niedziela, 27 lipca 2014

Najmniejsza laleczka z porcelany w mojej kolekcji/The smallest doll of porcelain in my collection


Zanim przedstawię tę 9 - centymetrową kruszynę (9 cm w kapeluszu ;-)) o aparycji Ani z Zielonego Wzgórza i wtrącę kilka słów o karierze lalek z porcelany na naszym rynku, pozwolę sobie mimo wspaniałego, rozbuchanego lata za oknem, na chwilę poużalania się nad własną, nieporcelanową osobą. Zatem wszystkich, którzy chcą poczytać tylko o samej lalce - proszę o przejście do dalszej części wpisu...
;-)


Oczywiście jestem przeciwniczką emocjonalnego ekshibicjonizmu w swoim wydaniu. Jeśli nie łączy się w żaden sposób z lalkami. Zazwyczaj postękam sobie od czasu do czasu, jak ten pająk pod kamieniem w przydomowym ogródku i... idę dalej.


Ale ostatnio nastąpiło wyraźne zmęczenie materiału... Nie sezonowe podtopienie, lecz prawdziwa powódź dwóch dekad! Nawet pożyczony komp udało mi się zepsuć, więc już mam 2 na sumieniu! Pewnie nie obierałabym się tak, jak cebulka, gdyby na świecie istniała choć jedna osoba, z którą mogłabym porozmawiać bez lęku, że ją zranię, zniechęcę, wystraszę, jak dzik na osiedlowej alejce. Bez tego krygowania się, które wynika ze wstydu dotknięcia własnych słabości. (A przecież mocniejszym ode mnie to się zdarza!). Bez obaw, że zostanę źle zrozumiana, nawet jeśli wydukam tylko 50%. Nie było nikogo, z kim mogłabym porozmawiać choć 10 minut, gdy ciurkałam dwa dni temu jak kran, wyczekujący bezskutecznie na polskiego hydraulika, który wyemigrował do Francji. Jadę na fali osoby wrażliwej, ale mocnej, która przecież przez niejeden suchy las przeszła. Ale mam życzenie, przejść wreszcie przez las zielony. Bo, ile do cholery, można się czołgać w tym suszu?
Jest oczywiście wokół mnie kilka dobrych Osób. Zawdzięczam im serdeczność i nie raz pomoc w podbramkowych sytuacjach. Ale czymś zupełnie innym, jest usnąć z poczuciem bezpieczeństwa (co nie zdarzyło mi się od kilku lat) i mieć świadomość, że gdy ciało już nie daje rady, gdy proszki przeciwbólowe jeszcze nie zadziałają, kiedy duch skręca się jak jakiś duch potępiony - nie jestem z tym bagażem całkiem sama. Najwierniejsze, najbardziej cierpliwe okazują się jak zwykle lalki i zwierzaki. Dobrze, że są choć one...
Tylko apokaliptyczny brak Tych, Których Już Nie Ma. Brak miejsc, sytuacji, całej przestrzeni emocjonalnej, tego horyzontu z rozmachem i brak równoważnych zastępców/następców. Znów tylko lalki w formie niezmienionej przetrwały wszystkie pogromy, nieżyczliwe wiatry i... pamięć. Pamięć, która boli, bo daje skalę porównawczą.
Postękałam dłużej, niż mam to w zwyczaju. Odsuwam na bok perwersyjne zachcianki w stylu: nie budzić się jak dziki zwierz ze szczęką zatrzaśniętą na własnej poduszce, zjeść wspólnie obiad, taki z dwóch dań, z aromatycznym kompotem... czy 1000 innych sympatycznych konfiguracji.


Teraz czas na miniaturkę - bardzo milutki upominek, który dostałam od Babci. Coś w tym jest, że małe rzeczy cieszą niewspółmiernie do ich wielkości. Ostatni lalkowy prezent sprzed tygodnia dostałam od Shi, a jest nim mała Pamelka, pierwsza taka laleczka w moim obszernym zbiorze. Ale to, co dziś pokazuję, jest maleństwem nawet przy Pamelce.



Laleczka ma raptem 9 cm i kosztowała ... 1 zł! Babcia kupiła ją na bazarze, na stoisku prowadzonym przez sprzedawców zza wschodniej granicy. Pośród rzeczy różnej rangi, od bubli jednorazowych, (majty, które rozpadły mi się jeszcze przed użyciem ;-))) po całkiem przyzwoite wytwory - mały rudzielec, zaskakuje wykonaniem. Kończyny na gumce, sukieneczka równo obrębiona, oczki, brwi i usta nakreślone z dużą starannością.



Tym, co mi się podoba, są bose stópki bez namalowanego obuwia, które pamiętamy z pierwszej, niebotycznie drogiej serii porcelanowych lal wydanej w 1999r. przez DeAgostini. (cena za numer bez promocji: 24,99) - "Cudowny Świat Lalek z Porcelany". Koszt zeszytu z lalką mierzącą ok. 16 cm, był w tamtych czasach zbyt wysoki, względem np. lalek Barbie, ale i tak udało mi się uzbierać kieszonkowe na kilka sztuk. Samo słowo "porcelana", odnosiło mnie wtedy do jakiejś wyższej estetyki.


To był czas, że porcelanowe lale, wyprodukowane w Chinach, gościły od dobrych 3 - 4 lat w kwiaciarniach, jako przedmioty ekskluzywne. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, choć prawdziwe ekskluzywności poznałam głównie dzięki wglądowi w fantastyczną kolekcję Magdy, że te pierwsze chińskie damy, były znakomicie zrobione z dbałością o proporcje i garderobę - miały nawet sznurowane buty z eko skóry, z podeszwą. Celowo poruszyłam hasło proporcji, bowiem z biegiem lat, lalki jakie oglądałam w sklepach z upominkami, stopniowo traciły nogi. Przy dużych głowach i bujnych fryzurach, otrzymywały pewnie w ramach oszczędności na tworzywie, karykaturalnie karłowate nóżki i siłą rzeczy z przedmiotów dekoracyjnych, stały się irytująco kiczowate.
Dziś, te biedne pokraki, lata świetności mają już za sobą. W tym kontekście, mój upominek za złotówkę, wydaje się słodkim rodzynkiem znalezionym pośród druciaków i skarpet z morderczo ciasną gumką.


PRZYPOMINAM O ZGŁOSZENIACH KANDYDATÓW DO ZABAWY: ZWIERZ W MIEJSCU NIEDOZWOLONYM.

Zasady we wcześniejszych postach z tego miesiąca. Ponieważ to sezon wakacyjny, a ja sama jestem w marnej formie, przesuwam termin zgłaszania krnąbrnych i samowolnych do 15 sierpnia.
A to już zwierz w upał :-)



i jak zawsze zapraszam na drugiego bloga:




Wysokość: 9 cm.
Tworzywo: porcelana.
Sygnatura: brak.
Cechy szczególne: brak.
Kraj produkcji: Chiny.
Data produkcji: czasy współczesne.

Height: 9 cm.
Material: porcelain.
Signature: none.
Special features: None.
Country of production: China.
Date of manufacture: contemporary times.

25 komentarzy:

  1. Widziałam kiedyś kilka laleczek z tej serii na targu staroci. Pan sprzedawał je po 5 zł za sztukę. Pożałowałam kaski i nie kupiłam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I pewnie jeszcze twierdził, że są starożytne, co? :-)
    Jak taką znajdę za równie śmieszną cenę, to Ci kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, na szczęście aż takim bezczelnym sprzedawcą nie był ;)
      Dzięki za propozycję! To zabawne, że gdyby się znalazła taka niedroga lala, zapłaciłabym więcej za przesyłkę :)

      Usuń
  3. Złapałam wreszcie moje paskudy ogoniaste w zakazanych miejscach! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. :) Upolowałam kilka takich drobiazgów za 1 PLN a dwie pannice dostałam w prezencie .Bardzo podoba mi się to, że nie mają tekstylnych brzuszków :).
    Też zwróciłam uwagę ( bo jak tego nie zauważyć ? ) na dość dziwaczne a nawet pokraczne proporcje niektórych porcelanek ... Może trzeba je trzymać na szafie i oglądać z dołu, jak architektoniczne rzeźby ???
    Lalki mają magiczną moc , pomagają w trudnych chwilach jeśli im się na to pozwoli - nieraz to stwierdziłam :) .Nauczyły mnie cierpliwości :) . Poczucia bezpieczeństwa chyba zaczyna brakować nam wszystkim .... :/
    Trzymam kciuki za Twój spokojny sen i Słońce każdego ranka :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-)

      A z chińskich porcelanek, chyba trzeba tylko łebki odzyskiwać i ze skóry szyć samodzielnie korpusy, jeśli chcemy by nie budziły litości. Gorzej, że proporcje zanikają we wszystkim - mamy krótkie koszulki do pępka, i skarpety ledwo zakrywające kostkę ;-)

      Usuń
    2. To prawda niestety . Trafił mi się garbaty maluch ze skoliozą :/ .
      Czeka teraz na uszycie ciałka ....

      Usuń
  5. Wiesz, każdemu człowiekowi zbierze się niekiedy nazwijmy to na "sercu" i jak się zaczyna przelewać, to albo się wkur****a i klnie jak szewc, albo sobie poryczy w kącie. Najgorzej jednak, kiedy wszystko co złe, bierze się od niekorzystnego stanu zdrowia, wówczas jest trudno bo ani płacz, ani tym bardziej wkurzanie się , nie zmieni tego. Podoba mi się Twoje podejście, kiedy Ci żle piszesz o tym, czasami przelanie swoich bolących problemów na papier daje niejakie ukojenie. O jednym jednak musimy pamiętać, tak naprawdę zawsze jesteśmy na tym świecie sami. Nawet w otoczeniu rodziny, czy dzieci. Takie jest życie. Jedynymi ludżmi którym można powierzyć nasze bolączki bywaja rodzice, ale i bywają sprawy, którymi nie chcemy obarczać rodziców, więc znowu jesteśmy sam na sam z bólem istnienia.
    Porcelanka jest słodka i osobiście nie widziałam takiej nigdzie :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że Cię nie wystraszyłam :-) Ludzie w dzisiejszej dekadzie, nastawionej na sukces i szybką komunikację, nie chcą, a może już nie potrafią, zastanowić się nad kimś/czymś problematycznym.
    Tak, tylko rodzicie są niezawodni, choć znam kilka smutnych wyjątków od tej reguły.
    Ale istnieje jeszcze gatunek niemal wymarły, gatunek uwieczniony w literaturze dzienników i pamiętników, oraz archiwalnych listach, zwany "przyjacielem od serca". Ze świadomością przyjaźni, nigdy nie jesteśmy samotni. Przeżyłam to piękne doświadczenie w obie strony - byłam przyjaciółką i miałam czworo niespokrewnionych przyjaciół. Niestety - i to już przeszłość.
    Słuchaj, jeśli jeszcze złapię w tej cenie te lalunie, to i Tobie mogę nabyć i przekazać przy jakimś spotkaniu, przy okazji :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Skąd ja znam to uczucie- czasem jak się zbierze wszystko naraz, ach szkoda gadać....oprócz lalek pomaga mi ulubiona muza, włączona tak na maxa...
    Widziałam ostatnio takie maluchy u nas na targu - lalkowe drobiazgi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, tylko nie zawsze można włączyć tę muzę na full ;-)

      Ja widziałam podobne u siebie w sklepiku, w mieście, ale za 3 zł i to z krzywo namalowanymi oczami!

      Usuń
  8. Autorko życzę dużo uśmiechu i pogodnych dni, a lalunia piękna wygląda jak prawdziwa Ania :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Głowa do góry! Nie wszystko jest złe :)
    Właśnie wystawiłam takie samo cudo ;-) no może nie tak ładnie przedstawione
    Serdecznie pozdrawiam z dużym uśmiechem :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Poruszyłaś bolesne sprawy. Oczywiście żadnej sensownej rady na taki problem nie da się dać, szczególnie w formie notatki pod blogowym wpisem, więc dołączę się do życzeń poprzedników: oby było jak najlepiej!
    A co do porcelanki - to u mnie mieszka cały rój podobnych maluchów, tyle że uskrzydlonych i "powieszonych", bo te kruszyny świetnie się sprawdzają w charakterze ozdób choinkowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby...

      Ciekawy pomysł z tak ozdobioną choinką.

      Usuń
  11. Pamiętam czasy, kiedy wracałam do pustego mieszkania, w którym czekały na mnie tylko koty. Samotność uwierała mnie przy każdym ruchu, jakbym miała kij wbity wewnątrz ciała.
    Dziś siadam do stołu z mężem i trójką dzieci... i bywają chwile, że mam ochotę ich zamordować i z sentymentem wspominam tamte czasy: ciszę, swobodę, niezależność i mnóstwo wolnego czasu.
    Człowiek jest istotą obrzydliwą. Przeważnie tęskni za tym, czego w danej chwili mieć nie może. Docenia szczęśliwe chwile, dopiero kiedy przeminą.
    A mija wszystko. Dobre, złe i nijakie.
    Teraźniejszość to chwila, w której siedzisz na dworcu.
    Dworzec może być odludny w zimną, wietrzną noc - naprawdę się boisz, a pociąg się spóźnia. Możesz też czekać na swój pociąg na uroczej stacyjce, w ciepły, słoneczny dzień, popijając zaskakująco pyszną kawę. Ale w każdym przypadku pociąg przyjedzie. Coś się zmieni. Może zawiezie Cię na do pięknego, zabytkowego miasta, może wywiezie na jeszcze większe odludzie.
    Nie wiesz, co przyniesie następny dzień, tydzień, miesiąc, rok... i to jest w życiu wspaniałe. Jedyne, co jest pewne - to zmiana.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo poruszająco napisałaś. Dziękuję :-)
    Ja nawet nie wiem, czy uwiera mnie samotność, czy po prostu nazbyt duży ciężar tego, co się nazbierało przez ostatnie lata i frustracja, że każda konstrukcja, którą budowałam z poświęceniem, też osypała się w pył, a energii do budowania nowych mniej i mniej.... Nigdy nie planowałam założenia rodziny, z bardzo osobistych względów, więc ktoś powie, że nie mam prawa narzekać na ciszę w domu. Wybrałam wolność, a jestem w innej niewoli - czasów, ekonomii, zawirowań społecznych, tych elementów, które negatywnie determinują ciąg dalszy i są niezależne od chęci jednostki.
    Tak, pewnie idealizuję niektóre rzeczy, ale cieszę się, że osobiście umiałam celebrować każdą chwilę aż do przesady ;-) Już jako jedenastoletnia smarkula byłam świadoma ciągłych zmian, co odkryłam czytając z nudów własne dzienniki po latach...Moim problemem jest raczej zużycie sił rezerwowych, ale cóż. Wszytko się kiedyś zużywa ;-) A rzadko można liczyć na zasilającą kapkę z "królewskiego stołu".

    OdpowiedzUsuń
  13. myślisz, że jesteś sama? i masz rację - przed każdym można uciec,
    ale nie przed sobą samym! dbaj więc o osobę, na której dobru powinno Ci najbardziej i najszczerzej zależeć - dbaj o siebie - o swoje zdrowie (sen!),
    ale i myśli, swe pasje (z nimi trochę łatwiej znieść i bóle i złość i lęki)
    jesteś sama - ale nie musi to oznaczać - nierozumiana czy bez oparcia, sama - ale niekoniecznie samotna, bo masz nas - tak po prostu...
    pozdrawiam nielalkowo ale z głębi serca <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję. Nawet nie wiesz, jak rzadko słyszę dziś taki sposób interpretacji... Gnają chmury po niebie, gnają ludzie i ich myśli...

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam post, komentarze ... zamyśliłam się ...przypomniał mi się Exupery ... "człowiek zawsze jest samotną wyspą" ... prawdziwe ... ale czy zawsze?? czasem do naszych brzegów dobijają rozbitkowie, ok potem odpływają a i czasem ktoś zdecyduje się na niej zamieszkać, bezpieczniejsze są oczywiście zwierzęta, ale to normalne, ta więź nie jest obarczona ryzykiem. Wyspa narażona jest na humory oceanu, ten targa nią i miota ale potem daje błogi spokój i odpoczynek ... czytając komentarze pod Twoim wpisem wiem, że odwiedzających Twoją wyspę dobrych dusz jest więcej niż myślisz ... komentarz trochę spóźniony, nie wiem czy wyszedł logiczny, ani nawet czy udało mi się napisać to co chciałam ...ale mam nadzieję, że teraz Twoją wyspą nie targają obecnie żadne wiatry, i panuje na niej błogi spokój, że odpoczywasz by nabrać sił ... Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapomniałam o lalce ... oczywiście udało mi się upolować taką samą :) będąc na weekendowym wypadzie nad jeziorem buszowałam po okolicznych sklepikach :) wybierałam 10 minut najładniejszy egzemplarz spośród dostępnych 10!! Udało się chodź i tak widzę małe defekty, ale lala jest przesłodka i pasuje idealnie jako lala, maskotka na fotel dla dużych rozmiarowo panien :)

      Usuń
    2. Bardzo logiczny :-)
      Wiesz, jest dużo trudniej niż w chwili, kiedy pisałam te słowa, ale - jak na początku wpisu: zaciskam zęby i czołgam się dalej. Nie można codziennie narzekać.
      Jak już całkiem sił zabraknie, nawet na to kwękanie i czołganie, wtedy zniknę. Na miesiąc, pół roku, dłużej, nie wiem...

      Usuń
    3. NIE ZNIKAJ, KIDA, NIE ZNIKAJ <3 <3 <3

      Usuń
  16. No, proszę, całkiem sporo osób ma takie kruszyny. A u mnie mała Ania jest bytem integralnym, obdarzonym osobowością i jak widać: imieniem. Tak się drobiazgowi trafiło :-)

    OdpowiedzUsuń