niedziela, 20 października 2013

Najpiękniejsza lalka Disneya. Sun Colors Pocahontas/ The most beautiful doll Disney. Sun Colors Pocahontas.


Kiedy w 1995r., na ekrany polskich kin wszedł 33. pełnometrażowy film Disneya, pt."Pocahontas", chodziłam już do liceum. Byłam w takim wieku, że chłonęłam wszystko, co odpowiadało mojej wrażliwości od prostej rozrywki, po wysublimowane produkcje niszowe. Animowanej "Pocahontas" nie da się zaliczyć ani do jednej, ani do drugiej kategorii. To genialnie wyrysowana amerykańska legenda o odważnej indiańskiej dziewczynie i spotkaniu dwóch krańcowo różnych kultur. Dla przyszłej kulturoznawczyni, taka historia - jak znalazł :-) Raptem 78 minut, ale jakich!

 

Nic dziwnego, że tak wrosła w moje życie, przemówiła, uwiodła i została we mnie i ze mną po dziś dzień. A, że jeszcze siłą rzeczy, przez lata miałam nieco podobny wygląd i przejawiałam okresowe zamiłowanie do ciekawych ubrań, skojarzenia były także osobiste.
W tamtych czasach, co warto przypomnieć, pełnometrażowe filmy Disneya pojawiały się na ekranach kin, tylko raz do roku, przed Gwiazdką. To także miało swój magiczny wymiar. Człowiek cały rok czekał, zastanawiał się w jakim kierunku pójdzie w kolejnej opowieści studio W. Disneya i było to naprawdę takie oczekiwanie, jak na ulubione święto. Przede mną była jeszcze Mulan, Dzwonnik z Notre Dame, Atlantyda, czy Lilo i Stich. Każdy wnosił coś nowego, każda postać miała w sobie życie i swoiste piękno. Rysunek ewoluował w najlepszym tego słowa znaczeniu. Ale to lasy będące tłem dla miłości Pocahontas i Johna, oraz wzruszająca Babcia Wierzba, utkwiły mi na zawsze w pamięci...


Utkwiły też lalki, o czym już pisałam w poprzednim poście. Ba, ja zwyczajnie oszalałam na ich punkcie. A także całej grafiki: charakterów postaci, kolorów, odcieni. Znalazło to odbicie w dodatkowej kolekcji przedmiotów domowego użytku, które skupowałam namiętnie z przeczuciem, że nigdy nie wyrosnę z tych motywów i będą mi towarzyszyć także w dorosłym życiu, we własnym mieszkaniu. I uwierzcie: do tej pory dają mi radość!
Moje ulubione, nietłukące się talerze, używane bez przerwy do kanapek:



Plastikowy kubeczek długo wykorzystywany do zębów:


Miseczka z tego samego kompletu, także hit mojej kuchni. Pamiętam, że nawet Mama ją lubiła:


Jedna z dwóch, dwustronnych, plasitkowych szklaneczek na ołówki, jak widać nadal cieszy się aktywnym życiem:



A także szklanka ze szkła, kiedyś w częstym użyciu, teraz zdetronizowana przez szklanki z ptakami, serię z Władcy Pierścieni i inne:


Oczywiście tych przedmiotów codziennego użytku mam znacznie więcej. Część to już tylko pamiątki, upchane po kątach, część zaś jest tak żywa, że wrosła w otoczenie i trudno je zauważyć na pierwszy rzut oka. Jedno jest pewne, z wyjątkiem kuchennego zegara, który padł bardzo szybko i zegarka na rękę, który odmówił współpracy dopiero w 2009, te rzeczy trwają, więc ich jakość zasługuje na pochwalny komentarz!
Wracając do lalki... Tak wyglądała w pudełku (zdjęcie zaczerpnęłam z Internetu):


Samo pudełko, zwłaszcza jego środek i boki, też jest piękne, ściśle nawiązujące do filmu. Na szczęście gdzieś ja mam, więc pewnie zamieszczę przy okazji przedstawienia kolejnej lalki.


Pocahontas, którą zobaczyłam w sklepach w 1995 r, śniła mi się po nocach. Nie zapominajmy, że i lalki, które Mattel produkował do historii Disneya, były wtedy oryginalną nowinką (w Polsce znaliśmy jedynie bohaterów z "Pięknej i bestii" (1991), oraz "Aladyna" (1992). Żadna jednak nie odznaczała się taką subtelnością i mimo wszystko realizmem, jak Pocahontas.



A, że jak pisałam poprzednio, lalki pojawiły się aż 4 (cała seria) w polskich sklepach i to w ilościach dostosowanych do ówczesnego rynku, wpadłam w stan bliski rozstroju nerwowego. I nie powiem bez zaglądania do mojego notesu, w którym przez lata notowałam daty nielegalnych, lalkowych zakupów, kogo kupiłam w pierwszej kolejności: Pocahontas, czy Kocouma?


Obie postaci były dla mnie, jak jakieś objawienie, zatem zakupy dzielił mały odstęp czasu.


Pamiętam tylko autentyczną ekstazę towarzyszącą rozpakowaniu jednej i drugiej lalki w domu mojej sojuszniczej przyjaciółki, która być może nawet wspomogła mnie finansowo w tym obłędnym wtedy zakupie :-)


Pocahontas ma klasyczne ciałko T'n'T z rączkami nowszego typu, czyli leciutko ugiętymi z możliwością odginania do boku. Na prawej ręce ma czerwony tatuaż, zgodny z filmowym rysunkiem. Na powyższych zdjęciach pozuje w ubranku od Native American Midge (1997) - nie mylić z prezentowaną na tym blogu Midge.
A tu już zdjęcia porównawcze z udziałem współczesnej disneyowskiej Pocahontas i Color Splash Hair Mattela (1995):




Przyznam, że nie znam większości nowych filmów Disneya. Jeśli już coś obejrzę, to raczej nie w kinie. Niektóre są piękne w inny sposób, nowoczesny. Ale większość krzykiem i dowcipem zabija głębszą treść. Coś się zdewaluowało. Może za często wchodzą na ekrany, może za szybko z nich schodzą na rzecz kolejnych. Człowiek nie przetrawi jeszcze jednego, a już ma nową produkcję. Tak jak ze wszystkim: totalny fast food.



Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: plastik, guma.
Sygnatura: Mattel INC.
Cechy szczególne: pierwsza lalka z moldem disneyowskiej Pocahontas.
Kraj produkcji:
Data produkcji: 1995.

Height: 29 cm
Material: plastic, rubber.
Signature: Mattel INC.
Special features: The first doll from Disney's Pocahontas mold.
Country of production:
Date of production: 1995.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz