poniedziałek, 8 lutego 2016

My Scene - lalki jak z komiksu. Część I. Chelsea/My Scene - dolls as a comic book. Part I. Chelsea.


Na początku chciałam podziękować Wioli za nominację do nagrody Liebster Award! :-D. Do następnego wpisu pewnie zdołam już przygotować odpowiedzi ;-)

W samą porę, nieprzypadkowo po wpisie o Bratz, przystępuję do nowego cyklu tematycznego, a mianowicie do długiej opowieści o lalkach My Scene, których produkcja została zawieszona 5 lat temu. Wspominałam kiedyś o nich epizodycznie prezentując czarnoskórą Jai. I wielokrotnie zabierałam się w myślach do ogarnięcia tematu. Tym częściej, im silniejsza była moja tęsknota za tymi komiksowymi laleczkami, mającymi w sobie coś z mangi i coś z Disneya, a już najwięcej z nowatorskiego projektu konkurencyjnej firmy MGA.
Mattel produkował je w latach 2002 - 2011 i zarzucił na rzecz innej koncepcji, na tyle innej, że nigdy nie mogłam pojąć, czemu zrezygnował definitywnie z tak fajnej idei. Mówię oczywiście o Monster High  - kolorowych upiorkach, z których jedne nieco trącą Scenkami, inne zaś nie mają wspólnego rdzenia, a co gorsza w bardziej tradycyjnych kręgach nie są akceptowane. Lecz lata mijają, nowe inicjatywy ulegają opatrzeniu, za starymi zaczyna się tęsknić i jeśli jest się producentem… kalkulować – co przyniesie zysk, co okaże się sukcesem? Wieść gminna niesie, że Mattel wznowi w tym roku produkcję My Scene. Pożyjemy, zobaczymy.
Tymczasem przypomnijmy sobie, jak się to wszystko zaczęło…


Na początku był skandal. Jak zawsze, gdy w grę wchodzi człowiek i pieniądze. Otóż pewien projektant, niejaki Carter Bryant, oficjalny twórca lalek Bratz, współpracował pierwotnie z Mattelem. Ale zmienił szefa i w nowej firmie ogłosił swoją koncepcję wielokulturowych lalek, o komiksowych rysach twarzy i dysproporcjach ciałka (m.in.: większa głowa; w przypadku Bratz - znacznie większa).
Mimo tego Mattel zdecydował się wypuścić na rynek „swoje” lalki (2002), rok po Bratz MGA (2001). Same Bratz są oryginalniejsze ze względu na konstrukcję ciałka, choć budzi ona odwieczne kontrowersje, mają bardziej odważny wizerunek i dużo mocniej stawiają na różnorodność kulturową. Występują też w różnej odsłonie wiekowej.
Pod względem wyrazu, bliżej im do innego projektu Mattela – lalek Flavas (proj. 2003r.), o których pisałam kilkakrotnie.
My Scene natomiast, zachowują klasyczne szczupłe ciałka Barbie i choć ich buty są karykaturalnie duże, (pewnie, żeby ocalić proporcję względem większej głowy), nie tworzą całości ze stopą lalki, tak więc można je zamieniać na drobne buciki Barbie.  
Obie firmy sprzedawały swoje produkty z powodzeniem, ale w 2005 r. MGA pozwał Mattela do sądu jako nieuczciwego konkurenta. Widać projekt sprzedawałby się dużo lepiej, gdyby ten sukces miał tylko jednego ojca… Producent Barbie bronił się, że pomysł lalek opartych o estetykę filmów animowanych, narodził się w wyobraźni Bryanta, jeszcze w trakcie współpracy z Mattelem.
Początkowo seria składała się z trzech bohaterek opartych na jednym moldzie z zamkniętymi ustami. Były to dziewczyny w większości o imionach nieobcych produkcjom Mattela: Barbie (biała, błękitnooka blondynka); Madison/Westley (Mulatka z afro w kolorze toffi i niebieskimi oczami) oraz Chelsea (biała o wyrazistych brązowych oczach i kasztanowych włosach). Tą ostatnią zaraz przybliżę Wam szczegółowo. Dodam jeszcze, że ostatecznie, dziewczyn pod szyldem My Scene było w sumie10 – wliczając rotacje bohaterek i 2 wykorzystane w edycjach specjalnych: wspomnianą Jai i Lindsay Lohan.
W przypadku My Scene, Mattel posłużył się zabiegiem zastosowanym wcześniej w edycji  Generation Girl, czyli nadaniem lalkom życiorysów, zasadzonych na przynależności etnicznej i osobistych pasjach z naciskiem na ambicje rozwojowe.   
Chelsea według zaprojektowanego dla niej przez firmę życiorysu, (bo nie wiem, czy zrobił to sam Bryant, czy może ktoś inny) jest urodzoną artystką i pragnie w przyszłości tworzyć modę. Uwielbia sklepy z retro - odzieżą i kocha zwierzęta. Urodziła się 10 listopada, a więc jest zodiakalnym Skorpionem. Myślę, że byśmy się dogadały!
Jak każda My Scene, tak i Chelsea w pierwszych edycjach ma zdecydowanie duże, raczej jednolite w kolorze oczy. Dopiero późniejsze egzemplarze odkrywają inną estetykę: węższe, bardziej przestrzenne tęczówki i makijaż – subtelny, lub bardziej złożony w zależności od egzemplarza.        
W pierwszej serii oczarowała mnie tylko Madison, ale i tak, w tamtych czasach, był to zachwyt pełen dystansu. Za to już w serii „Chillin Out” (2003), wszystkie lalki podbiły moje serce z naciskiem na kasztanowowłosą Chelsea. Ale skąd u początkującej studentki takie fundusze? Lalki te były piekielnie drogie, więc z ogromnym żalem, tym razem musiałam obyć się tylko marzeniami…
Dopiero w ubiegłym roku, całkiem przypadkowo wpadła w moje ręce wymarzona Chelsea z serii zimowej za zaledwie …10 zł! Owszem, brak jej było getrów, oryginalnego szaliczka i własnej czapki, ale szybko zastąpiłam te braki innymi mattelowskimi dodatkami. Grunt, że była praktycznie w idealnym stanie i miała tą cudowną kurteczkę pod kolor cienia na powiece! J Co ciekawe, Scenki wyszły z mody definitywnie i ich ceny na Allegro, sięgają najwyżej 25 zł…A i tak, nie ma zbyt wielu kupujących. 



