środa, 7 maja 2014

Lalki Anioły. Czarna Angel of Joy/Dolls Angels. Black Angel of Joy



Wybaczcie, ale nie jestem ekspertką od lalek - aniołów, choć i taki nurt istniał w historii Mattela. Mimo, że lubię wszelkie byty nieziemskie, a tego sporo się uzbierało w dorobku najsławniejszej lalkarskiej firmy świata (syreny, elfy, wróżki, czy choćby ostatnie Monster High), anioły Mattela są mi równie odległe, co ich reklamowane miejsce pobytu od mojego ni to miejskiego, ni to wiejskiego osiedla. Są mi tak dalekie mentalnie jak Silkstone, choć podobnie jak u nich, podziwiam blichtr i wykonanie.
Jeśli już, jakieś mnie zachwyciły, to tylko wersje African American, bo przypominam - Mattel zawsze dba o równouprawnienie rasowe (powiedzmy ;-) uparcie od lat nie produkuje Azjatek ;-)...
Pierwszy anioł, jakiego w ogóle kojarzę, nie mający jeszcze nic wspólnego z luksusem tych kolekcjonerskich, to banalny Angel Princess Barbie z 1996 r.. Zresztą w ogóle był to czas upadku Mattela - piramida kiczu i bylejakości. Koniec dekady zaczął przynosić przełom tak w produkcji Barbie, jak i wysyp arcydzieł kolekcjonerskich, w tym także aniołów. Miały rozbuchane, renesansowe suknie i precyzyjne dodatki. Dziełem sztuki, były też same pudełka.





Oczywiście, jak ze wszystkim: zdarzały się pozycje epokowe i te mniej udane, co dotyczyło zwłaszcza lalek adresowanych do skromniejszej kieszeni. Przykładem jest, ot chociażby ten twór: Angelic Inspirations z 1999.




Złota kiecka rodem z odpustu, przywodzi na myśl raczej nie anielską profesję! A do tego ta hybryda foki z ptakiem. Oczywiście, wtajemniczony powie, że to ważny symbol religijny - Duch Święty - gdyby nie fakt, że już wcześniej w 1996r, z identycznej matrycy odlano hybrydę niebieską i dodano do Songbird Barbie (Teresa miała tego mutanta w kolorze wrzosowym).
Sam anioł, cóż... o ileż bardziej anielsko i godnie wygląda w normalnym ciuchu:



Od razu widać, że to piękna lalka o grafitowych oczach (nie wiem, czy jeszcze któraś takie miała) i opalizujących, wiśniowych ustach.
Kto sobie otworzy internet i wystuka z ciekawości kolekcjonerskie anioły Mattela, przekona się, że ich twarze, choć bazujące na utartych moldach (głównie prezentowany powyżej Mackie) są jedyne w swoim rodzaju, dzięki drobiazgowo oddanemu, delikatnemu malunkowi twarzy i włosom w naturalnych kolorach. Przełom wieków był dla tych lalek dosłownym rajem - praktycznie każda jest piękna! Z późniejszych zapamiętałam tylko cudną, charakterystyczną Golden Angel (2006) jednej z moich ulubionych projektantek - Katiany Jimenez. Jak już wspomniałam, anioły to nie mój klimat: zbyt niedostępne, ekskluzywne, posągowe. Nie śledzę więc celowo ich ruchów na rynku. Wiem tylko, że w 2011 r. pojawił się już w nowej estetyce Cuoture Angel. I jak sama nazwa wskazuje, to bardziej modelka, która przebrała się za anioła, niż byt nieziemski. Czy były po niej jeszcze jakieś anielice - nie mam pojęcia...

Jak wiemy - dla mnie czarne jest piękne! :-) Dlatego, 3 lata temu nabyłam Angel of Joy Barbie w wersji AA (z 1998r.). Przekornie w tej lalce urzekła mnie właśnie jej... jasność. Bo choć ma mój ukochany, bardzo etniczny mold Nichelle, jest w najlepszym razie Mulatką. Innych, tak jasnych Nichelle, osobiście nie kojarzę:




Moja Nichelle nazywa się Josene na cześć ciemnoskórej bohaterki, przejmującej mini powieści Erskine Caldwella - "Blisko domu". Czytałam ją, akurat, gdy Angel do mnie dotarła.
"Josene uśmiechała się jak zwykle, kiedy przychodziła do niego. Szczupła, średniego wzrostu, skórę miała koloru słabej kawy z mlekiem, lat niewiele ponad dwadzieścia. Włosy proste, wydawały się czarne w nocy, a brązowe w słońcu. Oczy brązowe, na policzkach trochę piegów". Moja piegów wprawdzie nie ma, ale aż się o nie prosi. Byłam pewna, że zaraz obedrę ją z tego balowego przebrania i ucywilizuję. Tak wyjątkowa lalka daje szczególne możliwości stylizacji. Miałam niecne plany sprzedania oryginalnych akcesoriów.




