poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Barbie Fairytopia. Kindlee. Wpis dla czytelników o mocnych nerwach/The story for readers with strong nerves.


Idę za ciosem i wyciągając rękę z objęć mojego nowego kota, rozłożonego na kolanach, przedstawiam lalkę Kindlee, z serii "Barbie Fairytopia".
Po 3. skrzydlatych i lśniących od brokatu pannach z projektu "Sparkle Fairy", (różowa, niebieska, fioletowa na moldzie GG. proj.: 1999r), debiutujących komercyjnie w  2003 r.  narodziła się w wybitnie kreatywnym roku 2004r., podobnie jak bohaterki poprzednich postów, postać zaiste zjawiskowa! Projektant dał jej obszerne, ruchome skrzydła i pomalowane, rzeźbione nogi. Te cechy mają również dwie koleżanki seryjne, naszej dzisiejszej bohaterki - Joybelle i Lenara. Każda z pań zasłużyła na odrębnego posta i kiedyś go się doczeka... Jednak gwiazdą dzisiejszego wpisu, będzie mulatka Kindlee, (na moldzie Asha, zaprojektowanym w 1990 r. do etnicznego cyklu lalek Mattela.)
Owa piękność w ciepłych tonach, gości w moim domu od 6. lat; została kupiona na polskim Allegro na fali namiętności do postaci nierealistycznych i bajkowych. Choć ma standardowy wzrost lalek typu "Barbie" (29 cm.), z jej pleców wyrastają efektowne skrzydła, które po naciśnięciu guzika z tyłu pleców, można wznosić i opuszczać. Silikonowy (gumowy?) biustonosz, zdejmujemy bezproblemowo, co stanowi proste i łatwe w obsłudze rozwiązanie - jakże inne względem prymitywnych, wmoldowanych strojów współczesnych jednofunkcyjnych lalek fantasy...  




Podobnie jak 2. pozostałe dziewczyny z tej serii, ma rootowane, gęste rzęsy. W przypadku tej konkretnej postaci, nietypową cechą są niebieskie oczy.



Zauważyłam na wielu blogach, że tę lalkę Zbieracze przesadzają na inne, klasyczne ciałka. Ja nie mam takiej potrzeby; szanuję jej macierzystą oryginalność. Do niej właśnie, był dodany 6.5 cm elfik z moldowanymi włosami, wypisz - wymaluj jak maleństwo przedstawione w poprzednim wpisie.
Zdjęcia robiłam jesienią, w ubiegłym roku, w lesie obok mnie. Choć zaliczyłam już wtedy ucieczkę przed dziwnym panem, nie było takiego alarmu kleszczowego. Chociaż na to nie musiałam uważać.


W tym roku, moje bardzo chwiejne poczucie bezpieczeństwa, zostało znowu zaburzone. Dlatego do połowy ubiegłego tygodnia wędrowałam własnymi utartymi szlakami - po pustych, malowniczych uliczkach, pośród willi i domków z wszelkich epok, przycupniętych magicznie pod lasem (w sumie dość norweskie to wszystko w odbiorze; dodatkowo przypomina mi trochę serial "Miasteczko Twin Peaks". ). Po przeczytaniu artykułu w lokalnej prasie, o wydarzeniach z 26 lipca mimo, że trudno mnie zniechęcić i przestraszyć, zrobiło mi się jednak baaardzo nieprzyjemnie. Tam, gdzie chodzę prawie codziennie, rozegrały się 3 dramaty. Obywatel Ukrainy, który w czerwcu przyjechał do Polski w celach zarobkowych, najpierw zaatakował 60- latkę. Uderzył kobietę w tył głowy ciężkim narzędziem i usiłował pozbawić czci. Jednak ta, broniła się tak dzielnie, że "tylko" ją okradł. Sfrustrowany, z większą agresją zaatakował za chwilę 23 - latkę. Oprócz uderzenia, zastosował  tym razem metodę metalowej linki. Nie uwierzyłabym, gdybym sama nie wyrwała się kiedyś 2. napastnikom, że to w ogóle jest możliwe, ale dziewczynie udało się szczęśliwie zbiec... Zawiadomiła policję, lecz w tym czasie bestia na mojej ulubionej uliczce, dopadł 3. kobietę (także lat 23). W tym przypadku był najbardziej brutalny. Gdy ciągnął ofiarę do lasu, spłoszył go przejeżdżający samochód, więc dziewczyna ocaliła życie. Po północy policja ujęła przestępcę na... mojej ulicy.
W ubiegłym miesiącu, napawałam się także na tym blogu, komfortem doświadczanego bezpieczeństwa. Chrzan z makiem! G... na kiju! Nigdzie nie jest dzisiaj bezpiecznie. Więc uważajcie na siebie, Kochani...

Zapraszam też TUTAJ:    simran4.blogspot.com    Naprawdę warto przeczytać!

      

24 komentarze:

  1. i właśnie dlatego jestem cała w strachu,
    gdy czytam, iż samiuteńka biegniesz w te
    knieje, na te miejskie stepy, Kiduś!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się to wszystko dziwnie ułożyło... Są jednak momenty, zwłaszcza po jakichś przykrych zaczepkach, ze strony łebków, czy panów wracających ze sklepu monopolowego, że mi się odechciewa wędrówek gdziekolwiek... Oczywiście, zamknąć się w domu to nie metoda, ale zdaję sobie sprawę, że gdyby odpukać coś mnie znowu spotkało, to tutejsi najbliżsi znajomi, mieszkają w centrum miasta i prawie wszyscy pracują na etatach. Zatem liczenie, że ktoś mi przybiegnie z pomocą, jak złamię nogę, czy dostanę od kogoś w łeb, mija się z rzeczywistością.
      A świat bardzo się zbrutalizował...

      Usuń
  2. pannica zaś prawdziwie bajkowo nas czaruje ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdzie nie jesteśmy 100%-owo bezpieczne(i), nawet w domu, dlatego trzeba być ostrożnym, ale też nie popadać w panikę. Gdybyś myślała co może Ci się przydarzyć w każdym momencie życia, zwariowałabyś. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa, wiadomo. Nawet w domu można potknąć się o kocią piłkę i rozbić głowę o kant szafki ;-S. Lecz jw.: świat bardzo się zbrutalizował! I co nie ulega wątpliwości - są miejsca bardziej bezpieczne i mniej. Doświadczenie pokazało mi, że najbezpieczniej jest tam, gdzie całkowicie bezludnie, oraz tam, gdzie są tłumy (dotyczy Polski). Najgorzej jest w miejscach słabo zaludnionych. Łatwo wtedy wypatrzyć ofiarę, a ta ma małe szanse na wezwanie pomocy. Agresorowi też jest poręcznie w takim układzie, bo działa bez świadków.
    No, jasne, że staram się raczej myśleć optymistycznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiduś, kup sobie chociaż gaz pieprzowy i noś nie w torebce, ale przy pasku od spodni, albo na smyczy na szyi. Lepszy byłby paralizator, ale nie wiem czy w Polsce to legalne. A najlepiej to idź na kurs jakiejś samoobrony, bo wiem, że odwodzenie Cię od samotnych spacerów w "romantyczne " okolice nie ma sensu. Zwłaszcza, gdy należny obfocić tak piękne wróżki.Pozdrowionka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja bym chętnie zrezygnowała z podobnych spacerów, ale nie istnieje dla nich w mojej dziurze żadna alternatywa... O kursie myślałam, ale teraz nie stać mnie na to. Gaz już mi radzono i odradzano. Ale chyba wreszcie się skuszę, bo paralizatory podobno istotnie są u nas nielegalne.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    2. tak paralizatory i sterylizacja -
      zakaz w Polsce - wiem, bo byłam
      zainteresowana i tym i tym :/

      Usuń
  6. Łomatko !!!!! Zamknę Cię normalnie w domu pod kluczem :/ horror pełna gębą :/ po kiego grzyba pcha sie ta swołocz do nas ? Nie ogarniał tego po prostu :/ brak słów :/
    Wróżka cud , miód i orzeszki :) przepiękna i do tego bardzo fotogeniczna :) Te żółte i złote listki to chyba jej środowisko naturalne :) bo ona to pewnie jesienna liściaste istota :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech. Momentami sama się zamykam, ale ile można siedzieć przed komputerem, gdy hobby mieszają się z pracą w nienormowanych godzinach? Z ludźmi z osiedla nic mnie nie łączy - nie mój klimat, nie mój styl. Czasem wymienię uwagi o pogodzie z którąś z miłych starszych pań, gdy akurat siedzi na ławeczce. Nie dziw się więc, że wybieram ryzykowne spacery, choć zawsze czuję się wtedy jak pod ostrzałem ;-)
      Jestem jedyną kobietą włóczącą się samotnie bez psa. Raz tylko spotkałam staruszkę, która pewnie uznała, że ma niewiele do stracenia ;-S

      Usuń
  7. Pomysł "wyposażenia" Ashy w długie włosy, rzęsy, błękitne oczy, żelowy staniczek i skrzydła uważam za niezwykle trafiony! A może to kwestia klimatu Twoich cudnych, jesiennych zdjęć w romantycznych miejscach... :-)
    Uważaj jednak na siebie (zresztą jak my wszyscy), świat staje się obcy i, jak wspomniałaś, brutalny... A szkoda.
    Pozdrawiam Cię serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że ona jest niesamowita?!
      Świat staje się miejscem nie do życia dla nas ludzi...
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  8. Cos strasznego :( Dzieki Bogu udalo sie go ujac zanim komus naprawde krzywde zrobil !!!!

    Uwazaj prosze na siebie i najlepiej na takie spacery zabieraj inna milosniczke lalek :)

    Twoja wrozka z fairytopi jest swietna :) Ja poluje jeszcze na fioletowa fairy z serii "sparkle Fairy" sa sliczne i bardzo chcialabym miec wszystie 3 :)

    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnią panią najbardziej pokiereszował... Dobrze, że policja szybko się uwinęła. Brrr.

    Ach, gdybym ja miała jakąś miłośniczkę lalek na miejscu, myślisz, że bym samotnie szukała wrażeń? Kaplica pod tym względem.
    Ale cóż zrobić - żyjemy, dopóki nam się to udaje, dopóki nie dopadnie nas psychol, terrorysta, czy zwykła, nieuleczalna choroba...

    Ze Sparkle Fairy, mam tylko fioletową - na domiar złego bez skrzydłek i oryginalnego ubranka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak nigdy nie wiadomo co se czlowiekowi przydazy :/

      O widzisz a ja mam znow niebieska i rozowa w idealnym stanie choc z drugiej reki :) Fioletowa widzialam kiedys ale czekam az trafi sie lepsza okazja :)

      Usuń
    2. Heh... Ja na tej zasadzie pozbyłam się fioletowej bez skrzydełek i ciuszka z postanowieniem, że odkupię sobie w lepszym stanie. Po 3. latach odkupiłam w stanie dokładnie takim samym co odsprzedana, bo nie trafiło się nic lepszego ;-)

      Usuń
  10. Kurs samoobrony odradzam , daje bardzo złudne poczucie bezpieczeństwa , musiałabyś ćwiczyć kilka lat , żeby to miało sens .Przy Twoich delikatnych parametrach stawiałabym na lekkoatletykę - uciekać !!! Zamiast gazu pieprzowego polecam raczej żel - gaz działa i na "gazującego" i gazowanego .Mądrzę się tak ale ... mam w domu facetów z czarnymi pasami :).Zdecydowanie rozsądniej jest unikać samotnych spacerów , takie są realia .
    Skrzydełka skrzydełkami ale rzęsy Asha ma obłędne !!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co to za ŻEL???
      zaintrygowałaś mnie!

      Usuń
    2. To taki " gaz pieprzowy" w żelu , paskudne sprawa dla żelowanego :)

      Usuń
  11. Tak, wiem... Po blisko roku treningów taekwondo, uzmysłowiłam sobie tylko zagrożenia zewnętrznego świata, ale nie poczułam się bardziej sprawna w obronie, choć bez wątpienia miałam ładniejsze ciało, więcej energii, złamany palec i wciąż podbijane ślepia... ;-) Więcej praktycznych wskazówek, czerpałam z "bijatyk" z kumplem, trenującym judo. Gdybym nie musiała opuścić kraju i wyłuskać się z dotychczasowego życia, dalej brykałbym na treningi i wreszcie czegoś bym się nauczyła.
    Kurs samoobrony to kompilacja praktycznych chwytów, dlatego myślałam obecnie by na coś takiego chodzić do skutku. No, ale nie wyszło...

    Jasne, że śmigam jak zając, gdy coś mnie zaniepokoi ;-D. fakt, ta dziedzina udaje mi się najlepiej.
    Unikanie samotnych spacerów równałoby się w moim przypadku unikaniu spacerów, w ogóle. No, chyba, że do altany śmietnikowej. ;-)

    Asha wybitnie zyskała z rzęsami. Pojąć nie mogę, że nie wyprodukowali więcej lalek w tym stylu. ;-S

    OdpowiedzUsuń
  12. No proszę, moi chłopcy mają stopnie mistrzowskie właśnie w taekwon-do :):)

    OdpowiedzUsuń