Wczoraj pisałam w luźnym duchu, dziś dla równowagi, nie będę unikała refleksji, tym bardziej, że dość przypadkowo, natrafiłam na starą, pomazaną teczkę, pełną rodzinnych skarbów. Jak wynikało z pokreślonych tytułów, sfatygowany kawałek beżowej tektury wielokrotnie zmieniał swoje przeznaczenie. I tak dokopałam się do dokumentów różnej maści, o istnieniu których na szczęście wcześniej nie wiedziałam, wycinków prasowych na temat znamienitego stryja, który niefortunnie zmarł, będąc rok młodszym, niż ja w tej chwili (aż mną wstrząsnęło, ile można było kiedyś osiągnąć w młodym wieku, nie mając koneksji, a jedynie wykazując się własnym talentem i pracowitością), odkryłam też wiersze Babci pisane najpierw dla malutkiej Mamy, a później mnie kilkuletniej. I tak mnie to wszystko wzruszyło, zirytowało, rozczłonkowało, że mimowolnie sięgnęłam po zdjęcia sprzed przeszło roku. Bardzo adekwatne na dzisiejszy Dzień Zaduszny.
Prezentacja - jak znalazł!
Little Apple Dolls, to jedne z dziwniejszych lalek, z jakimi się zetknęłam i nadal zachowuję do nich spory dystans. Te mroczne stworzenia o japońskim rodowodzie, symbolizują zabłąkane dusze dzieci, zawieszone pomiędzy światami żywych i umarłych. Zaprojektowane zostały przez Ufuoma Urie.
Jak widać, ich cechą charakterystyczną jest nie w pełni uformowana twarz, pozbawiona indywidualnych rysów.
Ten śmiały projekt autorski, występuje w kilku wariantach. Duże lalki mają prawdziwe włosy i nakładaną maskę.
Pierwsza seria została wydana w 2004 r. Podobnie, jak kolejne, była limitowana i ekskluzywnie pakowana w pudełko przypominające ni to skrzynkę, ni trumnę, z przezroczystą górą. Każda lalka, posiadała dołączoną "biografię".
Małe lalki pakowano w czarne, szufladkowe pudełka, z małym, wyciętym jabłuszkiem u góry.
Pierwsze Little Apple Dolls, produkował i dystrybuował Underground Toys. Później produkcję przejął sam artysta.
Moja lalka pochodzi z 2006r. Mierzy tylko 11 cm, a więc jest dokładnie taka, jak słodkie mattelowskie Kelly/Shelly ;-) Ma gumowe włosy, ruchome rączki, nóżki i głowę. Posiada zdejmowane buciki, kimono i pasiaste rajstopy.
Wydaje się mniej groźna, od swoich większych koleżanek, a stojąc teraz obok mnie na stole, sprawia wrażenie niewinnej, zagubionej kruszynki.... Kupiłam ją trochę przypadkiem, na zasadzie różnorodności w kolekcji. Znęciła mnie też okazyjna cena. Nie tropię więc dalszych losów tej ponurej serii i nie wiem, czy po dziś dzień ma swoją kontynuację. Z pewnością wpisuje się w obecny nurt lalek z zaświatów...
W kulturze japońskiej, duchy dzieci Zashiki - warashi, są uważane za bardziej złośliwe, niż niebezpieczne.
Wierzę, że moje stworzonko ma dobry charakter ;-) No, bo głupio by było, bać się własnej lalki! ;-)
Długie włosy Japończycy kojarzyli zawsze z darem kobiecej płodności, oraz darem komunikacji ze zmarłymi i bóstwami. Za życia, kobiety nosiły je upięte, ale zmarłym rozpuszczano misterną fryzurę. O, właśnie tak...
