poniedziałek, 22 lutego 2016
Liebster Award raz jeszcze. My Scene - lalki jak z komiksu. Część 2. Lindsay Lohan/Liebster Award once again. My Scene - dolls as a comic book. Part 2. Lindsay Lohan.
Tym razem dziękuję Gabrieli za nominację i ułożenie zestawu ciekawych pytań.
magiczne11cm.blogspot.com
Jak zwykle odpowiadam na raty i tym razem sama nie nominuję już nikogo, bo większość z Was była nominowana więcej niż raz. Wszyscy prowadzicie ciekawe blogi i tworzycie nietuzinkową, lalkową pop kulturę ;-)
1. Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, dlaczego właśnie lalki zbierasz?
Szczerze mówiąc - nigdy. Za to wielokrotnie usiłowało robić to za mnie moje otoczenie ;-) Ale nie przekonywały mnie tłumaczenia w stylu: "bo miałam duże ubytki w rodzinie", a z czasem interpretacje: "bo nie posiadam dzieci". Nie łączę jednego z drugim. Po prostu, tak wyszło. W liceum i na studiach lalki często były dla mnie odpowiednikiem bohaterów moich młodzieńczych utworów literackich, ulubionych książek, czy filmów. W tym czasie często zmieniałam szkoły, a więc i środowiska. Jedne były serdeczne, inne wcale. Podróżowałam, miotałam się, ciągle zaczynałam coś od nowa. Zmieniłam też studia, zawiesiłam na rok docelowe, w tym czasie szkoliłam się we własnym zakresie, byłam aktywistką różnych społeczności - krótko mówiąc: wciąż nowi ludzie wokół! A lalki, na dobrą sprawę towarzyszyły mi mentalnie w tych przemianach - były przewidywalne, stałe w otaczającej mnie przestrzeni i niejednokrotnie bardziej ludzkie od wielu ludzi, których spotykałam. Czy była to jakaś zastępcza, łatwiejsza forma społeczeństwa? Może tak, może nie? ;-)
2. Ile lat zbierasz lalki?
O, rany. Jak powiem prawdę, wyjdzie na to, że jestem straszny lamus ;-) Cóż - przeszło ćwierć wieku ;-D.
3. Co w lalkowaniu lubisz najbardziej?
W dzisiejszych czasach? Dostępność asortymentu ;-)
A ogólnie? To, że się nie starzeją, nie zmieniają, nie umierają - no, chyba, że kot zeżre ;-)
I, że dają poczucie wielkiej kreatywności. Mogę być przy nich projektantką, fotografką mody, scenarzystką...
4. Czy miewałaś chwile zwątpienia typu: "Oddam/sprzedam całą moją kolekcję"?
Tak, oczywiście. Kładę to jednak na karb ogólnego wyczerpania i zgorzknienia. Na tej samej zasadzie myślę o zniszczeniu moich prac, oddaniu do archiwum BN moich dzienników, które prowadzę tyle samo lat, co zbieram lalki; zmianie numerów telefonów i adresu mailowego; z tego samego względu nie wzięłam pod swój dach kolejnej kotki na miejsce Padlinki... To jest tylko cholerne zmęczenie, nawet tym, co kocham i co daje mi przyjemność. Poznaję to po tym, że raz w życiu autentycznie obudziłam się z "zimnym sercem" i spojrzałam beznamiętnie na moją kolekcję stwierdzając, iż NIC do niej nie czuję - to przecież tylko plastik. Owo mrożące krew w żyłach prawdziwe "nic" doskwierało mi 2 tygodnie i wspominam je jako paskudny, jałowy okres, w którym nie dotknęłam żadnej lalki, nie miałam na nie kreatywnych pomysłów. Brrr. Doświadczyłam tego raz, w okresie dużego rozgoryczenia, więc myślę, że moje lalki są na razie bezpieczne ;-)
5. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Piętrowa katastrofa w moim życiu: utrata Mamy, domu, tzw.:"przyjaciół" i przeprowadzka do miejsca, w którym nie odnalazłam się mentalnie. Gdy po tych czarnych, 4 miesiącach, przez kolejne półtora roku uczyłam się powoli żyć z wdrukowaną w codzienność wielokrotną żałobą, szukałam nowych pasji i aktywności. Najpierw prowadziłam bloga: "Odkryte, Upolowane, Wyczarowane" (wtedy jeszcze pod innym tytułem) do spółki z koleżanką. Gdy nasze drogi się rozeszły, sama poprowadziłam tamtego bloga (koleżanka zabrała swoje teksty), i rozochocona założyłam drugiego. Zamierzałam prowadzić go tylko rok, ale bardzo intensywnie z minimum osobistych dygresji i maximum informacji etnograficznych. Barbie miały być marginesem. Wyszło inaczej ;-)
A poniżej dzisiejsza gwiazda wieczoru - dosłownie! To "My Scene Goes Holywood" Lindsay Lohan z 2005r.
