środa, 20 maja 2020

Miała być z Gruzji. Jest... węgierska


Jak to w naszej szerokości geograficznej bywa, w miesiącu maju często nastaje - przynajmniej na kilka dni - mokra, lodowata jesień. I to waśnie ona, a nie jakiś tam modny, grypopodobny wirus - powaliła mnie na 4 łopatki. Tym bardziej, że upraną, zimową kurtkę, wpakowałam już do szafy. To się nazywa przedwczesny optymizm.


Zgodnie z obietnicą, przedstawię Wam unikalną, dopracowaną lalkę hand-made. Sesję robiłam na obrzeżach sąsiedniego osiedla, jeszcze przed załamaniem pogody, wśród połaci Starca Jakubka. Mimo, że roślinę, uważaną kiedyś za leczniczą, zdegradowano ostatecznie do statusu trującej - nikt na szczęście nie wykosił tego słonecznego kwiecia.



Podczas ubiegłego, jesiennego Dorocznego Zjazdu Kolekcjonerów Lalek, poznałam przemiłą Kolekcjonerkę o zbliżonej wrażliwości. Okazało się, że swego czasu na Allegro, kupiłam od Niej kilka rzadkich lalek regionalnych :-) Ona zaś trafiła przypadkiem na mojego bloga.
Dziś nie jestem w stanie zgrać zawartości mojej komórki z notatkami i własną pamięcią...
Serdeczna Kolekcjonerko, zapomniałam już Twoje imię - ale lalkowe rozmowy świetnie pamiętam i mam nadzieję, że do jesieni nie wymyślą kolejnego wirusa, którym usadzą nas pod karą w domach, uniemożliwiając spotkanie na tegorocznym Zjeździe B-)


Od słowa, do słowa, spotkanie zakończyło się dla mnie takim oto prezentem! :-D




Lalunia jest gruzińska ... ponoć (?). Skąd ten znak zapytania? A no, stąd, że w ogóle nie nosi cech lalki z tego regionu. Oczywiście, być może wykonała ją gruzińska artystka, która wcale nie miała ochoty inspirować się gruzińskim folklorem tak, jak i my nie raz robimy Afrykanki, czy Azjatki.
Chyba pozostanie dla mnie zagadką, bo nie ma żadnej sygnatury, z wyjątkiem tej ustnej wskazówki...

AKTUALIZACJA :-)
A jednak znam już tożsamość panny w haftach.
Szara Sowa odkryła jej rodowód za co bardzo dziękuję:

 Laleczka jest węgierska z regionu Kalocsa. Tu pisałam o mojej http://sowa58.blogspot.com/2012/09/polak-wegier-dwa-bratanki.html


(niestety, nie dałam rady ściągnąć z jej włosów całego kurzu)

Jest poruszająco dopracowana i w 100% hand-made. Spójrzcie, ma nawet wyszywaną chusteczkę!




Niezmiennie, życzę Wam zdrówka (łącznie ze zdrowym rozsądkiem w tym szalonym czasie) i ładnej pogody.


17 komentarzy:

  1. szmacianka chwyta za serce!
    zdrówka po stokroć, Kiduś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrażenie robią te hafty i ręcznie wykonany, ale jakże staranny (!) malunek twarzy.

      I wzajemnie, Ineczko.
      Mnie arktyczne masy powietrza boleśnie dały w kość, choć nieobojętne były też osobiste zdarzenia minionych tygodni...

      Usuń
  2. Niezmiennie zachwycają mnie realistyczne twarze, które Artyści darują swoim szmacianym laleczkom! Podejrzewam, jak misterne i trudne to zajęcie! Panienka jest nadzwyczaj ujmująca i sympatyczna :-)
    Oj, tak, zdrówka (i zdrowego rozsądku) życzmy sobie nawzajem :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna marzy mi się zrobienie lalki w tym typie.
      Teoretycznie mogłabym, mając teraz dużo czasu, ale w praktyce - wszystko przybrało obrót, który w mojej sytuacji, nie sprzyja raczej działaniom artystycznym...
      Serdeczności, Oleńko :-)

      Usuń
  3. Kiduś wzajemnie - dużo zdrówka <3
    Laleczka ciekawa, ale nie chwyciła mnie za serce ani nie urzekła :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ewuniu.
      Tak, to jest z lalkami hand-made. Zachwycają nas od razu, lub nie.
      Zresztą, czy tylko one? ;-)

      Usuń
  4. Laleczka jest węgierska z regionu Kalocsa. Tu pisałam o mojej http://sowa58.blogspot.com/2012/09/polak-wegier-dwa-bratanki.html
    Dużo zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, i teraz wszystko mi pasuje! :-)))
      Wykonanie, estetka...
      Intuicyjnie, moje myśli biegły gdzieś w tamte części mapy, ale nie miałam siły weryfikować.
      Dziękuję i życzenia odwzajemniam, Sówko!

      Usuń
  5. Lalka jest ode mnie, tj. od Sylwii :D Przywieziono mi ją z Gruzji, ale skąd ona się wzięła tamże, to nie wiem... Swoją drogą to fascynujące, jak lalki podróżują między ludźmi po świecie. Do zobaczenia na Dollplazie 2020 (mam nadzieję!!!) i pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER, że się odezwałaś! :-D

    O, tak. Ja też mam kilka takich wtórnych darów...
    Spotykałam się także z sytuacjami, w których znajomi z Zachodu przywozili Matrioszki, jako typowy polski upominek.
    Hmmm... Przegięcie, ale uzasadnione wtedy politycznie. ZSRR-owski, ziszczony sen o braterstwie ;-)

    Do zobaczenia, Sylwio!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Ty byś pewnie potrafiła taką zrobić z Twoim talentem :-)

      Usuń
  8. Śliczne te hafty. Trzymaj się zdrowo!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję serdecznie. I odwzajemniam życzenia zdrowia :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaka piękna i dopracowana. Cudna.
    A zdjęcia urocze. :)
    Oby wróciła normalność.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję Ci, Kamelio za przemiłe słowa :-)
    Wróci normalność, wierzę w to!

    OdpowiedzUsuń
  12. Urocza panienka. Pamiętam, że kupiłam kiedyś w SH szmaciankę, lalkę hand made z drucikami w ciałku. Nie mam pojęcia z jakiego jest kraju, ale również podbiła moje serce. Fajnie, że przygarniasz te etniczne panienki, bo to są takie lalkowe skarby. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń