sobota, 28 lutego 2015

Chłopiec Tommy/ Tommy boy


Cudownie jest przyzwyczajać się do normalnie funkcjonującego komputera! Ze spokojem odrabiać blogowe zaległości, nie tyle w pisaniu, co w systematycznym czytaniu tych ulubionych i komentowaniu bez stresu, że ekran nagle zgaśnie ze 3 razy, nim wydukam kilka zdań. Miło jest czytać wiadomości, pisać maile i surfować po sieci. Powrót do cywilizacji (choćby tej elektronicznej) dla kogoś kto mieszka z dala od miasta i nie ma telewizora, to wielkie osiągnięcie ;-)
Ponieważ brzuch daje mi dziś ostro w kość, przedstawiam krótko, konkretnie i bezdygresyjnie laleczkę Mattela z 1997r. To 11 - centymetrowy Tommy na moldzie Kelly - pierwszy realistyczny chłopiec, który wpadł w moje ręce. "Wpadł" to bardzo upraszczające słowo: w istocie kupiłam go z dużym wysiłkiem za pieniądze z kieszonkowego, bowiem maluch został wydany w zestawie z Kenem, czyli brązowookim brunetem zaopatrzonym w prawdziwe włosy! Same innowacje. Raz, że od czasu ślubnego zestawu z Alanem i Midge (Wedding Party Midge 1990) w roli głównej, nie kojarzę faceta o ciemnych oczach wydanego na rynek Ameryka/Europa. A wspomniany powyżej figuruje jako Alan właśnie, a nie Ken. Dwa, że facet Barbie zyskuje nowy mold. Fatalny wprawdzie, pozbawiony mimiki, ze sztucznie naciągniętym uśmiechem, ale w tym konkretnym wypadku lalka jest starannie wykonana. No i nowa twarz wymaga uwzględnienia jej w kolekcji. Trzy, że Ken ma znowu po 16 latach (Totally Hair Ken z naturalną czupryną wyszedł w 1991r.), prawdziwe, a nie malowane owłosienie. Tak więc zestaw Dr. Ken & little patient Tommy, jest ze wszech miar epokowy.
Jakiś czas temu, czytając bloga Gabrieli, przypomniałam sobie, że niemal identyczny Tommy, jako samodzielna laleczka, w bliźniaczym ubranku, różniącym się tylko nadrukiem kotwicy na koszulce, ukazał się wcześniej, w tym samym roku. Nie pierwszy raz, Mattel wykorzystuje z minimalną modyfikacją istniejącą już produkcję.  
Poniżej bohater tego wpisu w baśniowej, narnijskiej sesji z 2008r. Podobnie jak w przypadku scenografii dla trzech małych Afroamerykanek (post sprzed kilku miesięcy), tak i tę wybudowałam na mojej nieodżałowanej działce w upalny dzień majowy, na miejscu przygotowanym pod sadzonki pomidorów.




I jak zawsze, gdy ujawniam takie stare zdjęcia, dochodzę do wniosku, że o ile dramatyczne zdarzenia dodatnio wpłynęły na moje pisanie, o tyle fotografie robione w tych lepszych czasach, same są dużo lepsze, bardziej dopracowane. Ale może po prostu miałam większe możliwości stricte techniczne - w końcu cała działka była jak wielkie studio...




Tak wyglądał krótki wpis z bolącym brzuchem w moim wykonaniu.
PS.Sweterek sklecony naprędce na potrzeby tematu sesji, nie należy oczywiście do oryginalnego zestawu;-)

Zainteresowanych zapraszam na drugiego bloga: simran2pl.blogspot.com


11 komentarzy:

  1. Śliczna sesja :-) Ale taką zimę lubię tylko na zdjęciach :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w realu!!! Odkąd mimo choroby i niskiej wagi, daję sobie radę z ujemnymi temperaturami, zima działa na mnie jak magiczne zaklęcie - inspiruje, uspokaja i nawet trochę cieszy ;-)

      Usuń
  2. ... tak... zima powinna być wyłącznie na zdjęciach albo w górach :)
    Takie młodociane laleczki płci męskiej to chyba zdecydowanie deficytowy towar , ten laleczek jest uroczy :)
    Bardzo miło , że Twój sprzęt wreszcie działa jak trzeba :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, nawet nie wiesz, jaka to ulga. Muszę przestroić cały światopogląd techniczny! ;-)
      A ten mały, to według mnie najpiękniejszy chłopiec Mattela.

      Usuń
  3. Uwielbiam tego lalka :) a kurteczka świetna, maluch faktycznie wygląda w niej jak żywcem wyjęty z narnijskich opowieści :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, głupio było wysyłać go na śnieg w t - shircie, nawet jeśli śnieg sztuczny, a na termometrze + 32 stopnie C. ;-)

      Usuń
  4. Masz niezwykły talent i cierpliwość, bo scenografia jest doskonała!
    Tommy odnalazł się w niej idealnie!
    Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hello from Spain: Tommy is lovely. He is very cute. Nice pics. We keep in touch

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś dorosnę do takich maluchów. A tymczasem pozachwycam się bajkową, białą scenerią. Zimy już nie ma i znowu za nią tęsknię, więc choć u Ciebie ją znajdę. Piękna biel i słońce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne i klimatyczne zdjęcia, choć za zimą mi wcale mi nie tęskno:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten mały "tomek" jest tak podobny do mojego synka, że za każdym razem ściska mnie w dołku, jak o nim czytam...
    Szczerze Ci życzę, by udało Ci się znaleźć spokój i siłę, by dalej robić takie dioramki.

    OdpowiedzUsuń