czwartek, 1 października 2015

99% TESTOSTERONU! Spotkanie równouprawnione. Część 2.


Zaziębienie pognałam, ale wyczerpania nie dałam rady. A fuj! Czy to kwestia pogody i faktu, że znowu mimo nakładania ciepłych ciuchów marznę jak potępieniec, czy może spraw bardziej osobistej natury, licho wie. Koniec końców przywlekłam się nieco na siłę do kompa, by zakończyć relację z chłopskiego spotkania, bo w poprzednim odcinku, dobrnęłam zaledwie do półmetka.
Ochłonęłam z grubsza po jednodniowym romansie z Mrocznym Księciem (no przecież jest już zajęty, więc mierzmy siły na zamiary ;-) i przywracam do łask, wszystkich standardowych panów – drobnych, ale wcale nie mniej męskich.
Ślimaka pokonał ostatecznie ten dzielny osiłek, któremu nie straszne ani kombinerki, ani zabójczo ostra papryczka.




Inni panowie przyglądali się w milczeniu eksmisji twardego mięczka, ale byli też tacy, którzy w ogóle nie zauważyli incydentu, bo na horyzoncie ujrzeli... swoją miłość.


- Ojej, chyba Amor mnie postrzelił!...


- Jakiś ty piękny… Mówisz, że tyle lat mieszkamy pod jednym dachem? Ale w innych pokojach! To się nie pisze w rejestr... Ustawili mnie w witrynie obok Kajol! Proszę, oto brokatowy kot dla ciebie, w sam raz pod kolor twoich oczu, o najdroższy!  
(Polecam genialny film: "Chicken Tikka Masala" - u nas przetłumaczony jako: "Przepis na miłość"; reż. Harmage Singh Kaliari - o tym, jak pan kocha pana, ale każą mu poślubić panią...)  


Wybrańcem Kena wyprodukowanego tylko na rynek indyjski (kiedyś poświęcę posta lalkom Mattela dla Indii i Filipin), stał się Brandon z młodzieżowej telenoweli „Beverly Hills 90210”. (Mattel 1991r.) Nie cierpiałam tego pretensjonalnego serialu, bo za groma nie mogłam w postkomunistycznej rzeczywistości utożsamić się z nierealnym dla Polaka blichtrem. Denerwowali mnie też dorośli aktorzy udający nastolatków. Ale czy mi się to podoba, czy nie – serial zyskał miliony fanów na całym świecie. Ja – cóż… Wolałam „Cudowne lata”. Ale może także dlatego, że bohaterowie byli młodsi ;-).
Niemniej lalki, zwłaszcza te męskie, przypominają do złudzenia oryginalnych aktorów: Jasona Priestley’a i Luke’a Perry’ego.  



A skoro już jesteśmy przy Mattelu, to trochę historii. Pierwszy Allan (1964 – 66) i wskrzeszony Alan (1991r.) z serii „Wedding Day Midge”.



Można było kupić go zarówno w oddzielnym pudełku, jak i w zbiorczym, zawierającym 6 lalek. Każdy z nich, miał na sobie biały garnitur.
Chciałam zwrócić uwagę na jeden istotny fakt: Mattel jak ognia, pomijając edycje Kena na inne rynki, unikał zestawienia ciemne włosy + brązowe oczy. Taki „look” upiekł się tylko Alanom. Z tego, co kojarzę, Ryan ma jakieś w miarę ciemne oczy, ale też chyba nie brązowe…   

Ken Shave’n Style (Mattel 1999r.) kontra Paul Popstar (Hasbro 1995r.) 


Paul w oryginale miał komiczne, jaskrawe ciuchy - kiedyś o nim napiszę...


Justin Timberlake, Zurineczki (Living Toyz) 



i moi JLS. 



To już nie ma epoka i nie ten muzyczny klimat – ale lalki bardzo podobne do oryginałów. U Justina zachwyciły mnie mega realistyczne dłonie. Niestety, nie miałam przy sobie macro.
   
Perfekcyjnie wykonany żołnierz Lanard Toys, którego kupiłam w latach ’90. na targowisku w drodze do liceum. Gdzieś mam jego namiary (tekturka), kiedyś poświęcę mu wpis, tym bardziej, że mam tego gościa jeszcze w wersji całkowicie AA.


Jak pisałam poprzednio, kwiaciarnia „Secesja” mogłaby wyłonić się z historii Jaoan Aiken. W labiryncie zaplecza, odkryłam taki oto pokoik. Po prostu przytulne mieszkanko, pełne książek i lalek! No, coś magicznego! (całkiem, jak w moim dawnym domu...)




Z innego zakamarka zaczęły napływać też kartony z … paniami. Nie zawsze odzianymi (sorry!) - no, ale to bazarowe nabytki. Jeju, tylko zazdrościć takich plonów! Nie wiedziałam co dotykać, ujrzałam przy okazji też wiele pozycji, które mam i ja.


Nie zauważyłam, że się ciemno zrobiło, a to przecież sobota, więc autobusy kursują znacznie krócej jak przystało na europejską stolicę. Ratunku!! Pierwszy zawiózł mnie sprawnie na Pl. Wilsona, gdzie w lodowatym powietrzu pół godziny oczekiwałam z duszą na ramieniu na drugi (bo się bestia spóźnił). Groteskę dopiero okoliczności nakręciły. Kierowca debiutant… zgubił drogę i zabłądził gdzieś na Marymoncie. Na szczęście poprowadzili go pasażerowie. W ten sposób, w ostatniej chwili zdążyłam na … ostatni autobus, ten docelowy. Drogę umilał mi pijacki kwartet wymachujący butelkami na środku pojazdu i bluzgający bez znaków przestankowych, więc marzyłam o chwilowej głuchocie, bo nawet na pasjonującej powieści Agathy Christie nie byłam w stanie się skupić choćby elementarnie. Panowie pociągając z flaszek chwalili się także swoimi „osiągnięciami” – kto, gdzie, ile i za co siedział.

A tak miło było wśród lalek! ;-)    


Po powrocie do domu, ujrzałam taką scenkę w witrynie:


Widać i lalki, bawiły się wyśmienicie, gdy mnie nie było... ;-) 

16 komentarzy:

  1. ciemne przepastne oczęta, lśniące mrokiem włosy
    speuntowane śniadą karnacją - czegóż chcieć więcej,
    nie dziwota, że chłoptyś z BH zachłystnął się urodą
    hinduskiego amanta, choć akurat Ten jakby ciut zbladł
    na widok - nomen omen - Lalusia z BH :)))

    jakby co - zaklepuję kawałek kaczki, któa ponoć Ci się
    jeszcze ostała w zakamarkach szmatek i pasmanterii
    wszelakiej - a ceglana ściana u Zurineczki winna inną
    razą zostać honorowo a porządnie obfotografowana, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie szukam tej kaczki, ale musiałam ją z podręcznych (w ażurowym stojaku), wrzucić do kartonu, albo do skrzyni - jako tkaninę, która miała już swoje 5 minut...
      Nie wywaliłam na pewno, bo nie mam takich zwyczajów ;-)

      Ściana tak. Do powtórki koniecznie! Jakieś sceny a la kazamaty. I blask świec. Wow!

      Usuń
  2. No moja Awea pogrążyła się w otchłani rozpaczy, jej ukochany okazał się gejem :( jak teraz żyć, no jak serce krwawi. Podróż miałaś rzeczywiście z przygodami :) ale na szczęście dotarłaś, a scena zastana w witrynce..... bez komentarza. Ścianą służę w każdej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie jest pełne niespodzianek. Sama już nie wiem, czy to we mnie zakochiwały się bardziej nieodpowiednie osoby, czy też ja może trafiałam strzałą tak, że gorzej się nie dało ;-) Dobrze, że serce mam twarde i zawsze szybko wracałam do normy. Czego Aweii życzę!

      Usuń
  3. Nawet sobie nie zdawałam sprawy, że takie lalki są. Coś niesamowitego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te i dużo więcej! Plastikowo - gumowe chłopy mają potencjał czasem pojemniejszy od tych z krwi i kości! :-D.
      Muszę nadrobić braki na blogu w tej tematyce.

      Usuń
  4. Ależ wspaniałe miejsce! Po prostu magiczne :) Współczuję tego powrotu do domu, nie znoszę wracać sama wieczorem komunikacją miejską. już miałam kilka nieprzyjemnych historii :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce superanckie!
      A przygody z komunikacją to mój chleb powszedni. Na dobrą sprawę, mogłabym poświęcić im oddzielnego bloga ;-)
      Autobusy to jednocześnie super pole obserwacyjne dla socjologa. Naród w ostatniej dekadzie strasznie podupadł, co widać jaskrawo właśnie w takim kontekście.
      Nic, tylko jeździć w obstawie komandosów...

      Usuń
  5. Tylu przystojniaków w jednym miejscu, to szczyt moich lalkowych marzeń. Panów z BH90210 chętnie bym widziała w swoim zbiorze - podobieństwo uderzające (w przeciwieństwie do Justina T., który wygląda jak emerytka!).

    OdpowiedzUsuń
  6. moją uwagę najbardziej przykuło pudło lalek xD <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tych pudeł było kilka!!! aż mnie oczy rozbolały od gapienia się nań ;P

      Usuń
    2. Pudło całkiem jakby wypadło z wora Świętego Mikołaja...

      Usuń
  7. Jason i Luke to jakby skóra zdarta z oryginałów! Niesamowite podobieństwo! Kwiaciarnia bardzo interesująca. Szkoda, że nie mogę sama poczuć tego klimatu...Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. To kolejny dowód, że Mattel jak chce, może stworzyć cuda!
    Serdeczności :-).

    OdpowiedzUsuń