaś i zamierzałaś wydać pozostało w "szufladzie". Twoje posty wywołują też interesująca dyskusję, czyta się to wszystko rewelacyjnie :) Nie tracę zatem czasu tylko zgłębiam lekturę dalej, a że czytam zawsze wszystko od tyłu ... zaczęłam miejsca w którym ostatnio skończyłam :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja się cieszę, że chce Ci się kopać w zaległościach :-)
    Z przyjemnością czytam takie komentarze!
    Tak, książka ocalona. Teraz czekam na możliwość zeskanowania ilustracji w mojej byłej firmie. Cóż, tyle już rzeczy tkwi w szufladzie - ot, dziwne to życie...

    OdpowiedzUsuń