Ale mało, że nie pozbawiłam jej własnych ciuchów - pozostawiłam ją samą jak pomnik w pudełku.








Jego pistacjowy kolor, quazi średniowieczne złocenia i napis, wprawiający każdego kolekcjonera w drżenie - "pierwsza z serii" - zadziałały jak zasieki. Zamarłam i wcale tego nie żałuję.
Josene stoi w salonie na witrynie z ekskluzywnymi babkami i dyskretnie nad nimi czuwa.
;-)
      
Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plastik
Cechy szczególne: lalka - anioł. Pierwsza z serii.
Sygnatura: Mattel.
Data produkcji: 1998.
Kraj produkcji: 

Height: 29 cm. 
Material: plastic 
Special features: doll - an angel. The first of the series. 
Call: Mattel. 
Date of manufacture: 1998. 
Country of production:

12 komentarzy:

  1. Akurat biały ptaszek (gołąb?) mniej mnie razi niż jego błękitny lub (o zgrozo) fioletowy odpowiednik :)
    Mam mieszane uczucia co do aniołów od Mattel. Jedyny, którego mam wygląda jak tania dziwka, a jedyny którego pragnęłam, został mi sprzątnięty sprzed nosa...
    W twoim aniołku podoba mi się to, że jest figlarna a nie sztywno uduchowiona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, że ona jest figlarna i pełna życia! Pewnie w istocie nie ma anielskiego temperamentu ;-)

      Usuń
  2. Blondynka o grafitowych oczach zdecydowanie piękniej wygląda po przebraniu. Lubię odmiany, choć Anioły kojarzą mi się bardziej z błękitnymi oczami. Tak juz mam.
    Twoja Mulatka ma taki łagodny wzrok i bardzo fajnie prezentuje się w oryginalnym stroju. Gdybym taką miała, też bym jej nie wyjęła z pudełka...
    Cały post przeczytałam z wielką przyjemnością. Fajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-)
      Pomyślałam teraz, że do każdego anioła powinien być dołączony strój ziemski...

      Usuń
  3. Hello from Spain: fabulous dolls. Keep in touch.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anioły zawsze mnie fascynowały jako zjawisko bardzo niebezpieczne , a opakowane jak cukierek i... chyba miałam rację - A.I. 1999 upolowała nieszczęsną ptaszynę i trzyma ją z miną pełną tryumfu za ogonek - sorry ale tak właśnie to widzę :/ . Nichelle jest jak ... godspell :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, Nichelle się kojarzy śpiewaczo...

    A co do samych aniołów - coś w tym jest :-). Wolę byty bardziej przewidywalne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał! Jestem pod wrażeniem ;)
    Mam tyle różnych i różnistych lalek, laleczek i laluń ale żadnego Anioła :(
    chyba jakoś tak wyszło, no nie licząc takiego choinkowego :)))
    Twój ciemnoskóry jest cudny :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choinkowe też mam :-) W zeszłym roku pisałam o takiej papierowej anielicy z bogatą historią.

      Usuń
  7. piękność w odcieniu gorzkiego toffi ? karmelkowo zachwycająca! swojej bym nie uwięziła niczym roszpunki w pudło-wieży, tylko trzaskała fotek i ciuszków aż strach! a ten napis na pudełku w złotym owalu pt.collector editions z daleka zdaje się udawać aureolę... ciekawe, czy to zamierzony efekt... tak czy siak - zazdroszczę bez dwóch zdań...

    OdpowiedzUsuń
  8. Też myślałam, że lalka będzie miała bogate i aktywne życie :-) Ale może kiedyś trafi się okazyjnie jej bliźniaczka?...

    OdpowiedzUsuń