Namieszało się u mnie trochę. I spiętrzyło... No może nie na miarę WTC, lecz blisko... Ale nic to - gramy dalej! Kolejne urodziwe panie i panowie, czekają w kolejce na swoje 5 minut ;-)
W latach 2001 - 2005, wychodziła drażniąc portfele, obezwładniająca seria Księżniczek Świata, firmowana przez Mattel. Obejmowała 21 drobiazgowo wykonanych lalek z kilku kontynentów. Moim zdaniem, jest to jeden z najlepszych projektów potentata w branży lalkowej. Zresztą był to w ogóle złoty czas dla produkcji Mattela, a tym bardziej tych kulturoznawczych (w połowie pierwszej dekady XXI w., nałożyły się serie: "Księżniczek Świata", równie mistrzowsko wykonanych "Lalek Świata" i "Festiwali Świata").
O ile pierwsze "Lalki Świata" były ciekawym, rozwojowym, pomysłem, pokazującym dzieciom inne narody, o tyle "Księżniczki" aspirowały do wysmakowanego gustu odbiorcy - kolekcjonera, a może nawet do gablot rodem z muzeów etnograficznych. Nie wiem, jaka była grupa docelowa, ale jedno jest pewne: seria osiągnęła wyżyny wykonania. Nigdy wcześniej, ale też nigdy później, Mattel nie stworzył czegoś tak pięknego, osadzonego w danej kulturze, czy historii...
Dziś pokażę wam Księżniczkę Inków z 2001r. Jest to ciąg dalszy lalkowej sesji sprzed tygodnia. Szok, że 3 dni później, zrobiła się prawie zima. Widać - El Nino daje czadu...
Jaka Księżniczka jest - każdy widzi. Mold "goddess" z 1998r, na głowie cieniutkie dredy i te fantastyczne ozdoby. Nic dziwnego, że wpadła w oko Kapitanowi ;-)
Za to tego gościa nie zwaliła egzotyczna uroda zamyślonej dziewczyny. Gdy ją ujrzał obok siebie, odleciał z furkotem skrzydeł. Chciał być sam jeden taki kolorowy....
Wysokość: 29 cm.
Tworzywo: guma, plastik.
Sygnatura: Mattel INC.
Data produkcji: 2001.
Height: 29 cm.
Material: rubber, plastic.
Signature: Mattel INC.
Date of manufacture: 2001.
CUDO ♥
OdpowiedzUsuńZgadza się! :-)
UsuńEgzotyczna i zachwycająca, tym bardziej uwolniona z pudełka. Do tej pory widziałam ją tylko w stanie zapudełkowanym i nie miałam pojęcia, że jej sukienka jest taka śliczna. Tym bardziej doceniam dzieło Mattel.
OdpowiedzUsuńJa szczęśliwie nabyłam ją już bez pudełka, a więc w odpowiednio niższej cenie. Ale nawet, gdybym kupiła tę lalkę w w opakowaniu, musiałabym wywlec ją na wolność. Tym bardziej, że pudełka są estetyczne i tematyczne, ale nie zwalają ;-)
UsuńO matelu kochany ale piękna :) taka egzotyczna i jakby uduchowiona....... I TY niedobra kobieta jesteś, masz kapitana i nie przywiozłaś go ze sobą..... zła kobieta, zła :) Następnym razem koniecznie !!!!!!!!! zabierz, proszę pięknie :)
OdpowiedzUsuńDobra, to już dołączam go do wampira na następny meet ;-)
UsuńNie wzięłam Jacka z dwóch powodów: raz, że nie zmieścił mi się do różowej, wiktoriańskiej torby, jak pamiętamy bardzo męskiej ;-))), dwa, że on często pojawia się na różnych blogach, więc jest dosyć znaną lalką...
Ale co innego oglądać z dala czynnie a co innego dotknąć, powąchać, posmakować niemalże :) Jack jak wiemy jest dość elastyczny więc nawet wiktoriańska, męska torba mu nie straszna :)
Usuń:-D
UsuńPo prostu oszałamia swoją urodą... Cóż więcej można napisać?
OdpowiedzUsuń:-) !
Usuńaaa - jak się nazywa to zielsko, którego smrodliwe
OdpowiedzUsuńa niepokojące swą wonią drobne kwiatuszki łapiesz
w kadry z Księżniczką - lubię te słoneczka, a nazwy
wciąż nadal nie znam... ;P
To jest wrotycz :)
UsuńJa tam lubię ten niejednoznaczny zapaszek... ;-)
UsuńJa też, szczególnie jak się łączy np z zapachem floksów i lewkonii .....mmm trzeba czekać do przyszłego roku na powtórkę buuuuuu
Usuńwrotycz... nawet nazwę ma jakąś niejednoznaczną ;D
UsuńNieprawdopodobnie piękna z niej, egzotyczna księżniczka! Uroda niezwykła i nie dziwię się Jackowi, że go powaliło! Motylowi, zresztą, też się nie dziwię, skoro nie cierpi konkurencji :)))
OdpowiedzUsuńJack u mnie nie wie w kogo oczy wlepiać ;-)
UsuńA motyl istotnie miał ciężki orzech do zgryzienia.
W głowę pewnie zachodził - a cóż to za dziwne zwierzę przylazło do jego kwiatka? ;-))
Śliczna jesienna sesja uroczej lalki :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO, ta sesja sprzed tygodnia to była praktycznie letnia sesja ;-)
UsuńOdwzajemniam pozdrowienia :-D
Wspaniała, egzotyczna piękność :-)
OdpowiedzUsuńI wspaniała seria. Może ze 3 lalki z niej nie wzbudziły mego zachwytu...
UsuńPiękna. Masz rację, że to bardzo udana seria. Księżniczki są zachwycające (po nocach śni mi się Twoja Greczynka :) ) A do moich trzech niedługo dołączy Portugalka.
OdpowiedzUsuńMam dla Ciebie Japonkę, nie jest to co prawda mattelowska księżniczka, ale myślę, że spodoba Ci się.
O, jak miło :-) Japonki wszystkie mi się podobają, bez wyjątku :-)
UsuńTak, Portugalka też jest piękna! Zresztą, która tam brzydka? ;-))
A moja Greczynka to z z innej serii - "Goddess".
To była świetna seria, szczególnie Indianki były udane. Księżniczka Inków jest prześliczna, to moja ulubiona Indianka. Dready miały imitować cieniuteńkie warkoczyki jakie nosili Inkowie (takie same zresztą jakie nosi się w Tybecie). 500 letnia mumia 15 letniej dziewczynki złożonej przez Inków w ofierze również ma takie warkoczyki.
OdpowiedzUsuńDobrze, że napisałaś o tych warkoczykach, bo ja dzisiejszy wpis robiłam mocno pobieżnie. Taaak, pamiętam ten artykuł i zdjęcia z "National G.", który Mama prenumerowała od początku polskiej edycji aż do swej śmierci. To jeden z tych, które utkwiły mi w pamięci na zawsze.
UsuńSama latami nosiłam identyczne warkoczyki ;-)
A Indianki z tej serii zgarnęłam wszystkie 3 !
Ach... Planowałam ją na obecną wypłatę, ale podrożała. Jest mi strasznie smutno z tego powodu, ale przynajmniej mogę na nią u Ciebie popatrzeć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ooo, to Ci z całego serca życzę, żebyś jednak trafiła na okazję, jak ja! :-)
OdpowiedzUsuńNiesamowita!!! :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę taka jest :-)
OdpowiedzUsuńOszałamiająca lalka...
OdpowiedzUsuń