I gdy wreszcie spadł śnieg, pobiegłam rano do lasu wraz z miniaturą Padlinki, oraz moją zimową dziewczyną. Po latach, bawiłam się w białym puchu równie dobrze, jak wtedy, gdy fotografowałam klonika lalki Bratz (poprzedni wpis). Tylko czemu ta zima w Polsce jest taka krótka???





Partnerująca jej Chelsea, z rootowanymi rzęsami nabyta także z drugiej ręki w 2011 r. pochodzi z serii: „Night on the Town” – był to pierwszy z zestawów, w którym wyszła razem z Hudsonem. 


Kolejny to „Out & About” (2007), gdzie występuje w swej chyba najpiękniejszej wersji, a do tego na nowym moldzie z otwartymi ustami (epizodycznie), oraz w zestawie walentynkowym, przetłumaczonym u nas na „My Scene na randce”. W tym secie dziewczyna ma już małe oczy i mniej wyrazisty koloryt, a chłopak namalowane włosy. Za to oboje otrzymali artykułowane ciałka!
A to już wspomniane porównanie pierwszych lalek z tymi nieco nowszymi: My Bling Bling (2005), oraz Boutique Divas (2005).





Chelsea funkcjonuje od początku do końca projektu My Scene, zatem wszelkich wariantów tej lalki powstała ogromna ilość na przestrzeni niemal dekady. Do wątku tej konkretnej bohaterki wrócę kiedyś, jak wygrzebię z pudeł moje pozostałe Scenki.   
Zainteresowanych zapraszam też TUTAJ:  simran2pl.blogspot.com





27 komentarzy:

  1. Miniaturka Padlinki rozkoszna, prawie tak ładna jak sama Padlinka. Fajnie, że opisałaś Scenki, wiele się dowiedziałam. Mnie się podobają te z delikatniejszym makijażem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam właśnie problem, które wolę. Kiedyś preferowałam te bardziej realistyczne, delikatne. Ale dziś, chyba wolę najstarsze ze względu na prostotę, minimalizm i fakt, że każda współczesna lalka ma przekombinowane oczy - tyle tam barw, co na palecie ;-)

      Usuń
  2. Ach te Scenki, kiedyś za nimi szalałam, a teraz już mi przeszło. Nie zmienia to faktu, że mają wiele uroku i są zdecydowanie ciekawsze od klasycznych Barbie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie przechodziło 2 razy (w sumie sprzedałam 4 Scenki)i 2 razy wracało ;-). Więc tych sprzedanych trochę żałuję...

      Usuń
  3. urocze panienki...ciężko byłoby mi
    zdecydować, którą bym wolała - czy
    tę z grzywką czy zimową wersję ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja też właśnie przy tych dwóch głowiłabym się najsilniej ;-) Może jednak wygrałyby ostatecznie rootowane rzęsy? ...

      Usuń
  4. Jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy :) Scenki bardzo lubię za ich delikatną urodę i styl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ambicję każdą bohaterkę i bohatera tak opracować, ale w moim trybie to trochę potrwa ;-) Brak mi ładnych fotek, a bardzo nie lubię trzaskać tyko na papierowym tle... Las chwilowo odpadł. Chlapa, a ja znowu chora...

      Usuń
  5. Ciekawa historia tych lalek ... Siedzę i myślę, że tylu faktów jeszcze nie znam. :) Cieszę się jednak, że mogę poznawać ich coraz więcej, dzięki lekturze tak fajnych blogów, jak Twój :) Aha! No i fotki śniegowe superowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia trochę smutna, ale i krzepiąca dla innych artystów. Jak się nie dogadujesz z jednym szefem, szukaj drugiego, który lepiej zapłaci ;-D.
      Za śniegiem tęsknię...

      Usuń
  6. Zima w Polsce jest krótka ??? Dla mnie trwa prawie pół roku :(...
    Kocham Scenki jak Ci wiadomo ale królową tego postu zdecydowanie jest Padlinka !!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tak, zawsze jak człowiek na lalkowym blogu zamieści kota, bije on na łeb, wystrojone panny - nawet jeśli to miniaturowy kot z plastiku ;-). Oj, żal żywej Padlinki, choć do lasu ze mną nie chciała chodzić..

      Usuń
    2. PS. Dla mnie zima to tylko ten okres ze śniegiem i mrozem. Szarości i dodatnich temperatur nie wliczam. To smutna pora cmentarna, ale nie zima!!

      Usuń
  7. Lubię Scenki i na pewno u mnie pozostaną. Od czasu do czasu muszę walczyć z narastającą chęcią powiększenia ich grona, gdy na allegro pojawiają się całkiem piękne i niedrogie panny. Twoje są prześliczne i zgadzam się z Tobą, że żal ściska, że ich już nie produkują...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, deklarują się, że wznowią produkcję. Trzymam za to kciuki! A Mattela za słowo.
      Nie odmawiaj sobie tanich Scenek z Allegro. U Ciebie każda lalka ma jak w Paryżu! :-) Podziel się z nowymi Scenkami tym szczęściem. To będzie obopólna korzyść.

      Usuń
  8. Widzisz ?? Biegałaś z lalkami po śniegu i teraz jesteś chora :(:(

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie śnieg zawinił. Ten już stopniał 2 tygodnie temu. Tylko moje fotki udają, że w Polsce nadal jest biało ;-)
    Nadmiar skupisk ludzkich wyszedł mi bokiem. Znowu się miotałam po mieście i spędzałam dużo czasu w komunikacji państwowej. Ktoś szczodrze podrzucił mi grypę. Wrrr!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam chyba ze trzy Scenki, wszystkie przypadkowe... Ich buty interesowały mnie ze względu na możliwość ich wymiany z Moxie, ale pod innymi względami widziałam w nich tylko inne Barbie. Ale czuję że jak zaczytam się w kolejnych wpisach zwrócę na nie baczniejszą uwagę ;-) informacja o wznowieniu serii bardzo mnie zainteresowała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja w Scenkach wcale nie widzę Barbie, dla mnie to totalnie inne lalki ;-) Jeśli już, to wkładam je do jednego worka z Bratz...
      Sama płonę z niecierpliwości - będzie to wznowienie, czy nie będzie?

      Usuń
  11. Padlinka jest przesliczna a Scenki lubie w kazdym wydaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak i ja, choć korciło mnie ze 2 lata temu, by się ich pozbyć i zostawić, tylko reprezentatywne egzemplarze.
      Padlinka też śliczna w każdym wydaniu ;-)

      Usuń
  12. Nominowałam Cię do Liebster Award. Jeżeli masz ochotę na tę zabawę - zapraszam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję! A to można tak być nominowanym 2 x pod rząd? Bo właśnie odpowiadam na pytania Wioli ;-)

      Usuń
  13. Ładnie sfotografowałaś te swoje Scenki ;) Przy okazji tyle się dowiedziałam na ich temat. Masz dużą wiedzę na temat lalek.
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scenki akurat śledziłam na bieżąco: narodziły się i zgasły na moich oczach, w latach, gdy byłam już świadomą kolekcjonerką...
      Serdeczności!

      Usuń
  14. Świetna ta niebiesko-łososiowa stylizacja! Idealnie wygląda na śniegu.
    Pozdrowionka! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O, jak miło Cię gościć po długiej nieobecności!
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń