Dziś jeszcze pozostaję w Meksyku, ale wszystko - od A do Z, będzie w tym wpisie inne. Tak więc inna historia, odmienne tworzywo i estetyka, odrębny także jest rodowód produkcyjny. Oto wymarzona przed laty lalka: Mexican Barbie z 1988r. na moldzie specjalnie zaprojektowanym do latynoskich lalek, czyli "hispanic" (zwanym też Dee Dee). Owa dziewczęca, charakterystyczna buzia, została stworzona w 1982 r. i wychodziła przez 6 lat. Pojawiała się w odsłonie "hispanic", jako czarnowłosa, śniada pannica, oraz czekoladowa Afroamerykanka. I tak dla przykładu w 1982r. w kultowej serii Twirly Curls, 2 "hispanic" stoją obok Barbie: jedna w roli zjawiskowej Teresy o urodzie filmowej Isaury, druga zaś jako czarnoskóra piękność. Całkiem różne lalki na tej samej matrycy. Bardzo podobna do wspomnianej Twirly Curls, ale o znacznie krótszych włosach, jest Spain Barbie (pierwsza edycja z 1983r.) - poniżej, w czerwono - czarnej sukience.
Miłośnicy gatunku świetnie też znają afroamerykańską odsłonę moldu w historycznej serii Barbie and the Rockers (dwie edycje: 1986 i 1987). W obu nazywa się Dee Dee (powyżej: przebrana w wieczorową suknię).
Jedną z bardziej rozpoznawalnych jest też Teresa z serii Island Fun:
Mam ogromną słabość do tej maleńkiej główki z okrągłym noskiem. Urzeka mnie jej delikatność i rys niewinności. Poza tym, nie znałam tej lalki w dzieciństwie, bowiem wychowałam się już na Christie właściwej (1987 - 1997r.), która wyparła mold "hispanic".
Moją pierwszą "hispanic", była druga Dee Dee z późniejszej serii Rockersów. Po niej trafiła mi się Cool Times Teresa, o której pisałam w ubiegłych latach. Choć sprowadziłam ją ze Stanów w czasach akademickich (kreatywny sposób wykorzystania stypendium naukowego), szybko rozebrałam z oryginalnego odzienia (żenujący brak profesjonalizmu) i co gorsza urwałam firmowe kolczyki - toporne prostokąty z naklejonym hamburgerem ;-). W tym roku właśnie (1988), o ile dobrze pamiętam - kolczyki u lalek Mattela, straciły wspaniałą cechę: możliwość wyjmowania i wkładania, a więc stały się w zasadzie taką samą częścią lalki, jak ręka, czy noga ;-).
Jedno z jej wcieleń, to próba upodobnienia lalki do pierwszej Meksykanki, wypuszczonej przez Mattela, nim zdobyłam po latach tę właściwą (szydełkowy strój nie jest moim dziełem, bo choć z igłą jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, z szydełkiem zawsze było mi nie po drodze ).
Mój pomysł, to w sumie ciekawy eksperyment, ponieważ obie lalki pochodzą z 1988r. i jak widać, nawet bez tych kombinacji są do siebie wyjściowo bardzo podobne.
Gwoli całości historycznej, to Mattel jako potentat ze Stanów też ma problem z Meksykiem. Lalki pod szyldem "Mexican" wyszły w głównym nurcie tylko 3 razy. Oprócz wspomnianej, była jeszcze Meksykanka na moldzie Teresy w 1995, oraz całkiem współcześnie, na moldzie Kayla/Lea - w 2012r. W 1992 r. pojawiła się jeszcze Fantastica Barbie, jako "Limited edition". (mold: Teresa).
A poniżej już właściwa bohaterka dzisiejszej prezentacji:
W jej stroju najbardziej zachwycają mnie te drobniutkie kwiatuszki ;-) W rzeczywistości, to wcale nie jest bluzeczka, ale góra białej sukienki, skrytej pod jarzębinową spódnicą.
Zapraszam na mojego drugiego bloga: simran2pl.blogspot.com
Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: guma, plastik
Sygnatura na głowie: MATTEL INC 1982.
Znaki szczególne: pierwsza Barbie Meksykanka wydana przez Mattela.
Data produkcji: 1988r.
Kraj produkcji: Chiny.
Height: 29 cm.
Material: rubber, plastic
Signature on the head: MATTEL INC 1982.
Special features: the first Mexican Barbie released by Mattel.
Date of manufacture: 1988.
Country of production: China.
Uwielbiam lalki z "noskiem" ;)) U mnie mieszka tylko jedna przedstawicielka tego moldu, ale nie ustępuję w poszukiwaniach. Chciałabym, żeby Mattel odnowił "hiszpanki" tak, jak to uczynił z moldem Steffie.
OdpowiedzUsuńNo, właśnie - to jeden z tych moldów, wymazanych z mapy produkcji Mattela. Pewnie dlatego, że jednak dość etniczny i charakterystyczny, a oni obstawiają multikulturowość i bardziej posągowe piękno...
Usuńw każdej wersji byleby miała swój rozczulający mnie
OdpowiedzUsuńna maksa kartofelek i słodziachne usteczka... więc
się nie dziw, że szczerze nie tylko podziwiam ale i
okrytnie wręcz zazdroszczę...
Kiduś - 7ego o 14ej spotykamy się w Arkadii przy dawnym rondzie Babka (nie wiem, jak teraz się zwie to rondo) - jeśli by Ci się udało być - byłoby fajnie - wezmę wtedy Twoją niunię dla Cię z ciuszkami ;D
UsuńDobrze, że można mi zazdrościć chociaż lalek - zawsze to miłe myśleć sobie: mam coś, czego pożądają inni ;-) A Dee Dee była ostatnio na Allegro za 25, albo 29 zł. Widziałaś?
UsuńPS. Zobaczę, jak dam radę. Mnie dużo łatwiej postawić na wersję Kasi: Empik w tygodniu. A do Arkadii mam nie po drodze, człapać się z góry, po schodach i przesiadać jeszcze raz...
UsuńKiduś, niestety - przeoczyłam DeeDee! szok! ale cóż - jak mawiają inne mądrzejsze ludziki nie dziś to jutro... a jakby co - my tak średnio co miesiąc się umawiamy, więc może jakby co - za m-c - wtedy byśmy się skrzyknęły w empiku tym około rotundowym - specjalnie dla CIĘ!
UsuńBardzo mi się podoba i nawet przypomina mi jakąś aktorkę :-)
OdpowiedzUsuńTen regionalny strój jest niesamowity...
Teraz nie chciałoby się firmie robić całej sukienki, żeby przykryć ją spódnicą - pewnie zadowoliliby się paskiem koronki, doszytym u dołu. Szybciej i taniej ;-)
UsuńMam koleżankę pochodzenia cygańskiego, która wygląda jak DeeDee. Zwłaszcza nos i burza włosów są podobne :) To był ciekawy mold, taki niebanalny, chociaż typowo ładna to ona nie jest.
OdpowiedzUsuńładna może i nie - ale JAKA PIĘKNA ♥
UsuńGusta to sprawa bardzo indywidualna ;-) Grunt, że ta lalka aspiruje do realizmu. To jeden z najbardziej ludzkich moldów! Też znałam takie osoby...
UsuńNatężenie lalkowego piękna, które dziś zaprezentowałaś, powala na kolana :-) Pamiętam Barbie and The Rockers, to było moje marzenie z dzieciństwa, te fryzury, te wspaniałe, błyszczące stroje...
OdpowiedzUsuńKażda z tych lalek jest dla mnie bardzo ważna. I na każdą czekałam wiele lat!
UsuńSamych Rockersów ileż kompletowałam, oj jak długo… Ja wychowałam się na Barbie and the Beat – kilka lat późniejszym pomyśle na tę samą modłę. Też miały jaskrawe stroje, które śniły mi się po nocach. Sama chciałam takie dla siebie, bo dobrze mi było w żarówiastych kolorach. Dopiero ktoś bliski z zagranicy obdarzył mnie w 5., lub 6. klasie jaskrawym dresem i takąż odrębną bluzą. Cieszyłam się z pół roku…
Nie tylko piękno lalkowe ale i ogrom wiedzy na ich temat mnie powaliły na kolana...
OdpowiedzUsuńCiekawe, i zdjęcia, i komentarz do nich :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zawsze to dla mnie bardzo miłe, gdy ktoś wynosi jakieś konkrety z moich blogów :-)!!
OdpowiedzUsuńTwojego bloga można chłonąć jednym tchem ;)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej kiedyś pochłonęłam, bo tak mnie wciągnął.
Teraz powinnam nadrobić zaległości, ale chyba... wpierw się wyśpię :D
Wiesz bardzo dużo, zwłaszcza o Dolls of the World. Mam pytanioprośbę. Czy mogłabyś zerknąć na moją lalkę i wypowiedzieć się na temat tego znaleziska? Niby Barbie in India, ale jakoś nie mogę znaleźć w sieci drugiej takiej samej... Właściwie to nie wiem, o co ją podejrzewać. O kloniastwo? :)
http://2.bp.blogspot.com/-LP2OwGWfrM0/VNDsS27GtQI/AAAAAAAAAQo/kUEF67df7AQ/s1600/DSCF0856.JPG
Pozdrawiam
Bardzo, bardzo mi żal tego moldu Dee - Dee ... Jest taki wdzięczny , w przeciwieństwie do sztucznego wyszczerzu GG :/
OdpowiedzUsuń