W miniony upalny piątek, skrzyknęłyśmy się na lalkowy meet. Były piękności vintage i te absolutnie świeże, prawie ciepłe, dopiero zdjęte ze sklepowej półki. Przyznam, że jestem ostatnio trochę poza czasem na skutek swoich osobistych spraw, dlatego niektóre panienki ujrzałam po raz pierwszy... Były duże i małe; kolekcjonerskie i ooak -i; bohaterowie filmów oraz te maksymalnie wyrafinowane, ledwie kojarzące się z lalkami.
Niestety, na mojej karcie zachowało się niewiele pustych klatek, ponieważ rozochocona szybkim załatwieniem spraw, znalazłam się w miejscu prawie docelowym dwie godziny wcześniej. I korzystając z pięknej aury, nie tyle duch, co nogi poniosły mnie w przeciwnym kierunku. Stara część stolicy wchłonęła, jak bezpieczny kokon. Bo to, co ujrzałam, wywołało wspomnienia dzieciństwa, ba całego niemal życia, które zmieniłam stosunkowo niedawno. Zdobione bramy, podwórka niczym studnie, charakterystyczny zapach cegieł latem, echo gołębich pohukiwań...
Oto, co mnie ukształtowało - ten czas miniony zamknięty w architekturze, urok rzeźbionych balustrad i postrzępionych murów. Nic w tym dziwnego, że jak to zobaczyłam, musiałam uwiecznić...
(wszystkie epoki stolicy)
(Sfinks Patriota??)
W spotkaniu w "Secesji" wzięły udział: Zurineczka, Inka, Nina i ... Kida, czyli ja ;-). Dziękuję Wam Dziewczyny za ten dzień!
A więcej sentymentów na tym blogu: simran2pl.blogspot.com
Tutaj zaś, zapraszam gorąco do przeczytania naprawdę ważnego tekstu. Jeśli możecie, polećcie znajomym.... simran4.blogspot.com
polecam się na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńSfinks - strrrasznie ciekawy!
Szkoda tylko, że biedaka osiatkowali... ;-(
UsuńNie wiem, czego bardziej zazdroszczę lalkowego spotkania, czy wędrówki po starej Warszawie.
OdpowiedzUsuńTo był dla mnie wyjątkowo udany dzień. Cieszę się z obu przyjemności!!! A stara Warszawa zawsze działa na mnie kojąco, choć ktoś mógłby powiedzieć, że widok przemijania przygnębia...
UsuńProszę bardzo :))))))))))) i polecamy się na przyszłość :))))
OdpowiedzUsuńA żeby podziwiać te ruiny które mnie otaczają to obawiam się potrzebuję Twoich zdjęć ;))))))
Sfinks na żywo .....wymiata :)
Moich zdjęć potrzebujesz dlatego, że brak Ci czasu na własne podziwianie, czy wolisz mniej zrujnowaną architekturę? ;-)
UsuńSfinks, ech... Ja muszę na razie zadowolić się BelzeBubem ;-D Zawsze mogę go ogolić ;-)
Zawołały Cię mury - tak to się nazywa :):).
OdpowiedzUsuńCieszę się , że miałyście okazję pobawić się lalkami :):) Jak widzę i wiem z rozmów z Tobą , obydwie mamy pociąg do tzw. architektury cmentarnej , czyli odrapanych, starych domów :)
Raczej się starzeję i wspomnienia mnie zawołały...
OdpowiedzUsuńOj tam, od razu cmentarna. Second hand co najwyżej ;-)
O ile rozumiem, że budynki niszczeją, mają nawet ogromny urok, o tyle nie mieści mi się w głowie, jak można je "okraszać" pseudosztuką i napisami graffiti. To jest nagminne i głupie!
OdpowiedzUsuńSpotkanie na pewno było udane i sympatycznie i miło spędziłyście czas :-)
Wspaniałe zdjęcia!
Muszę dodać, że Tarzan na słoniu nie ma sobie równych!
UsuńWłaśnie, żeby to jeszcze było prawdziwe grafitti, wykonane z talentem i wprawą. Ale to są prymitywne bazgroły na poziomie 3 -latka!
UsuńCzas jak zwykle spędziłyśmy uroczo. A do tego było jeszcze tak cieplutko...
A niemal golusieńki Tarzan na afrykańskim zwierzu, wpasował się w ten klimat ;-)
OdpowiedzUsuń