Pod tym samym szyldem wyszły 4 efektowne, standardowe dla projektu MS lalki z rootowanymi rzęsami: Barbie, Chelsea, Madison i Nolee. Ich cechą wspólną były kolorowe płaszczyki obszyte sztucznym futerkiem i sporo "gwiazdorskich" dodatków w pudełku. Estetyką bardzo przypominały rok wcześniejsze "Masquerade Madness". Bohaterki obu serii, umieszczono w przeszło godzinnych filmach animowanych.
Oczywiście Lindsay Lohan jako lalka, pojawiła się tylko raz. Ta niesamowita postać, wzorowana na amerykańskiej aktorce i wokalistce (ur. 1986r.) jest ewenementem wśród mattelowskich celebrytów.
To jedyna w swoim rodzaju lalka mająca udawać konkretną, realną dziewczynę, ale bazą graficzną była twarz w estetyce komiksu. I tak wyszło coś, co nie jest ani My Scene, ani Barbie, ani celebrities...
A jednak, właśnie dlatego, że nie jest podobna do żadnej wcześniejszej lalki tej firmy (może lekko zahacza o Flavas?) jest ze wszech miar unikalna!!
Ta nieprzyzwoicie wiosenna sesja, powstała w pierwszych dniach lutego. Niestety, od tamtej pory zimy ani znaku, ani śladu, ostał się najwyżej popiół ;-)... Zaś to co trwa w przyrodzie od dwóch tygodni, nie wiem jak Wam, ale mnie przypomina do złudzenia... październik ;-)
Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plastik,guma.
Cechy szczególne: bardzo nietypowa lalka - celebrytka; jedyna taka.
Data produkcji: 2005.
Height: 29 cm.
Material: plastic, rubber.
Special features: very unusual doll - a celebrity; unique.
Date of manufacture: 2005.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lindsey w wydaniu lalkowym bardzo mi się podoba , chyba z tych samych powodów, które wymieniłaś :):)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Kasią i z Tobą! Inna niż wszystkie!
UsuńŚliczna! :)))
:-)
Usuńi ja jestem fanką Lindsey!
OdpowiedzUsuńzarówno sama aktorka jak i
lalka - są wielce urokliwe!
No, ja twarzyczkę kojarzę, ale nie widziałam żadnego filmu z jej udziałem...
UsuńNiby scenka a nie scenka :) za to fajna niesamowicie, też bym sobie taką przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, Scenka - nie Scenka. Niby realistyczna, ale komiksowa.
UsuńMignęła mi ostatnio na Allegro, lecz za wysoką cenę...
Dziękuję za ciekawe i wyczerpujące odpowiedzi :-) Lalka bardzo mi się podoba, ma śliczne, śmiejące się oczy. Październik, może początek kwietnia - trudno powiedzieć, dziś u nas wiał bardzo silny wiatr, powietrze było niesamowicie przejrzyste i po raz pierwszy obudziło mnie słońce zaglądające prosto w okno mojej sypialni. Witaj wiosno ;-)
OdpowiedzUsuńO! Wiatr też tutaj ciągle wieje pod tym lasem, ale słońce to mnie już dawno nie obudziło ;-( Choć owszem - w ciągu dnia się pojawia...
UsuńTak. Witaj wiosno, niestety.
Lalka bardzo ładna, choć szczerze mówiąc podobieństwo nie jest uderzające.
OdpowiedzUsuńBym powiedziała, że jest minimalne ;-)
UsuńŚliczna lala :)
OdpowiedzUsuńTak, mimo wszystko :-)
UsuńNigdy bym w niej LL nie rozpoznała!
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi przeczytałam z zainteresowaniem - muszę Ci się przyznać, że Twój blog należy do grona tych niewielu dzięki którym sama zaczęłam myśleć o blogowaniu. Dzięki Tobie też tak zachwyciłam się np. Glammkami, że mam dziś prawie wszystkie ;-) dziękuję i pozdrawiam!
Ani ja bym na to nie wpadła, że lalka reprezentuje L.L. ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mój blog okazał się inspirujący dla Ciebie! Takie słowa pokazują, że jednak robię coś pożytecznego.
Serdeczności :-)
Lalka jest śliczna, nie da się ukryć. I tak wyczerpująco o niej piszesz. Lubię te Twoje lalkowe opowieści naszpikowane zresztą dużą wiedzą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :-)
Swietna jest :)
OdpowiedzUsuń