Myślę, że gdybym jako mała dziewczynka ujrzała takie coś, uciekłabym na ów widok z krzykiem, a geneza, że to dusza dziecka, pozostałaby poza zasięgiem moich możliwości pojmowania. Pierwsze doświadczenie śmierci w mym życiu, łączyło się z kotką i było równie rozmyte jak twarz tej lalki. Kotka została poddana eutanazji, w klinice na Grochowskiej, gdzie wcześniej spędziła kilka dni z ostrą niewydolnością nerek. Mama bajerowała mnie dość długo, że kotka jest tam nadal. Aż w końcu pojechałyśmy po nową kotkę, która była moim pierwszym zwierzątkiem i o eutanazji której zadecydowałam już ja sama, jedenaście lat później, gdy okazało się, że cierpi, o ironio, na zaawansowanego raka płuc!
Ot, takie dziś się snują za mną, zaduszne wspominki...
Wysokość: 11 cm.
Tworzywo: plastik, guma, tkanina.
Sygnatura na tułowiu: URIE YURIE, Made in China.
Cechy szczególe: autorska lalka duch.
Data produkcji: 2006.
Kraj produkcji: Chiny
Height: 11 cm.
Material: plastic, rubber, cloth.
Signature on the body: Yurie Urie, Made in China.
Features detail: the author's spirit doll.
Date of manufacture: 2006.
Country of production: China
To co one zrobiły, albo nie zrobiły, że są zawieszone między światami?
OdpowiedzUsuńLicho wie ;-)
UsuńA wiesz, że ja też kiedyś miałam maleńką "Jabłuszko" i pozbyłam się jej z lekkością w sercu, bo ta maleńka laleczka wzbudzała we mnie niepokój. Nie wiem, jak jej jest u nowej właścicielki, ale cieszę się, ze już jej nie ma u mnie ;)
OdpowiedzUsuńGrunt, że wszyscy są zadowoleni :-)
Usuńja musiałam pozbyć się rękoma ślubnego lalki -
Usuńodtąd nie zbieram niemowlaków - wystarczy mi
to, co przeżyłam, choć były i miłe chwile...
He, he ;-) Niemowlątka i mnie przerażają - pewnie dlatego, bo nie miałam własnego ;-))
UsuńMama pozbyła się kiedyś moimi rękoma, znienawidzonej lalki od dziadka: "Masz, wynieś do śmietnika tego potwora". Po dziś dzień żałuję, gdy obojga już nie ma wśród żywych.
Przedziwne te jabłkowe laleczki! Spoooooky!!! ;)
OdpowiedzUsuńCzasem lubię dziwadła w kolekcji... Mam nadzieję, że sympatia jest odwzajemniona ;-)
UsuńZdjęcia piękne, w szczególności to pierwsze i chyba 2 jeszcze wplecione między inne zdjęcia. Chodzi mi o te mega artystyczne ze światełkami. Jestem nimi zachwycona. Grzybki też niczego sobie :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. Żadna moja zasługa. Tyle, że aparat trzymałam w łapie ;-) Świeczniki kupiłam 6 lat temu w promocji, a więc hurtowo ;-) A grzybki samoistnie wyrosły w lesie za osiedlem... (w ubiegłym roku, bo w tym natura nie dała).
UsuńJest jakoś tak, że zmarłe dzieci wzbudzają w nas większy niepokój niż zmarli dorośli, może dlatego, że sam fakt śmierci dziecka jest nie do przyjęcia, kojarzy się z bólem ponad miarę. Jakie zło może wyrządzić duch małej, niewinnej dziewczynki? Może wraca na ziemię po ulubioną zabawkę?
OdpowiedzUsuńO! To, to! Bardzo mi się podoba Twoja interpretacja powrotu małej :-)
UsuńOjej naprawdę ciekawa, ale ja to chyba bym się jej jednak bała..na pewno w nocy nie otworzyłabym oczu. Za bardzo kojarzy mi się z tymi wszystkimi japońskimi horrorami :D Śliczne zdjęcia, pozdrawiam ! :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo :-)
OdpowiedzUsuń